TEST: Huawei Matebook 13 – sprawdzamy konkurenta MacBooków

Huawei coraz częściej pojawia się na sklepowych półkach. Nie, nie mam tu na myśli smartfonów tego producenta, które mają już przecież bardzo silną pozycję. Chodzi o laptopy. Mimo że Huawei jest dość nowym producentem w tej dziedzinie, radzi sobie zaskakująco dobrze. Najnowszy produkt chińskiego producenta – Matebook 13 – jest na pierwszy rzut oka bardzo podobny do laptopów Apple. Jest to jednak pełnoprawny ultrabook korzystający z Windows 10. Niewątpliwie w tym przypadku to właśnie z firmą z Cupertino konkuruje Huawei.
TEST: Huawei Matebook 13 – sprawdzamy konkurenta MacBooków

Zamknięty Matebook 13 jest właściwie pozbawiony szczelin. W porannym słońcu prezentuje się wyjątkowo ładnie (fot. Krzysztof Bogacki/CHIP)

Huawei Matebook 13 – specyfikacja testowanej maszyny

ProcesorIntel Core i7-8565U (4 x 1,8 GHz/4,6 GHz Turbo, 8 MB cache)
RAM8 GB LPDDR3 (wlutowane)
Nośnik danychSSD 512 GB PCIe NVMe
Układ graficznyIntel UHD 620 + NVIDIA GeForce MX 150 2 GB GDDR5 (25 W)
Ekran13″, IPS, 2160 x 1440, dotykowy
Porty2 x USB 3.1 gen. 2, 1 x mini jack 3,5 mm
System operacyjnyWindows 10 Home
Bateria3660 mAh
Wymiary15 mm x 286 mm x 211 mm / 1,3 kg
Cena5299 zł

Huawei Matebook 13 – wrażenia ogólne

Huawei Matebook 13 to niezwykle smukła konstrukcja. Obudowa ma w najgrubszym miejscu zaledwie 15 mm. Ekran ma przekątną 13″, ale laptop wydaje się mniejszy. Efekt ten osiągnięto dzięki dwóm zabiegom: redukcji ramek wokół ekranu oraz nietypowym proporcjom 3:2. Laptop jest więc nieco “wyższy” po otwarciu, za to “węższy” niż przywykliśmy.

Niska masa i solidna obudowa czyni z Matebooka 13 świetnego towarzysza podróży (fot. Krzysztof Bogacki/CHIP)

Cała obudowa z zewnątrz została wykonana z metalu. Srebrne, gładkie powierzchnie prezentują się nadzwyczaj elegancko. Pokrywa ekranu jest przy tym bardzo sztywna – obudowa spełnia swoją rolę znakomicie i nic się tu nie gnie. Od spodu widzimy solidne, gumowe “nóżki” oraz wlot powietrza. Cała konstrukcja jest bardzo lekka, waży jedynie 1,3 kg. Jak na metalowego, 13-calowego laptopa z dotykowym ekranem – naprawdę niewiele. Matebook 13 wygląda bardzo efektownie, a jednocześnie nie efekciarsko. Niewątpliwie to jeden z ładniejszych laptopów, które gościły przez ostatni rok w redakcji. W moim osobistym odczuciu, wygrywa w tej kategorii, chociaż MSI GS65 Stealth Thin dość wysoko podniósł poprzeczkę.

Matebook 13 jest idealny do pracy… z dala od biura. Wygląda efektownie i elegancko, więc docenią go freelancerzy, korzystający z przestrzeni coworkingowych (fot. Krzysztof Bogacki/CHIP

W przypadku drobnych laptopów częstym problemem jest niedobór portów. Matebook 13 też niestety cierpi na tę przypadłość. Z lewej strony znajdziemy port USB typu C, który służy także do ładowanie baterii oraz gniazdo mini jack 3,5 mm.

Z prawej natomiast mamy pojedynczy port USB typu C. Obsługuje on także standard DisplayPort. Aby zapobiec tym niedoborom producent dołączył specjalne urządzenie: Huawei Mate Dock 2. Z jednego portu USB typu C uzyskujemy za jego pomocą pojedyncze HDMI, D-Sub (VGA), USB typu C (o prędkości ograniczonej do standardu 3.1 generacji 1) oraz coś, czego samemu laptopowi brakuje najbardziej – pojedynczy port USB 3.1 typu A (czyli pełnowymiarowy). I to właśnie brak chociażby pojedynczego portu USB typu A uznaję za jedną z dwóch największych wad tego laptopa. Właściwie… jedynych dwóch wad, jeśli mam być całkiem szczery. O drugiej przeczytacie w dalszej części artykułu.


