Sea Shadow był wyjątkowy i niewidzialny dla radarów. Trafił na złom, ale zmienił wiele

Sea Shadow, czyli w tłumaczeniu “Cień Morza” lub “Morski Cień”, to jeden z tych projektów, o których nie mówi się często, a które zmieniły wiele. Postanowiliśmy więc opowiedzieć Wam o tym eksperymentalnym wojskowym okręcie, który był wyjątkowy, a dla radarów wręcz niewidzialny. Nie bez powodu, a dlatego, że przyczynił się do rozwoju jednej z najważniejszych nowoczesnych technologii, która z całą pewnością uratowała już całą masę pilotów i marynarzy. Mowa o technikach stealth.
Sea Shadow był wyjątkowy i niewidzialny dla radarów, Sea Shadow
Sea Shadow był wyjątkowy i niewidzialny dla radarów, Sea Shadow

Mariaż SWATH i stealth, czyli co stało za Sea Shadow

Doświadczenia i obserwacje zebrane z czasów drugiej wojny wraz z rozwojem technologii oraz zimnowojennym dążeniem do osiągnięcia przewagi technologicznej nad wrogiem (ZSRR) Stany Zjednoczone prowadziły wiele tajemniczych programów. Jednym z nich był tytułowy Sea Shadow, który finalnie dał życie okrętowi o dokładnie tej samej nazwie.

Zdjęcie autorstwa PH2 Aaron Ansarov

Zanim to jednak nastąpiło, DARPA, czyli amerykańska Agencja Zaawansowanych Projektów Badawczych w Obszarze Obronności, wybrała firmę Lockheed Martin na realizację swojej wizji w połowie lat 80. ubiegłego wieku. Dla tego doskonale znanego i świetnie prosperującego przedsiębiorstwa zbrojeniowego był to bardzo lukratywny interes, bo na realizację kontraktu otrzymała całe 176 milionów dolarów, czyli odpowiednik dzisiejszych ponad 633 mln dolarów amerykańskich. 

Czytaj też: Samobieżne kołowe armatohaubice Zuzana 2. To je otrzymała niedawno Ukraina

Celem tego kontraktu było opracowanie okrętu, który połączyłby techniki stealth oraz SWATH. O ile ta pierwsza jest powszechnie znana (sprowadza się do takich konstrukcji, które minimalizują sygnaturę radarową danego obiektu), tak druga jest już dosyć egzotyczna, ale spokojnie – obie opiszemy w dalszej części artykułu.

Prace nad okrętem Sea Shadow ruszyły pomiędzy rokiem 1983 i 1985 na 4700-tonowej barce Hughes Mining. Ta zapewniała tajemniczemu projektowi schronienie przed oczami ciekawskich przez wiele lat, bo dopiero w 1993 roku świat dowiedział się o jego istnieniu. Wtedy od razu pojawiły się porównania Sea Shadow do bombowców F-117 typu stealth, co wcale nie dziwi, bo ten okręt próbował wprowadzić do żeglugi właśnie te rozwiązania, które zapewniały samolotom “niewidzialność” przed radarami. Za oba sprzęty odpowiadał zresztą Lockheed Martin.

Zdjęcie autorstwa PH2 Aaron Ansarov

Jeśli z kolei idzie o powód powstania Sea Shadow, ten najpewniej zrodził się z obawy przed francuskim pociskiem Exocet i stojącą za nim technologię “sea-skimming”. Ta zapewniała nawet małej flocie, pojedynczemu helikopterowi lub samolotowi możliwość zniszczenia znacznie większych okrętów niskim kosztem, dzięki prędkości naddźwiękowej i możliwości utrzymywania niskiego pułapu, który sprawiał, że pocisk pojawiał się na horyzoncie ledwie kilkadziesiąt sekund od trafienia. Swoje trzy grosze dorzucała też obawa przed rosyjskimi satelitami, które mogły lokalizować amerykańskie okręty. Stąd właśnie wziął się m.in. zupełnie płaski dach.

Program rozwoju Sea Shadow przebiegał kilka lat. Podczas nich wspomniana barka była jego jedynym domem, w którym to po stworzeniu okrętu realizowano wszystkie naprawy oraz modyfikacje. W nocy zaś inżynierowie wypływali na otwarte wody w ramach testów. 

