Niczym latający ninja. Pocisk Hellfire R9X zabija ostrzami zamiast wybuchem w “szczytnym celu”

W ostatnim czasie wiele mówi się na temat “pocisku ninja”, który USA wykorzystało ponownie do wyeliminowania terrorysty. Trudno się temu zresztą dziwić, bo pocisk Hellfire R9X jest wyjątkowy na skalę całego znanego nam nowoczesnego uzbrojenia. Można nawet pomyśleć, że jest… przestarzały, jako że wykorzystuje do działania wręcz średniowieczne metody, ale jak zwykle, diabeł tkwi w szczegółach i pocisk Hellfire R9X jest tego świetnym przykładem.
Niczym latający ninja, Pocisk Hellfire R9X, Hellfire R9X,
Niczym latający ninja, Pocisk Hellfire R9X, Hellfire R9X,

Pociski Hellfire, czyli podstawa dla “pocisku ninja”

O pociskach Hellfire zapewne słyszeliście już nie raz i nic w tym dziwnego. To rozwijane od lat 70. ubiegłego wieku pociski powietrze-ziemia, które doczekały się całej masy wersji i obecnie są rozwijane głównie przez Lockheed Martina. Początkowo na służbę zawitał Hellfire AGM-114A, a następnie wojsko amerykańskie doczekało się kolejnych jego ulepszeń w postaci wariantu B/C, F/FA, K/K2/K2A, aż po M, N, P i na R kończąc. Mało tego, konkretne warianty USA sprzedało też innym państwom, a te przerobiły je na własne wymagania. Przykład? Robot 17, czyli wyjątkowe szwedzkie pociski antyokrętowe na bazie AGM-114B/C.

Czytaj też: Oto rosyjski BTR-90. Transporter opancerzony, który jest bojowym wozem piechoty

Innymi słowy, jest tego sporo, a różnice między wersjami sprowadzają się głównie do platformy, z której mogą zostać wystrzelone, zastosowanej głowicy bojowej, zasięgu, rodzaju naprowadzania oraz osiąganej prędkości. Warto tym samym wspomnieć o zdecydowanie najpotężniejszym i tym samym najnowszym wariancie Hellfire, czyli AGM-114L Longbow Hellfire. To już pocisk produkowany od 1995 do 2005 roku i spełniający całkowicie wymagania charakteru broni Fire and Forget.

To ostatnie oznacza, że podczas lotu w kierunku celu nie wymaga ciągłego naświetlania laserem z innego punktu. Zawdzięcza to głowicy z radarem na falach radiowych o dużej odporności na zakłócenia. Poza tym waga tego pocisku wzrosła z oryginalnych 45 do 49 kg, długość z 1,63 do 1,76 metra, a zasięg został zwiększony z tradycyjnych 8 do 9 km, choć warto wspomnieć, że niektóre Hellfire są w stanie niszczyć na dystansie 11 km. Wzmocnienia doczekała się też głowica kumulacyjna (tandemowa) typu HEAT, zyskując 1 kg wagi (do 9 kg).

Czytaj też: Nauka na rosyjskich porażkach. Amerykańskie wojsko patrzy na „drugą potęgę świata” i wyciąga wnioski

Obecnie najnowszym i ciągle produkowanym pociskiem Hellfire jest z kolei wariant AGM-114R Hellfire II o zasięgu 11 km. Ten kosztuje już 100000 dolarów i jest bardzo podobny do wspomnianej wcześniej wersji, choć cechuje go wielofunkcyjna głowica, długość 1,8 metra i system naprowadzania wymagający naświetlania celu. Jednak w całej rodzinie Hellfire to tytułowy AGM-114R9X jest tym najbardziej charakterystycznym pociskiem. Dlaczego? O tym poniżej.

Amerykański piekielny ogień, który przeraża. Oto Hellfire AGM-114R9X

To, jak działają tradycyjne pociski, wie zapewne każdy. Kiedy taki Hellfire zostanie wystrzelony (najczęściej) ze śmigłowca, samolotu czy drona. leci prosto do celu i dzięki systemom naprowadzania trafia bardzo blisko niego. Niszczy i zabija w najbardziej banalny sposób – po prostu inicjując w chwili uderzenia materiał wybuchowy w swojej głowicy. Ma to swoje plusy (trafienie kilka metrów od celu i tak może go wyeliminować), ale też minusy, bo zwiększony w ten sposób obszar rażenia generuje ryzyko trafienia w osoby postronne.

Sposób wyeliminowania tego ryzyka jest pozornie prosty. Wystarczy zamienić materiał wybuchowy na… tak naprawdę nic, bo samo bezpośrednie uderzenie kilkudziesięciokilogramowego pocisku o prędkości 1600 km/h zabije każdego, ale wymaga to bardzo, ale to bardzo precyzyjnego systemu naprowadzania nawet na cele ruchome. W tym poniekąd kierunku rozwinięto bohatera dzisiejszego artykułu – pocisk Hellfire AGM-114R9X zwany też mianem “Pocisku Ninja” i “Latającego Ginsu”.

Czytaj też: Żołnierze będą rozmawiać z dronami. Izrael opracowuje już technologię

Spójrzcie na wojskowego drona Mojave, dron Mojave, Mojave

Jednak zamiast wierzyć w bardzo celne trafienie, projektanci R9X zamienili główną głowicę wybuchową na głowicę z sześcioma bardzo wytrzymałymi ostrzami, która przed uderzeniem w cel rozkłada je. Skutki spotkania tych ostrzy z ciałem są oczywiste i choć brzmi to brutalnie, projekt tego pocisku powstał w szczytnym celu. Dlaczego? Bo praktycznie całkowicie eliminuje ryzyko zabicia i zranienia osób postronnych oraz zniszczenia otoczenia.

Ciągle jednak nie wiemy tak naprawdę nic na temat AGM-114R9X, bo jego projekt jest utrzymywany w tajemnicy. Pewne jest jednak, że wykorzystanie tego typu pocisku wymaga ogromnego rozeznania co do celu, co nierzadko obejmuje wielogodzinną obserwację osoby “na celowniku” z wykorzystaniem bezzałogowego drona Reaper (“Żniwiarza”). Ten w odpowiednim momencie (np. kiedy ofiara wyjdzie na balkon lub zbliży się do okna) jest w stanie wystrzelić “pociski ninja” na niczego niespodziewający się cel, który w efekcie zostanie brutalnie posiekany.