Na następnej stronie m.in. testy wydajności. 

Klawiatura, głośniki i touchpad

Płytka dotykowa w Huawei Matebook 13 jest bardzo szeroka, o proporcjach wyraźnie innych, bardziej panoramicznych niż ekran. Precyzja płytki jest dobra, obsługuje ona ogólnie przyjęte gesty. Jednocześnie jest, niestety, dość daleka od ideału. Dlaczego? Ponieważ Huawei zdecydowało się na konstrukcję bez wydzielonych przycisków touchpada. Na podobny ruch decyduje się wielu producentów. Niestety w przypadku Huawei Matebook 13 okazało się to być drugą wadą całej konstrukcji. Trudno bowiem wyczuć strefę kliku i nieraz, jeśli nie patrzymy na touchpad, przyciśnięcie płytki nie daje pożądanego efektu. Z pewnością jest to jednak cecha, do której da się przyzwyczaić. Jednocześnie przez ponad dwa tygodnie nie zdołałem polubić się z tym touchpadem. Szkoda, bo w tak mobilnej maszynie touchpad jest dość ważnym elementem.

Wygląda ładnie, ale touchpad w Huawei Matebook 13 ma dość dziwnie ustawione strefy kliknięć. Często, zwłaszcza przy zaznaczaniu, możecie “nie trafić” w przycisk. A wystarczyłoby wydzielić klawisze… (fot. Krzysztof Bogacki/CHIP)

Inne odczucia mam odnośnie klawiatury. Dzięki temu, że mamy tak mało przestrzeni zarezerwowanej na krawędzie laptopa, a touchpad jest szerszy niż wyższy, na klawisze pozostało stosunkowo dużo miejsca. Płytki klawiszy są duże, lekko zaokrąglone. Zupełnie nie czuć, że piszemy na niewielkim laptopie, tak długo jak nie trzeba skorzystać z bloku numerycznego, oczywiście niedostępnego w tak kompaktowej konstrukcji. Opór stawiany przez klawisze jest wyraźny, ale pozostaje dość miękki, z wyraźnie amortyzowanym finiszem. To nie jest oczywista cecha w przypadku lekkich maszyn, które zbyt często wyposażone są w klawiatury dające wrażenie, że podczas pisania stukamy palcami w deskę. W Huawei Matebook 13 nie ma tego nieprzyjemnego efektu i klawiatura jest zdecydowanie zaletą nowej maszyny rodem z Chin. Klawiatura ma także biało-niebieskie, dwustopniowe podświetlenie.

Klawisze w małym Matebooku 13 są większe niż w niejednym laptopie 15,6″. To jedna z lepszych klawiatur w sprzęcie ultramobilnym (fot. Krzysztof Bogacki/CHIP)

Filigranowa konstrukcja laptopa zwykle zwiastuje głośniki, które mogą jakością brzmienia konkurować co najwyżej z telefonami. Huawei zaskoczyło mnie nieco tym, że dwa niewielkie głośniki znajdujące się od spodu konstrukcji brzmią całkiem nieźle. Nie można ich oczywiście porównać z głośnikami z laptopów typowo multimedialnych, ale w kategorii konstrukcji ultramobilnych mogą stawać w szranki z każdym innym urządzeniem. Są dość głośne, tony średnie brzmią dobrze, wysokie nie są przesadnie piskliwe, natomiast niskie… niskich oczywiście nie ma. Nie spodziewaliście się chyba ultrabooka z subwooferem, prawda?

Ciekawostką jest także… włącznik. Co w nim niezwykłego? Huawei wbudowało weń czytnik linii papilarnych zgodny z systemem identyfikacji Windows Hello. Tym samym w dość naturalny sposób możemy logować się do systemu, po prostu przykładając palec. Czytnik działa wyjątkowo sprawnie. Nic dziwnego, skoro producentem jest Huawei – firma, której czytniki linii papilarnych są z jednymi najlepszych w smartfonach.

