Elektryczne rowery w Europie, czyli ograniczenia do 250 W i 25 km/h
Największe europejskie firmy zajmujące się rowerami elektrycznymi robią wszystko, co w ich mocy, aby uniemożliwić co sprytniejszym użytkownikom hakowanie układów napędowych w swoich eBike. Czy skutecznie? No… niekoniecznie, patrząc nie tylko po najnowszym ruchu w tym środowisku, ale też po tragicznych wypadkach z udziałem rowerów, których układy napędowe zostały odblokowane. Takie incydenty nie mogą przejść bez echa, co w dobie elektryfikacji jednośladów może finalnie zaszkodzić rynkowi.
Czytaj też: Popatrzcie na kolejny wyjątkowy rower elektryczny. W Polsce Aska to już jednak motorower
Zanim jednak do tego przejdziemy, warto przypomnieć, że w lwiej części krajów europejskich producenci są zmuszeni ograniczać elektryczne rowery do mocy 250 watów i prędkości 25 km/h. Po osiągnięciu tego poziomu układ napędowy przestaje zapewniać wspomaganie, co nie podoba się wszystkim rowerzystom, który po prostu go hakują. Oczywiście producenci mogą produkować mocniejsze rowery, ale wtedy prawo wymaga już ich rejestracji, wyposażenia w tablice rejestracyjne i pozbawia je np. możliwości korzystania ze ścieżek rowerowych.
W rzeczywistości jednak producenci montują w eBike naprawdę mocne silniki. Ich nominalna moc wprawdzie zawsze wynosi 250 watów, ale ta szczytowa, dostępna tylko przez pewną chwilę i zapewniająca okazalszy moment obrotowy, sięga często znacznie wyższych wartości. Te 250 watów nie wzięło się znikąd, a przez to, że znakomita większość z nas może generować taką moc podczas pedałowania.
Nowe informacje od producentów eBike. Coraz mniej podoba im się hakowanie ich sprzętów i trudno się temu dziwić
Szybsze zużycie elementów, zwiększony potencjał awarii, odmowa gwarancji, niższe bezpieczeństwo i tym samym głośne wypadki na całe kraje, a nawet świat. Proceder hakowania układów napędowych elektrycznych rowerów może naprawdę skończyć się tragicznie, co finalnie może nawet doprowadzić do jeszcze surowszych regulacji, czy nawet zmiany ich klasyfikacji. To odbije się nie tylko na użytkownikach, ale też samych producentach.
Czytaj też: Wyjątkowe elektryczne hulajnogi Unagi. Model Eleven zachwycają wagą i wyposażeniem
Nic więc dziwnego, że w ramach Konfederacji Europejskiego Przemysłu Rowerowego (CONEBI) 15 krajowych stowarzyszeń branży rowerowej w Europie i 68 firm podpisało ogólnobranżowe zobowiązanie, aby uniemożliwić właścicielom hakowanie ich e-rowerów w celu uzyskania większej prędkości i mocy. Wśród nich nie zabrakło wielkich nazw, takich jak Bafang, Bosch, Brose, Giant, GoCycle, Haibike, Gazelle, Riese & Müller, Specialized, Tern, Trek, czy Shimano.
Członkowie CONEBI wypowiadają się przeciwko wszelkiej manipulacji e-rowerami i systemami napędowymi e-rowerów, m.in. w celu zwiększenia wydajności lub maksymalnej obsługiwanej prędkości. Jazda na zmanipulowanych e-rowerach po drogach publicznych może nie tylko prowadzić do problemów technicznych, ale także skutkować poważnymi konsekwencjami prawnymi.– czytamy w liście.
Czytaj też: ARES Super Leggera to ponoć najlżejszy rower elektryczny na świecie
W ramach zobowiązania do zapobiegania temu procederowi, producenci zobowiązali się do podjęcia szeregu kroków. W skrócie? Ponownie ocenią zabezpieczenia i będą dążyć do ich ulepszenia, aby utrudnić łamanie prawa.