https://youtu.be/fp_i7cnOgbQ
Oscarowa “Roma” dla przykładu emitowana była w kinach tylko 3 tygodnie przed premierą w Netflixie. Amerykański gigant wydał olbrzymie pieniądze na promocje swojego dzieła. Dzięki platformie znacznie więcej osób przez nieporównywalnie dłuższy czas mogło obejrzeć ten film w porównaniu do pozostałych nominowanych produkcji. To wszystko budzi w Spielbergu niesmak. Według reżysera filmy produkowane i udostępniane w serwisach VOD to format, który powinien rywalizować z produkcjami telewizyjnymi o nagrody Emmy, a nie z tytułami tworzonymi z myślą o kinowej dystrybucji.
Netflix skomentował sprawę na Twitterze we właściwym dla siebie stylu: — Kochamy kino. Oto lista rzeczy, które również kochamy: dostęp do filmów dla ludzi, których nie zawsze stać na kino, lub którzy mieszkają w małych miejscowościach bez kin. Umożliwienie cieszenia się premierą wszędzie w tym samym czasie. Pozwolenie filmowcom na więcej możliwości do dzielenia się własną sztuką. Te rzeczy się wzajemnie nie wykluczają.
[banner slot=”text”]
Warto zauważyć, że Spielberg nie krytykuje wcale jakości czy przekazu artystycznego. Wydaje się, że boli go głównie sposób dystrybucji, który przechodzi ostatnimi laty ewolucję. Netflix jest wygodniejszy i tańszy nie tylko z perspektywy widza, ale przede wszystkim z perspektywy samego twórcy. Kinowa dystrybucja pociąga za sobą gigantyczne koszty, dlatego coraz więcej reżyserów decyduje się przejść pod opiekę amerykańskiego giganta i wydać swój film jedynie na VOD. Z taką sytuacją mieliśmy do czynienia rok temu, kiedy “Anihilacja” ostatecznie pojawiła się wyłącznie na Netflixie. Z kolei Darren Arronofsky podczas kręcenia swojego hitu zatytułowanego “mother!”, specjalnie obierał wąskie kadry z myślą o ekranach smartfonów. Choć takie podejście nie jest jeszcze popularne, to w obliczu rosnącego zainteresowania VOD należy się spodziewać, że będzie kolejnym trendem w dziejach historii przemysłu filmowego. | CHIP