Ekran, czyli 13 cali dotyku

Konstrukcja chińskiego giganta została wyposażona w ekran o przekątnej 13″ i rozdzielczości 2160 x 1440 pikseli. Jest to panel IPS, wyposażony w możliwość obsługi dotykowej. Producent chwali się, że pokrycie barw sRGB wynosi aż 100 procent, a dla palety NTSC przekracza 70 procent. Sprawdziliśmy to za pomocą kolorymetru DataColor Spyder.

Na 13-calowym ekranie Matebooka 13 mieści się dużo treści w pionie. Jeśli pracujecie z tekstem, docenicie jego proporcje ekranu 3:2 (fot. Krzysztof Bogacki/CHIP)

Okazuje się, że Huawei nie mija się z prawdą. Uzyskany wynik to 99,9 procent pokrycia barw sRGB oraz 71 procent palety NTSC. Maksymalna jasność ekranu jest wysoka i wyniosła 304 cd/m2. Kontrast maksymalny wynosi natomiast 820:1. Warto zaznaczyć, że jasność jest regulowana automatycznie. Można też regulować ją ręcznie, co polecam, bo nieraz automatyczna regulacja skutkuje dość nagłymi i silnymi zmianami iluminacji. Panel IPS zastosowany w Matebooku 13 może pochwalić się naprawdę szerokimi kątami widzenia. Sterowanie dotykowe działa natomiast bez najmniejszego zarzutu. Jest precyzyjne, na tyle, na ile ta metoda sterowania może być precyzyjna.

Mobilność – jak Matebook 13 radzi sobie w trasie?

Laptop tak niewielki jak Huawei Matebook 13 aż prosi, by zabrać go w podróż. Ja zabrałem go w dwie, jeśli nie liczyć kilku niewielkich wypadów na miasto, by spokojnie popracować w kawiarni. Lekki, srebrny ultrabook Huawei był ze mną w Barcelonie podczas MWC 2019 oraz w Katowicach na IEM. W obu przypadkach posłużył do stworzenia materiałów z wydarzenia, a przy tym nie wadził w przemieszczaniu się. Lekki, poręczny notebook zdobył moje uznanie jedną, bardzo ważną cechą: czasem pracy na baterii.

W typowym użytkowaniu, kiedy na komputerze mamy uruchomione wyłącznie kilka kart przeglądarki i edytor tekstu, przy jasności ustawionej na stałe na 50 procent maksymalnej wartości, czas pracy na baterii sięgał aż 8 h 42 minut. Pod pełnym obciążeniem (uruchomiona gra “World of Warships”) Huawei Matebook 13 jest w stanie pracować nieprzerwanie przez 71 minut. Jeżeli chodzi o odtwarzanie wideo, film na Netflixie (jedyna otwarta karta przeglądarki) był odtwarzany przez 9 h i 32 minuty. To co szczególnie przyjemne w przypadku Huawei Matebook 13 to szybkość ładowania baterii. Producent deklaruje, że 15-minutowe ładowanie skutkuje stanem naładowania pozwalającym na 2,5 h pracy. Sprawdziłem to. Po 15-minutowym ładowaniu stan baterii został oceniony przez system 37 procent. Na baterii “ujechaliśmy” wówczas 2h 18 minut.

Wydajność czyli co potrafi i7-8565U w komplecie z MX150?

Ultrabooki, a niewątpliwie do tej kategorii maszyn zalicza się testowany przez nas model Huawei, nie są stworzone do bicia rekordów wydajności. Są za to dostatecznie wydajne, by sprostać typowym zadaniom jakie mogą czekać na komputer mobilny: praca z przeglądarką internetową, edytorem tekstu, arkuszem kalkulacyjnym czy multimediami. W przypadku Huawei Matebook 13 można do tego dołożyć także gry, chociaż oczywiście istnieje w tym przypadku kilka ograniczeń. Najbardziej istotnym jest oczywiście karta graficzna, która w przypadku testowanego modelu wybija się wyraźnie ponad przeciętną dla tej klasy komputerów. Jest to bowiem dobrze znany GeForce MX150 wyposażony w 2 GB pamięci GDDR5. Warto przy tym zaznaczyć, że nie jest to najczęściej spotykany wariant tej karty, ograniczony do 10W TDP, a silniejszy, z TDP na poziomie 25W. Zaczniemy jednak od testów wydajności ogólnej.

