Obszar ten, zwany również punktem libracyjnym, stanowi punkt, w którym przyciąganie grawitacyjne Ziemi i Słońca wyrównuje się. Oznacza to, że umieszczony tam obiekt może pozostać w stanie spoczynku. Tak właśnie było z Chang’e 5, która po około sześciomiesięcznym pobycie w punkcie Lagrange’a zaczęła przemieszczać się w stronę Księżyca.
Czytaj też: Chang’e 6 wybierze się na Księżyc. Celem próbki pochodzące z niewidocznej strony
Niestety, Chińczycy rzadko wydają oficjalne komunikaty, które mogłyby wyjaśnić, co w danym momencie planują przedstawiciele tamtejszej agencji. Jest to dość zaskakujące, szczególnie jeśli wziąć pod uwagę fakt, że Państwo Środka ma ogromne aspiracje w zakresie podboju kosmosu. Co więcej, nie są to jedynie puste słowa, ponieważ chińskie instrumenty dotarły już nie tylko na Srebrny Glob, ale również na Marsa.
Sonda Chang’e 5 niedawno dostarczyła na Ziemię księżycowe próbki
Nie wiemy jednak, jakie przyczyny stoją za decyzją o powrocie Chang’e 5 z punktu Lagrange’a i przelot w stronę naszego naturalnego satelity. Obserwacje wykazały, że sonda zmieniła swoją orbitę już 30 sierpnia. W dalszym przebiegu jej poczynań kluczową rolę może odegrać dostępność paliwa. Istnieje bowiem możliwość, że chiński statek wykona przelot tak, aby uzyskać trajektorię umożliwiającą mu przelot obok quasi-satelity 469219 Kamoʻoalewa.
Czytaj też: Chińczycy chcą zbudować kosmiczne megastruktury. Na orbicie miałyby powstać mini-miasta
Jest to o tyle prawdopodobnym scenariuszem, że owa planetoida ma być celem misji planowanej przez Chińczyków na 2024 rok. Inne cele, takie jak na przykład Wenus, wydają się nierealne, co wynika z niewielkich ilości paliwa, jakimi dysponuje Chang’e 5. Jej następca, Chang’e 6, ma polecieć na Księżyc za 3 lata w celu zebrania kolejnych próbek. Obecnie na miejscu znajduje się łazik Yutu-2, który pokonał około 800 metrów od czasu lądowania w kraterze Von Kármán.