O włos od katastrofy. Prawie doszło do kolizji między satelitami SpaceX i ESA

Według ESA, ryzyko kolizji było rzędu 1 do 1000, czyli dziesięciokrotnie większe niż wynikałoby to z procedur Europejskiej Agencji Kosmicznej, wymagających wykonania manewru w celu uniknięcia potencjalnego zderzenia na orbicie. ESA po wykryciu możliwości zderzenia, poprosiła SpaceX o zejście z kursu kolizyjnego. Zaznaczając przy tym, że Aeolus Earth zajął orbitę 9 miesięcy wcześniej niż satelita Starlink 44. Amerykańska firma jednak odmówiła wykonania manewru, nie podając powodów swojej decyzji. W efekcie, europejski satelita sam włączył silniki i zmienił orbitę. Eksperci ESA podejrzewają, że SpaceX mogło mieć problemy ze sterowaniem swoim satelitą. Starlink 44 to jeden z trzech statków, które mają wykonać manewr deorbitacyjny, dzięki któremu spłoną w atmosferze. Z tego powodu SpaceX obniżyła jego orbitę, wchodząc przez przypadek na kurs kolizyjny ze statkiem należącym do ESA.
O włos od katastrofy. Prawie doszło do kolizji między satelitami SpaceX i ESA

23 maja SpaceX wystrzeliła 60 podobnych obiektów, z których większość znajduje się obecnie na wysokości od 440 do 550 kilometrów nad powierzchnią Ziemi. Miesiąc później, firma straciła jednak kontakt z 3 ze swoich satelitów. Docelowo, na niskiej orbicie okołoziemskiej ma się znaleźć konstelacja 12 tysięcy satelitów telekomunikacyjnych, której celem będzie zapewnienie dostępu do internetu w każdym miejscu na Ziemi.

SpaceX potrzebuje 10 miliardów dolarów, aby uruchomić internet satelitarny

Co ważne, w przestrzeni kosmicznej nie ma żadnego “prawa drogowego”, które by regulowało podobne kwestie. Istnieją co prawda traktaty międzynarodowe dotyczące wykorzystania przestrzeni kosmicznej. Są one jednak bardzo ogólne i w większości zostały podpisane w latach 70 ubiegłego wieku. Z roku na rok jednak obiektów w przestrzeni kosmicznej będzie przybywało, co zwiększy ryzyko zaistnienia podobnych przypadków w przyszłości. | CHIP