Tandem Core i7-8565U i GeForce MX 150 w wersji 25W – jak się sprawdzą?

Pierwsze dwa testy: PCMark 10 oraz PassMark 9.0 badają wydajność ogólną, korzystając przy tym ze wszystkich kluczowych zasobów komputera. Widać, że Huawei nie poskąpiło środków na lepszy niż standard nośnik danych, a procesor Core i7-8565U (Whisky Lake U) także sprawdza się bardzo dobrze. Nie jest zaskoczeniem wynik uzyskiwany w testach korzystających z GPU – GeForce MX 150, szczególnie w wydaniu 25-watowym, jest znacznie szybszy niż jakakolwiek integra.

Wynik ogólny w PCMark 10 Extended jest bardzo wysoki jak na ultrabooka.
Wyniki cząstkowe – w Matebooku 13 wszystko pracuje jak należy. Przydać mogłaby się nieco większa pojemność RAM.
Wyniki cząstkowe w Passmark 9.0 ujawniają, że Matebook 13 posiada nie tylko szybki procesor, ale też bardzo wydajny nośnik danych oraz przyzwoitą kartę graficzną. Ta ostatnia może stanowić nie lada atut w porównaniu z innymi laptopami ultramobilnymi.

Wydajność nośnika danych, wyprodukowanego przez Western Digital/San Disk dysku SSD PCIe NVMe o pojemności 512 GB jest wysoka. W popularnym programie CrystalDiskMark dysk uzyskał 3443 MBps w odczycie sekwencyjnym oraz 2533 MBps w zapisie. To dobry rezultat i jednocześnie bezpośrednia przyczyna błyskawicznego uruchamiania się komputera. Dysk całkiem nieźle radzi sobie także z dużymi porcjami małych plików.

Wydajność zamontowanego w Matebooku 13 nośnika SSD to odpowiedź na pytanie dlaczego ten komputer uruchamia się ledwie w kilka sekund.

Czas na zmierzenie wydajności samego CPU. Do tego dobrze nadaje się test Cinebench, który przepuściliśmy w dwóch wersjach: używanej dotąd R15 oraz najnowszej R20. Procesor Intel Core i7-8565U to czterordzeniowa jednostka taktowana 1,8 GHz, w razie potrzeby osiągająca 4,6 GHz. Oczywiście posiada aktywne HT, zatem może pracować z ośmioma wątkami na raz. Procesor dysponuje 8 MB pamięci cache L3. Gdy nie potrzeba wydajności graficznej ujawnia się także iGPU tego procesora: doskonale znany UHD 620.

Rezultat uzyskany w Cinebench R15. Przez cała lata podobne wyniki były zarezerwowane dla układów desktopowych.
Inny sposób liczenia, inna punktacja – Matebook 13 wprowadza nowego Cinebencha R20 do naszej procedury testowej.

Jak można było przypuszczać, Whisky Lake U, będący rozwinięciem Kaby Lake U, dysponuje podobną wydajnością co Core i7-8650U, chociaż pewien wzrost jest zauważalny. Zastosowany w laptopie Huawei procesor Intela jest, owszem, jednostką energooszczędną, ale bardzo wydajną. Zadania takie jak np. montaż wideo na tym laptopie nie będzie stanowiło problemu.

Przejdźmy do wydajności związanej niewątpliwym atutem testowanego ultrabooka – układu graficznego. NVIDIA GeForce MX 150, wyposażony w 2 GB GDDR5, to oczywiście układ o ograniczonych możliwościach. Składa się z 384 jednostek obliczeniowych CUDA i jest taktowany 1469 MHz, a w trybie Boost sięga do 1532 MHz. Jednocześnie 64-bitowa szyna pamięci graficznych powoduje dość wyraźne ograniczenie wydajności karty. Z drugiej strony, karta wykorzystuje jedynie cztery linie PCIe i pobiera stosunkowo niewiele prądu.

