Test Hyundai Elantra – jak wyglądać drogo i kosztować niedużo

Hyundai Elantra to jeden z bardziej wyróżniających się modeli dostępnych na polskim rynku. Jego paradoks polega na tym, że wygląda na auto o wiele droższe, niż jest w rzeczywistości. Czy cena wpływa w jakiś sposób na jego możliwości?
Test Hyundai Elantra – jak wyglądać drogo i kosztować niedużo

Hyundai Elantra wygląda dużo drożej niż… kosztuje

Muszę przyznać, że projektanci Hyundaia skutecznie mnie uszczęśliwiają. Tucson jest jednym z najładniejszych SUV-ów, jakie możemy spotkać na polskich drogach. i20 N charakteryzuje się zadziornością początkującego adepta Krav Magi, nie tracąc przy tym uroku słodkiego podlotka i nawet Bayon, z którym nie dogadałam się w kwestii prowadzenia, nie zawodzi pod względem designu. Na wszystkie te modele patrzy się z przyjemnością, jednak wszystkie muszą ustąpić miejsca Elantrze. 

Jej uroda przyciąga wzrok i wymusza zatrzymanie się przy niej na dłużej. Z przodu mamy wydłużone reflektory zgrabnie skomponowane z grillem, a całość okraszono zestawem odważnych przetłoczeń, tworząc cholernie dynamicznie wyglądający przód.

Z tyłu wcale nie jest nudniej – reflektory również zostały wyciągnięte na boki, do tego dodano pas świetlny przechodzący przez cały tył, układający się w literę H. Nie zabrakło też odważnych, ostrych linii i przetłoczeń. Całość uzupełniają boki zaopatrzone w przetłoczenia płynnie łączące przednie i tylne linie. Nie trzeba Elantry dokładnie oglądać, aby zauważyć implementację Parametric Dynamic – stosowanego przez producenta języka projektowania polegającego na połączeniu trzech linii w jednym punkcie. 

Arkadiusz Dziermański

Choć sam jestem wielkim fanem wyglądu Elantry, wbiję tu jedną szpileczkę. Auto jest dostępne z oponami w trzech rozmiarach – 195/65R15, 205/55R16, 225/45R17. W przypadku najmniejszych i najwęższych wygląda wyjątkowo pokracznie. Efektowna limuzyna na kołach z Daewoo Tico, która sprawia wrażenie za wysoko zawieszonej. Decydując się na ten model, dopłacajcie do większych kół. Nie róbcie tego sobie i otoczeniu!

Czytaj też: Test Volkswagen Taigo – jeśli chcesz większe auto, ale SUV to za dużo

Patrz, ale lepiej nie dotykaj

Swój drogi wygląd Elantra kontynuuje również w środku. Na pierwszy rzut oka jest tutaj bardzo elegancko, choć nietypowo. W oczy rzucają się od razu trzy elementy.

Pierwszym z nich są przyciski umieszczone pod ekranem. Znajdują się na desce rozdzielczej, wciskamy je trochę bardziej z góry niż na wprost i są tak ładnie wkomponowane, jakby zostały żywcem wyjęte z auta kilka razy droższego. Drugi element to taka mała ścianka, co by nie powiedzieć parawanik, odgradzający kierowcę od pasażera. Przywodzi to na myśl starsze japońskie auta sportowe, gdzie wszystkie elementy sterowania autem były skierowane w stronę kierowcy, trochę go otaczając.

Do tego mamy jeszcze… to coś na zdjęciu wyżej. Ten element znajduje się po lewej stronie kierownicy i jeśli ktoś ma pomysł, do czego służy, to zapraszam do komentowania. Trudno uwierzyć w to, że to zwykły ozdobnik, a jedyne co mi przychodzi do głowy, to że jest to jakiś celownik pokazujący gdzie umieścić uchwyt na telefon (tylko po co?).

Szare wnętrze wygląda bardzo elegancko. Tutaj granica elegancji i kompletnej nudy jest bardzo cienka, ale takie elementy jak wspomniane przyciski oraz ładnie przełamujące szarość niebieskie podświetlenie robią robotę. Przy okazji, to zdecydowanie najwygodniejsze wnętrze do fotografowania, zaraz obok Mercedesa EQS, z jakim spotkałem się w ostatnich miesiącach. Żadnych odblasków, przebarwień, balans bieli nie głupieje… Dawno nie miałem tak prostego zadania.

Hyundai Elantra wygląda drogo, ale sporo traci w momencie, w którym zaczniemy macać wnętrze. W zasadzie wszystko lubi trochę skrzypnąć przy mocniejszym nacisku. Dominuje plastik, ale mamy też miękkie, gumowe (winylowe?) wstawki na drzwiach i gumę na desce rozdzielczej. Ogółem, pod ręką Elantra nie prezentuje się już tak drogo jak na oko.

