Podstawę dla tej technologii stanowi coś, co można porównać do obrazu z rentgena, choć zasada działania jest zgoła odmienna. Kluczem są przydrożne stacje zwane ITS, które są wyposażone w czujniki, kamery i urządzenia lidar. To właśnie do nich samochody mogą przesyłać informacje związane z innymi uczestnikami ruchu, takimi jak piesi i rowerzyści.
Czytaj też: Autonomiczna ładowarka od Volvo opiera się na modelu LEGO. Tak prezentuje się w akcji
W praktyce oznacza to, że pojazdy mogą dzielić się z innymi tym, co znajduje się w polu ich widzenia. Inne natomiast z tego korzystają, widząc potencjalne zagrożenia, które w normalnych okolicznościach byłyby ukryte przed ich wzrokiem. Badania w tej sprawie trwały trzy lata, a ich zwieńczeniem jest technologia określana mianem kooperacyjnej bądź zbiorowej percepcji.
Autonomiczne samochody mogłyby korzystać z technologii zwanej kooperacyjną percepcją
Warto podkreślić, że na wprowadzeniu takiego rozwiązania mogliby skorzystać wszyscy uczestnicy ruchu drogowego – nie tylko autonomiczne samochody. Jakby tego było mało, zwiększenie poziomu bezpieczeństwa na drogach powinno zadowolić również tych, którzy nie przemieszczają się autami, ale na przykład na piechotę bądź rowerem.
Jak zauważa Eduardo Nebot z australijskiego Centrum Robotyki Polowej, pojazd połączony z systemem ITS był w stanie śledzić pieszego zasłoniętego przez budynek – pomagały w tym dane zebrane dzięki zbiorowej percepcji. Co więcej, autonomiczny samochód zdobywał tego typu informacji na kilka sekund przed pojawieniem się pieszego w zasięgu wzroku. W efekcie auto (bądź jego kierowca) zyskiwali dodatkowy czas na reakcję w kontekście potencjalnego zagrożenia.
Czytaj też: Autonomiczne łodzie przebijają autonomiczne samochody. Trafiły już do kanałów Amsterdamu
W innej sytuacji przetestowano, jak nowa technologia sprawdzi się w przypadku pieszego zmierzającego biegiem w kierunku przejścia przez jezdnię. Okazało się, że system zadziałał prawidłowo, a samochód był przygotowany na to, że “zza winkla” może wyskoczyć nieuważny człowiek. Takie rozwiązanie mogłoby również ułatwić jazdę kierowcom tradycyjnych samochodów, którzy – zamiast inwestować w dodatkowe czujniki – mogliby poszerzyć swoją wizualną percepcję na drodze.