Google I/O 2019 – prywatność, big data i sztuczna inteligencja

Przedstawiciele Google przemawiający na scenie odmieniali prywatność i bezpieczeństwo na wszystkie możliwe sposoby. Odnoszę jednak wrażenie, że to próba zaklinania rzeczywistości. Sundar Pichai nawet nie zająknął się na temat postępów prac nad programem Dragonfly, czyli wersji wyszukiwarki Google na rynek chiński, przeciwko któremu protestowała w zeszłym roku duża część załogi koncernu. Nie usłyszeliśmy też nic na temat współpracy Google z amerykańską policją, która wykorzystuje dane lokalizacyjne do identyfikowania sprawców przestępstw. Z jednej strony Google zarzeka się, że dba o dane osobowe, z drugiej bez wątpienia korzysta z nich do usprawniania swojej sztucznej inteligencji. Hasło tegorocznej konferencji “Keep making magic” wydaje się wyjątkowo trafne – w końcu te sprzeczne cele i wartości może pogodzić prawdopodobnie tylko magia.
Google I/O 2019 – prywatność, big data i sztuczna inteligencja

Lepsza kontrola nad danymi

Trzeba jednak przyznać, że koncern z Mountain View stara się wprowadzać dość przejrzyste zasady i kontrolę tego co udostępniamy poszczególnym aplikacjom jak i samemu Google. Już niebawem dostęp do tych funkcji pojawi się bezpośrednio pod awatarem w serwisie Google. Google zapewnia też, że zwiększenie mocy samych urządzeń mobilnych jak i optymalizacja wspomnianych algorytmów uczenia maszynowego, rozwiązują problem przechowywania wrażliwych danych w chmurze. Podobnie ma wyglądać sytuacja z urządzeniem Hub Max, czyli realizacją inteligentnego domu. Urządzenie kosztuje 230 dolarów (około 900 złotych) i będzie dostępne niebawem w USA, Wielkiej Brytanii i Australii. Natomiast cenę mniejszego Nest Huba obniżono do 130 dolarów (około 500 złotych). Oba niestety nie będą dostępne do kupienia w Polsce.

Tryb incognito niedługo zagości także w mapach Google i w serwisie YouTube (fot. Google)

SI w telefonie bez łączenia się z internetem

Teraz z naszego własnego “Hala” (w postaci Asystenta Google) będziemy mogli korzystać bez połączenia z internetem. Wszystko dzięki usprawnieniu algorytmów uczenia maszynowego. Programistom Google udało się bowiem zmniejszyć potrzebną przestrzeń ze 100 gigabajtów do zaledwie pół gigabajta, a to oznacza, że Asystent Google będzie mógł dostosować się do konkretnego użytkownika wykorzystując moc obliczeniową smartfonu. Ma to też oczywiście drugą stronę medalu, czyli zapewne zwiększone zapotrzebowanie na energię, zatem wkrótce będziemy musieli wybierać pomiędzy wygodą jaką oferuje AI, a długością pracy na baterii.

SI Goolge do działania nie będzie już wymagała połączenia z internetem (fot. Google)

Big data

Google nie bez przyczyny podkreśla aspekt zwiększonej ochrony danych osobowych. Bowiem główną osią konferencji była sztuczna inteligencja i… big data. Nie powinniśmy się oszukiwać – uczenie maszynowe nie jest możliwe bez dostępu do ogromnych ilości danych, które nawet w formie zagregowanej i zanonimizowanej mogłyby pozwolić rozpoznać konkretną osobę. To jednak cena za dobrodziejstwa takie, jak lepsze rozpoznawania mowy, pomoc osobom niepełnosprawnym, oraz osobom z krajów słabo rozwiniętych, które nie potrafią czytać (tłumaczenia w locie), a także przewidywanie powodzi i jej skutków. To w końcu także bardziej skuteczne wykrywanie raka płuc, które może nawet o połowę zwiększyć skuteczność wykrywania tej choroby, a w efekcie zapobiec przedwczesnej śmierci.

SI Google prognozuje powodzie i tworzy symulacje terenów zalewowych (fot. Google)

W przyszłości częściej będziemy korzystać z poleceń głosowych

Inteligentniejszy Asystent Google ma sprawić, abyśmy nie musieli w ogóle dotykać telefonu. W założeniu będziemy wydawać polecania głosowe, które z czasem będą interpretowane coraz dokładniej przez sztuczną inteligencję. Docelowo, po wydaniu krótkiego polecenia głosowego dotyczącego np. wyjazdu, asystent Google sam zaplanuje podróż, a naszym zadaniem będzie tylko zatwierdzenie lub zmiana wyborów dokonanych przez wirtualnego pomocnika. Jak będzie działało w praktyce narzędzie nazwane “Duplex for web” okaże się w drugiej połowie roku.

Android Q

10 wersja Androida pojawi się w sierpniu, a już teraz można testować nowy system Google. Jak obiecują przedstawiciele koncernu, tym razem system będzie miał możliwość aktualizacji w tle, podobnie jak w przypadku aplikacji ze sklepu Play. Android Q to przede wszystkim wsparcie dla składanych smartfonów i 5G, tryb ciemny, a także takie funkcje jak kontrola rodzicielska i Focus Mode, który sprawi, że powiadomienia nie będą nas rozpraszać. Z kolei obsługa głosowa smartfonu w trybie “Driving Mode” pozwoli wydawać polecenia systemowi operacyjnemu, bez zamykania map Google.

W Androidzie Q pojawi się funkcja kontroli rodzicielskiej (fot. Google)

Bardziej dokładne informacje w wyszukiwarce Google

Ciekawa jest też funkcja “Full Covarage”, która pojawi się w wyszukiwarce Google, czyli rozwinięty system Google News. Z jednego miejsca w wyszukiwarce zapoznamy się z najważniejszymi informacjami na temat danego wydarzenia. Informacje i reklamy będą też bardziej interaktywne , dzięki zastosowaniu modeli 3D przedmiotów bezpośrednio w wyszukiwarce Google. I tu też rodzą się pytania w związku z przegłosowaną niedawno przez Parlament Europejski ustawą o prawach autorskich. Czyżby ta zmiana miała ominąć Europę?

Wielki nieobecny – Google Stadia

Podczas głównej części konferencji nie usłyszeliśmy natomiast nic na temat Stadia, czyli ogłoszonego niedawno projektu Google, który będzie umożliwiał streamowanie gier. Projekt jest jednak najprawdopodobniej jeszcze w zbyt wczesnej fazie rozwoju, aby koncern ujawnił więcej szczegółów na jego temat, a i trzeba poczekać na rozpowszechnienie się technologii 5G, która zmniejszy opóźnienia. | CHIP