Fotele z przodu są wygodne. W najwyższej wersji wyposażenia są elektronicznie regulowane tylko po stronie kierowcy. Zakres regulacji jest spory i możemy usiąść dosyć nisko, wręcz trochę sportowo (choć może nie aż tak bardzo, jak serwowała nam ostatnio Kia Stinger), albo podnieść siedzisko poprawiając widoczność. Ogółem widoczność jest tutaj bardzo dobra. Fotele są spore, wygodne, może nie trzymają wybitnie po bokach, ale tu mały spoiler – tym autem nie będziecie jeździć nad wyraz dynamicznie.

Tylna kanapa, podobnie jak przednie fotele testowanej wersji, jest podgrzewana. Przyciski aktywujące funkcję znajdziemy na drzwiach. Elantra to dosyć długie auto i dobrze to czuć po zajęciu miejsca z tyłu. Przestrzeni na nogi i nad głową jest dużo. Podróżowanie w cztery osoby jest bardzo komfortowe, a i w pięć bez problemu można się zmieścić. Tutaj pomaga nieco obniżony tunel środkowy.

Bagażnik ma 474 litry pojemności. Na papierze sporo, ale przez to, że jest dosyć nisko umieszczony, trochę miejsca zajmują nadkola. Mimo wszystko da się tu zmieścić dosyć dużo bagażu. Z tyłu również mamy kilka charakterystycznych elementów. Pierwszy to guzik otwierania bagażnika, który nie jest umieszczony pod klapą, jak to zazwyczaj bywa, a na wprost. Drugi to umieszczona po skosie półka za tylnymi siedzeniami. Pierwszy raz jechaliśmy Elantrą podczas opadów śniegu i przez moment myśleliśmy, że to zebrany pod szybą śnieg. No i rzecz trzecia, idealnie obrazująca cenę tego auta. Tada!

Cóż… w niektóre miejsca lepiej nie zaglądać.

Czytaj też: Test BMW X1 xDrive 23i – nowe, większe, lepsze!

Czytaj też: Test Toyota RAV4 Plug-In Hybrid – jeden wielki minus na tle wielu plusów

Hyundai Elantra ma ten sam system multimedialny co znacznie droższe modele

Elentrę możemy kupić za mniej niż 90 tys. złotych, a dostajemy ten sam system multimedialny, który znajdziemy choćby w Tusconie, a także autach Kia – EV6 czy Sportage. To dwa czytelne, miłe dla oka ekrany z dobrze zaprojektowanym interfejsem.

Po stronie kierowcy mamy do dyspozycji cztery warianty zegarów. Trzy klasyczne, które w droższych modelach zmieniają się wraz ze zmianą trybu jazdy. Tutaj możemy je zmieniać dowolnie w Ustawieniach oraz czwarty, skrajnie cyfrowy. Pomiędzy zegarami mamy dodatkowe informacje o pracy asystentów jazdy, czy statystykach podróży.

Ekran główny może być podzielony na dwie części i pozwala wyświetlać obok siebie mapę i odtwarzacz muzyki, zegar czy pogodę. Niezmiennie działa to tylko w przypadku aplikacji systemowych. Przy Android Auto (działa tylko po kablu) mamy na sztywno aplikację z lewej i nazwę podłączonego smartfonu z prawej. Bez opcji korzystania z aplikacji na pełnym ekranie lub umieszczenia dwóch obok siebie. Sam interfejs jest bardzo dobrze zaprojektowany. Działa szybko, bez opóźnień i bardzo łatwo można się odnaleźć we wszystkich ustawieniach.

Spośród cyfrowych udogodnień mamy do dyspozycji kamerę cofania. Obraz jest przeciętnej jakości, ale czytelny i bardzo płynny. Dzięki czemu kamera jest faktycznie użytecznym dodatkiem. Zabrakło tutaj jednak, znanej z droższych modeli Hyundaia funkcji, czyli wyświetlania obrazu z kamery na lusterkach na ekranie kierowcy, po włączeniu kierunkowskazu. Cóż, zwyczajnie nie ma tu kamer na lustrkach.

Opcjonalnie Elantra może być wyposażona w nagłośnienie Bose i to faktycznie robi różnicę. Dźwięk jest bardzo dobrej jakości, z przyjemnym dla ucha, miękkim basem i nieco ciepłą charakterystyką brzmienia. To naprawdę może się podobać.

