Alert RCB do kosza? W jego miejsce aplikacja instalowana bez naszej zgody

Nowy projekt ustawy o ochronie ludności oraz o stanie klęski żywiołowej zakłada likwidację Alertu RCB. Jego miejsce ma zająć aplikacja Regionalny System Ostrzegania, którą na smartfonie ma instalować sprzedawca. Co może pójść nie tak?
Alert RCB do kosza? W jego miejsce aplikacja instalowana bez naszej zgody

Aplikacja Regionalny System Ostrzegania zamiast Alertu RCB

O tym, że Alert RCB się nie sprawdza, nie musimy chyba nikogo przekonywać. Nie sprawdza się jednak z powodu wysyłanych treści, a nie samej formie informowania o zagrożeniach. SMS to cały czas najbardziej uniwersalna forma powiadomień o największym możliwym zasięgu.

Ciężko powiedzieć, czy to właśnie z powodu spadku zaufania do Alertu RCB, czy są ku temu inne przesłanki, ale samo Rządowe Centrum Bezpieczeństwa ma zgodnie z projektem przestać wysyłać powiadomienia SMS. Co nie oznacza, że wcale ich nie będzie. SMS-y informujące o zagrożeniu będą wysyłać operatorzy, co ma kontrolować MSWiA. Ogółem kompetencje dyrektora Rządowego Centrum Bezpieczeństwa ma przejąć minister MSWiA. Oprócz tego pojawi się druga forma powiadomień, przychodzących z aplikacji mobilnej Regionalny System Ostrzegania.

Czytaj też: Doczekaliśmy się. Seria Huawei Mate 50 zadebiutowała oficjalnie

W jaki sposób rząd chce zmusić zachęcić nas do instalacji aplikacji? Przerzuci to na autoryzowanego sprzedawcę. Zgodnie z projektem ma on, o ile jest to techniczne możliwe, instalować aplikację mobilną RSO na telekomunikacyjnych urządzeniach końcowych sprzedawanych użytkownikom.

Pomysł jest genialny w swojej prostocie. Operatorzy, sklepy, sprzedawcy internetowi będą zwyczajnie instalować na smartfonach rządową aplikację i każdy z nas będzie z niej korzystać. A nawet nie tyle korzystać, ile to wszystko będzie samo działać. Zaraz, co?!

Czytaj też: Philips na IFA 2022. Sprawdziliśmy nowe flagowe telewizory, słuchawki i soundbary

Dlaczego pomysł na aplikację Regionalnego Systemu Ostrzegania nie ma sensu? Wróćmy do czasów covidowych

Projekt ustawy nie precyzuje, w jaki sposób sprzedawca miałby instalować aplikację na smartfonach. Nowych, otrzymanych prosto od producenta, nigdy nie uruchamianych, zapakowanych w dokładnie zafoliowane, fabryczne opakowania. Ale załóżmy, że zrobi to w jakiś magiczny sposób bez otwierania zestawu.

Aplikacja, jeśli nie jest wgrana przez producenta, nie zacznie, w równie magiczny sposób działać i wysyłać nam automatycznych komunikatów. Przede wszystkim, nie będzie miała do tego uprawnień. Aby je otrzymać, użytkownik musi je nadać, czyli najpierw uruchomić aplikację i przeklikać odpowiednie zgody. Dodatkowo smartfon może uznać ją za program zbytnio obciążający akumulator i nie pozwolić jej na stałe działanie w tle. Co dodatkowo odetnie użytkownika od powiadomień. Smartfon musi mieć też stały dostęp do Internetu, aktywną lokalizację (bo skąd będzie wiadomo, że użytkownik jest na obszarze zagrożonym), no i zwyczajnie każdy musi ten smartfon posiadać. Jeśli wszystkie powyższe kwestie zostaną spełnione, aplikacja Regionalny System Ostrzegania będzie działać wzorowo i wszyscy obywatele będą na bieżąco informowani o zagrożeniach.

Czytaj też: Jak wydajnego dysku SSD potrzebuję? Odpowiedź nie jest jednoznaczna, więc podpowiadamy

Wszystko to przypomina równie genialny pomysł na aplikacje Protego Safe, która miała śledzić nasze kontakty i chronić przed zakażeniem Covid19. Z mniej więcej tych samych wymienionych powodów nie miała ona prawa zadziałać. Choć rządowa farma trolli gorąco ją promowała i mam wrażenie, że w przypadku RSO mogłoby być podobnie.

Powiadomienia SMS to dzisiaj najskuteczniejsza forma informowania obywateli o zagrożeniu. Alert RCB nie był złym rozwiązaniem. Jest tylko fatalnie wykonywany i zwyczajnie to zależy poprawić, zamiast wywracać cały system do góry nogami.