Niczym okręt z innej planety. Sea Shadow zawdzięczał nietypowy wygląd dwóm podstawom projektowym

Jak wspomniałem, przy opisywaniu Sea Shadow nie sposób nie przedstawić koncepcji, z myślą o których projektanci zabrali się za pracę. Tak też SWATH jest bezpośrednio związany z projektem statków, które zamiast jednego kadłuba, mają aż dwa, przez co wyglądają i pływają tak, jakby znajdowały się na szczycie dwóch okrętów podwodnych. Przez to właśnie ten okręt nie tylko wyglądał też dziwnie, ale jak na tamte czasy, mógł nawet dla niektórych przeczyć prawom fizyki. 

Górna konstrukcja mierzącego łącznie 50 metrów długości i 21 metrów szerokości Sea Shadow przypominała z przodu trapez. Jednak różniła się od tej figury geometrycznej tym, że została stosownie przedłużona na bokach w ramach sekcji podwodnych, skrywających w sobie elektryczne silniki rozpędzające okręt do 18,52 km/h. To właśnie tak zwana konstrukcja SWATH w praktyce, która ma za zadanie przede wszystkim zminimalizować opór, jaki statek stawia falom w pobliżu powierzchni morza, a jednocześnie zmaksymalizować jego stabilność poprzez umieszczenie pod falami większości części statku niezbędnej do utrzymania go na powierzchni. 

Tego typu projekt przełożył się to na podzielenie pokładów na łącznie trzy. Tym najniższym był pokład mokry, na drugim znajdowały się generatory diesla zapewniające prąd wspomnianym silnikom elektrycznym, a tym ostatnim był pokład główny z mostkiem. Jednak SWATH nie ma nic wspólnego z tym, że Sea Shadow wygląda, jak okręt ciosany wielkim dłutem z bloku aluminium. Ten szczegół ma związek z technikami stealth.

Czytaj też: Oto 2S35 Koalicja-SW. To najnowsza rosyjska armatohaubica, która może wiele

Jako że stealth to najczęściej dążenie do skonstruowania możliwie najbardziej “płaskich” obiektów, które będą odbijać fale generowane przez radar w możliwie najbardziej odmiennym kierunku, stąd wzięły się te wszechobecne nietypowe kształty. Stealth sprawił, że projektanci Sea Shadow połączyli płaskie arkusze szarej blachy, które przypominały zbitek ostro ciosanych geometrycznych figur, przez co różne perspektywy płatały oczom obserwatorów figle co do tego, jaki dokładnie kształt przyjmuje Sea Shadow. Co ciekawe, wszystkie zewnętrzne panele zostały wskazane nie przez inżynierów, a program komputerowy ECHO I firmy Lockheed Martin, który w tamtych czasach był przełomem, pozwalając na sprawdzenie, jak skuteczny w myśl podejścia stealth będzie dany projekt okrętu/myśliwca przed jego stworzeniem. 

Zdjęcie autorstwa PH2 Aaron Ansarov

Na skrytość Sea Shadow miała oczywiście również wpływ technologia SWATH. To dzięki niej (umieszczeniu silniku pod wodą i uniesieniu kadłuba nad jej powierzchnię) okręt pływał ze zredukowanym prawie do zera śladem torowym (kilwaterem), a na dodatek był odporny na działanie pasywnych sonarów za sprawą wysoko uniesionego generatora diesla. 

Smutny koniec Sea Shadow

Z tego opisu może wynikać, że Sea Shadow to okręt idealny… ale przecież żadna marynarka nie wykorzystuje nawet trochę podobnych projektów. Co więc poszło nie tak z tym konkretnym? Odpowiedź na to pytanie przynoszą same możliwości Sea Shadow. Ten może i kiedyś był praktycznie niewidzialny dla radarów, ale dziś jego skrytość należy poddać w wątpliwość z racji rozwoju technologii.

Jednak to nie to było największym problemem. Sea Shadow był w praktyce wolny, trudny i kosztowny do stworzenia, a mimo swoich zalet, nie pozwalał pływać ze specjalnie bogatym arsenałem, aby jego użyteczność wynagradzała pozostałe wady. To wszystko sprawiło, że Sea Shadow z potencjalnej rewolucji stał się jedynie jednorazowym narzędziem badawczym, o czym poinformowano w dniu jego przedstawienia światu.

Czytaj też: Czym jest stealth? Opisujemy sztukę ukrywania się przed wrogiem, czyli nowoczesny kamuflaż

Finalnie Sea Shadow doprowadził do poprawy projektu innych okrętów na czele z niszczycielami klasy Arleigh Burke, a na dodatek dorzucił swoje trzy grosze dorzucił do poprawy systemów sterowania, automatyzacji, a nawet samej konstrukcji. Niestety zamiast do zasłużonego muzeum, w 2006 roku został wycofany z testów, a okrągłą dekadę temu sprzedano go na złom za 2,5 milionów dolarów.