Panele słoneczne zamiast lasów? Kontrowersyjna praktyka może okazać się jedyną deską ratunku

Dyskusje dotyczące skali rozwoju branży fotowoltaicznej są nieustannie podgrzewane różnymi kontrowersyjnymi opiniami. Przykład projektu budowy elektrowni słonecznej w stanie Wirginia zlokalizowanej na terenie wyciętego lasu wzbudził wiele emocji.
Panele słoneczne zamiast lasów? Kontrowersyjna praktyka może okazać się jedyną deską ratunku

Na łamach wrześniowego wydania New York Timesa pojawił się felieton autorstwa Gabriela Popkinsa, który porusza temat kontrowersyjnej budowy farmy fotowoltaicznej w stanie Wirginia. Jej powierzchnia ma wynosić docelowo 1800 hektarów. W tym celu zostanie wycięte aż 1400 hektarów dzikich lasów. Autor felietonu wyraził głębokie obawy nad tym, czy bardziej nie szkodzi takie przedsięwzięcie naturze, aniżeli pomaga.

Czytaj też: Polska firma zapowiada przełom w zastosowaniach perowskitów! Panele słoneczne to nie wszystko…

Matthew Eisenson ze State of The Planet postanowił odpowiedzieć autorowi na jego zarzuty, które wnoszą dużo nowości do rozumienia, czym są i po co są farmy słoneczne. Jego reakcję możemy przeczytać na łamach Phys.org.

Lasy do wycinki, a na ich miejsce panele słoneczne? Z technicznego punktu widzenia ma to sens

Główną (i najbardziej szokującą) myślą Eisensona jest to, że z tej samej powierzchni gruntu większą redukcję emisji gazów cieplarnianych uzyskujemy, kiedy jest on użytkowany jako farma słoneczna. Chociaż lasy pobierają spore ilości dwutlenku węgla z atmosfery, kontrolują poziom wód podziemnych, zapobiegają erozji gruntu i upiększają krajobraz, to jednak porównując ich możliwość do sekwestracji CO2 z tym, ile oszczędzamy na emisji gazów ustawiając na tym miejscu ogniwa fotowoltaiczne, okazują się nie tak „skuteczne”.

Polemikę swoją argumentuje gotowym przykładu ze stanu Wirginia, którego głównym źródłem energii jest gaz ziemny. Zatem, aby obniżyć wykorzystanie tego surowca nieodnawialnego, przejście na energię ze słońca wydaje się logiczne. Również z tego powodu, że jest to obecnie najtańsze odnawialne źródło energii dzisiaj dostępne.

W felietonie New York Timesa czytamy również, że ustawianie paneli słonecznych na polach uprawnych jest wysoce niesprzyjające działalności rolniczej. Eisenson w prosty sposób podważył słowa Popkina. Podał przykład badań Instytutu Wielkich Równin, który udowodnił, że produkcja energii słonecznej może być kompatybilna z kilkami formami rolnictwa – mowa tutaj o pastwiskach i łąkach, które można wykorzystywać jako miejsce do zainstalowania ogniw fotowoltaicznych. Podobną opinię wydał również Departament Rolnictwa i Rozwoju Obszarów Wiejskich stanu Michigan – podaje Eisenson.

Czytaj też: Drobna zmiana sprawi, że panele słoneczne osiągną maksimum wydajności! Czy granica zostanie złamana?

W reakcji na tekst Popkina zaskakuje jeszcze jedna niezwykła propozycja Eisensona, aby areały obecnie wykorzystywane do uprawy kukurydzy na etanol przekształcić na farmy słoneczne. Pola kukurydzy w USA stanowią obszar bliski powierzchni stanu Luizjana – gdyby cały ten teren wykorzystać pod działalność elektrowni, wówczas zostaną zaspokojone potrzeby energetycznego całego kraju. Przytoczył tutaj wyniki analizy, jakie pojawiły się w PV Magazine.

Czytaj też: Najlżejsze panele słoneczne na balkony. WeDoSolar chce zapewnić każdemu własną “energię ze słońca”

Temat budowy farm fotowoltaicznych na masową skalę wzbudza wiele emocji. Aby ograniczyć tempo wzrostu temperatury na świecie i tym samym zredukować emisję gazów cieplarnianych, musimy przechodzić na odnawialne źródła energii. Natomiast czy robić to kosztem zasobów leśnych naszej planety, jest pytaniem, na które każdy z nas chyba musi odpowiedzieć samodzielnie.