W teście 3DMark Time Spy wynik 1182 punkty nie rozczarowuje i jest wyższy niż w przypadku laptopów z kartami GeForce MX 150 w ograniczonej wersji (10W). Takie konstrukcje zwykle osiągają około 900 punktów. Także test Fire Strike ukazuje dość duże możliwości karty graficznej, oczywiście jak na segment ultramobilny. Laptopy z 10-watową wersją MX 150 osiągają w tym teście około 2500 punktów. Laptop Huawei radzi sobie zatem znacznie lepiej.

Także w teście Unigine Superposition uzyskany wynik jest co najmniej zadowalający. Rezultaty testów syntetycznych są zaskakująco wysokie.

Podobne rezultaty uzyskane w programach testujących związanych z wydajnością graficzną budzą pewne nadzieje jeśli chodzi o wydajność Huawei Matebook 13 w grach.

Ultrabook nadający się do gier? Brzmi nieprawdopodobnie, ale okazuje się być całkiem realne. Laptop produkcji chińskiego giganta jest w stanie sprostać wymaganiom graczy, którzy są w stanie pójść na pewne kompromisy. Oczywiście nie mówimy tu o uruchamianiu gier najbardziej wymagających, ale większość popularnych, sieciowych tytułów. Wydajność prezentujemy poniżej.

W takich ustawieniach testowaliśmy wydajność w “World of Warships”. Wysoka rozdzielczość ekranu wymusza większą wydajność.
W efektownych bitwach morskich udało się uzyskać średnio 36 klatek na sekundę. Minimalna zanotowana wartość to 27 klatek.
Ustawienia, na których testowaliśmy wydajność Matebooka 13 w “Overwatch”.
W “Overwatch” średnio uzyskaliśmy 66 klatek na sekundę, a minimalnie 40 klatek na sekundę.
Na ultrabooku Huawei uruchomiliśmy “Wiedźmina 3″… w wysokich ustawieniach i rozdzielczości Full HD. Średni wynik to 21 klatek na sekundę, minimalnie 18 klatek na sekundę. To nie jest grywalna wartość, ale obniżenie szczegółowości grafiki do mieszanki ustawień niskich i średnich powinno wystarczyć do płynnej rozgrywki.

Kultura pracy i temperatura

Mocny procesor, dość wydajna grafika, a przy tym wyjątkowo smukła konstrukcja – brzmi jak przepis na “laptopowy piekarnik”? Niekoniecznie. Huawei zamontowało w środku dwa wentylatory o średnicy 40 mm, do tego o specjalnie zaprojektowanych łopatach, co zdaniem producenta, ma prowadzić do poprawy wydajności układu chłodzenia o 25 procent względem tradycyjnie stosowanych wentylatorów. Czy tak jest w rzeczywistości?

Jak na tak niewielką konstrukcję dwa wentylatory zajmują sporo miejsca. Nietrudno jednak zrozumieć dlaczego Huawei zdecydowało się na taki właśnie krok. Zamiast jednego wentylatora, który musiałby osiągać naprawdę wysoką prędkość obrotową, dwa mogą obracać się nieco wolniej, generując ten sam przepływ powietrza.

Procesor niepoddany obciążeniu osiąga około 48 stopni. Temperatura nie wzrasta znacząco (54 stopnie) podczas pracy z aplikacjami typowo biurowymi. Gdy obciążymy CPU (za pomocą stress testu wbudowanego w Intel XTU) uzyskamy temperaturę procesora na poziomie 71 stopni (stabilnie, po 35 min wygrzewania). W grach (“World of Warships”) uzyskujemy 66 stopni na CPU i 65 na GPU. Jak przenosi się to na temperatury obudowy? Nieobciążony zadaniami Huawei Matebook 13 jest wręcz przyjemnie zimny. Obudowa w żadnym miejscu nie jest cieplejsza niż 28 stopni. Nie, nie testowaliśmy go w zimowych warunkach na CHIP Winter Challenge, a w normalnej, domowej temperaturze. Gdy zmusimy niewielkiego laptopa Huawei do wysiłku staje się oczywiście wyraźnie cieplejszy. Pod obciążeniem grą od spodu, w pobliżu ekranu, laptop zaczyna się nagrzewać. Nie przekracza jednak 45 stopni, więc nie ma ryzyka poparzenia. Robi się po prostu ciepły.

