“Uwolnić strzelca od celów” – to sparafrazowane słowa generała Samuela Lymana Atwood Marshalla, który zdiagnozował nieoczekiwany problem broni palnej
W przeszłości armie stawały na polach bitew “twarzą w twarz”, a dziś zamiast dźwięku stali, nad polami bitew rozbrzmiewają wystrzały ze stanowisk, które często nawet nie widzą twarzy przeciwników. Nie ważne, czy to wrogi pojazd, czy może zwyczajne koordynaty, na które należy przypuścić ostrzał — żołnierz musi liczyć się z konsekwencjami swojego działania, wykonując rozkaz “z góry”. To zresztą było celem wspomnianego generała, który w dążeniu do zdystansowania żołnierzy, chciał, aby ci strzelali na rozkaz.
Czytaj też: Pamiętacie pancerniki typu Yamato? Przypominamy największe pancerniki i okręty II wojny światowej
W książce pod tytułem Mimowolne cyborgi. Mózg i wojna przyszłości przeczytamy informację, jak to Marshall w swojej książce Men Against Fire z 1947 roku stwierdził, że “podczas II wojny światowej zaledwie 25% amerykańskich żołnierzy używało broni z zamiarem wyeliminowania przeciwnika”. Nie tylko wyeliminowania dla samego wyeliminowania, ale nawet ochrony własnego zdrowia i życia, bo w momentach, gdy przeciwnik im zagrażał.
Czytaj też: Czym są rosyjskie bombowce Su-34? To jedne z najbardziej zaawansowanych maszyn
To wbrew pozorom dobra informacja, bo ukazuje w żołnierzach człowieczeństwo, które przejawia się oporem przed oddaniem śmiertelnego strzału. Dla dowódców było to jednak problematyczne. Po co bowiem w armii żołnierze, którzy nie chcą robić tego, do czego zostali wystawieni w ramach bitwy?
Po bitwie pod Gettysburgiem, największym i najkrwawszym starciu amerykańskiej wojny secesyjnej, które rozegrało się między 1 a 3 lipca 1863 rok, z pola bitwy zebrano 27574 muszkiety. Aż 95% z nich, a więc niemal 25000 było naładowanych. Chociaż żołnierze mieli broń gotową do użycia, to z jakiegoś powodu nie oddali strzału– czytamy w książce Łukasza Kamińskiego.
Czytaj też: Rosyjski pocisk balistyczny Iskander zwany też SS-26 Stone. Czym jest i co potrafi?
Po uświadomieniu sobie tego problemu, rozpoczęto dążenie do jego wyeliminowania, czyli w skrócie sprawienia, aby żołnierz, pociągając za spust, odczuwał możliwie najmniejsze wyrzuty moralne. Rozwiązanie? Uzależnienie momentu wystrzału od wykrzyczenia rozkazu przez dowódcę. W dobie muszkietów miało to ogromny sens i odbiło się na przyszłości, bo podczas wojny w Korei wskaźnik “gotowości zabicia przeciwnika” wzrósł do 55%, a w Wietnamie do 90-95%.