Skoro Huawei Matebook 13 jest dość chłodną konstrukcją w większości zadań, to czy jest przy tym cichy? Stanu kiedy pracuje bez wyraźnego obciążenia zmierzyć się niestety nie udało. Dlaczego? Ponieważ laptop pozostawał całkowicie niesłyszalny, zagłuszany przez szum tła. Celowo nawet sprawdziłem go o godzinie dość późnej, koło północy, kiedy miasto za oknem nieco cichnie. Szum tła (29 dB) nadal przewyższał Matebooka 13. Pod obciążeniem (gra) uzyskaliśmy natomiast 41 dB, co jest naturalnie słyszalne, ale pozostaje wartością dość niską.

Podsumowanie – czy Matebook 13 to “Macbook killer”?

Ze względu na stylistykę, profil użytkowania, a także jedną cechę, którą zostawiłem na koniec oraz oczywiście nazwę, Matebook 13 będzie często porównywany do laptopów Apple’a. Czy słusznie?

Pod pewnymi względami – owszem. Huawei, wzorem producenta iPhone’ów, ograniczyło do absolutnego minimum (a nawet poniżej akceptowalnego minimum) liczbę portów. Brak choćby jednego pełnowartościowego portu USB jest niestety wadą, przynajmniej tak długo aż większość urządzeń zewnętrznych nie przejdzie na złącza typu C. Nie do końca ratuje sytuację dołączona przejściówka. Tu Huawei zalicza minusa za ślepe zapatrzenie w Apple. Macbookiem Matebook 13 jednak nie jest. Pracuje na zwyczajnym Windows 10 Home, korzysta z dość standardowych podzespołów wewnętrznych. Jednocześnie, w przeciwieństwie do nowych konstrukcji Apple’a, Matebook 13 brak w nim złącza Thunderbolt 3. By po nie sięgnąć konieczny jest znacznie droższy Matebook X, konfiguracją zresztą w wielu aspektach zbliżony do tańszego kuzyna.

Matebook 13 to świetna maszyna, ale nie dla każdego (fot. Krzysztof Bogacki/CHIP)

Jednocześnie Huawei wzbogaciło Matebooka 13 o dość ciekawą funkcjonalność Huawei Share, wraz z opcją OneHop. Szerzej opisywaliśmy ją przy okazji premiery nowych laptopów chińskiego producenta. Ponieważ funkcjonalność ta działa wyłącznie z telefonami Huawei, nie miałem okazji przetestować jej poza wydarzeniem premierowym. Wówczas działanie było niemal nienaganne, a szybkość transferu plików między telefonem i laptopem oraz łatwość z jaką to działa, budziła uznanie.

Huawei Matebook 13 ma bardzo niewiele wad, za to naprawdę pokaźną listę zalet. Jeśli nie przeszkadza nam dość ubogi wybór portów, a touchpad z jego dziwnie rozplanowaną strefą kliknięć nie jest dla nas wyzwaniem, to Matebook 13 może okazać się wyborem wręcz idealnym dla bardzo mobilnego użytkownika. Bardzo ładny, lekki, solidnie wykonany, do tego wydajny i długo pracujący na baterii niewielki notebook zaspokaja potrzeby olbrzymiej części użytkowników. Nie jest też konstrukcją drogą. Ba, w kontekście jakości wykonania i zastosowanych podzespołów można śmiało uznać, że Huawei wyceniło Matebooka 13 bardzo agresywnie. Testowana wersja to aktualnie wydatek 5299 złotych. Za 4199 złotych można natomiast nabyć konfigurację z procesorem Core i5-8265U oraz dyskiem SSD o mniejszej, bo wynoszącej 256 GB pojemności. Wówczas ekran nie jest także wyposażony w obsługę dotykową, co w mojej ocenie nie jest wielkim ubytkiem. Mamy natomiast tę samą jakość wykonania, wciąż wydajny CPU oraz zaskakująco szybki jak na ultrabooka układ graficzny. Z tego ostatniego można zresztą zrezygnować. Konfiguracja wyłącznie z integrą Intela kosztuje 3899 złotych.

Dla kogo jest to laptop? Dla osób mobilnych, dużo pracujących poza biurem i domem, ceniących sobie estetykę używanego sprzętu i długi czas pracy na baterii. Poza tym nie ograniczających się wyłącznie do pracy, bo chociaż Matebook 13 gamingowym laptopem z pewnością nie jest, to w wiele gier możemy na nim dość swobodnie pograć.