Czytaj też: Test Dacia Sandero – nowe i tanie auto z salonu nie musi być złe

Wolnossący silnik nie jest dla każdego, ale to w zelektryfikowanym świecie ciekawa odmiana

Sylwia Januszkiewicz

Jak widzicie, Elantrze nie są obce rozwiązania technologiczne godne samochodu z 2022 roku,, ale kwestia silnika może być nieco kontrowersyjna. Nasza ślicznotka została bowiem wyposażona w 4-cylindrowy, wolnossący silnik o pojemności 1.6 litra i maksymalnej mocy 123 KM przy 6300 obr./min. Maksymalny moment obrotowy 153 NM osiąga przy 4500 obr./min. Jak widzicie, zmuszenie jej do dynamiki oznacza trzymanie jej na wysokich obrotach. Niestety, wiąże się to z hałasem i spalaniem znacznie wyższym niż byśmy sobie tego życzyli.

Czy  jest to wada? Nie dla świadomego klienta. Jeśli ktoś lubi bardzo dynamiczną jazdę, po prostu nie powinien decydować się na samochód z wolnossącym silnikiem. Elantra zaczyna ładnie przyspieszać od ok. 4000 obr./min., jednak poniżej takich obrotów jest raczej stateczna. Jeśli będziecie ją piłować, faktycznie da się zrobić deklarowane przez producenta przyspieszenie (10,6 s 0-100 km/h), ale wyżłopie Wam ponad 9 litrów paliwa na 100 km w mieście, podczas gdy przy spokojnej jeździe będzie to ok 7,7 – 7,9 l/100 km. Drogi krajowe z ograniczeniem do 90 km/h kosztowały nas 5,9 l/100 km, a jazda drogą ekspresową z tempomatem ustawionym na 120 km/h – 6 l/100km. Świetne wyniki, w szczególności biorąc pod uwagę to, że Elantra jest nietknięta elektryfikacją.

Skoro już wspomniałam o tempomacie, warto zatrzymać się na chwilę przy nim na chwilę. Jeżeli zdecydujecie się na Elantrę z automatyczną skrzynia biegów, już środkowa wersja wyposażenia (mamy trzy) jest zaopatrzona w inteligentny tempomat z funkcją Stop&Go, natomiast razem z manualną skrzynią biegów otrzymacie zwykły tempomat – będzie trzymał prędkość, ale sam nie zahamuje. Biorąc pod uwagę rodzaj przekładni, logiczne. Działa to sprawnie i nie ma na co narzekać, ale jest jeden system, którego w Hyundaiach nie lubię – asystent utrzymywania pasa ruchu. Znajdziecie to w każdym nowym samochodzie i zazwyczaj nie mam z tym problemu, ale w Hyundaiu ten system jest bardzo inwazyjny. Nawet delikatne zbliżenie się do lewej lub prawej linii drogi traktuje jako zagrożenie i ingeruje w jazdę. Niestety nie da się też wyłączyć go raz, a dobrze. Po każdym zgaszeniu i ponownym uruchomieniu silnika asystent utrzymywania pasa ruchu aktywuje się w konfiguracji ostrzegaj + reaguj. Żeby go wyłączyć, trzeba grzebać w Menu. ZA KAŻDYM RAZEM. Narzekałam na to przy Bayonie, narzekam przy Elantrze i będę narzekać dalej, dopóki ktoś tego po ludzku nie skonfiguruje.

Jest to tak naprawdę jedyny zarzut jakim mogę się z Wami podzielić. Poza tym, jazda Elantrą jest przyjemnym doświadczeniem. Jest wygodnie, przestronnie i po prostu  łatwo – elektryczne wspomaganie kierownicy pozwala na bezwysiłkowe manewry, zawieszenie stoi na przyzwoitym poziomie, a skrzynia biegów jest lekka i przyjemna w obsłudze. Dodatkowo nie ma tu żadnych trybów jazdy. Chcecie być eko – wyłączacie klimatyzację i zmieniacie bieg na wyższy zgodnie z sugestiami na ekranie. Chcecie tryb sport – dusicie gaz i przeciągacie biegi wedle uznania.

Czuć, że to solidne auto. Jeśli ktoś ma wątpliwości – kupując Elantrę dostajecie 5 lat gwarancji bez limitu kilometrów. To mówi wszystko o pewności producenta co do tego, że oferuje klientom porządny produkt.

Czytaj też: Test Renault Megane E-Tech EV60 – takie wnętrza aut chcemy oglądać

To jak to jest z tą ceną?

Wspominałam wcześniej o tym, że Elantra nie jest droga. Spieszę z rozwinięciem. Mamy trzy linie wyposażenia: Modern (najtańsza), Smart i Executive (najdroższa). Jeżeli zdecydujecie się na manualną skrzynię biegów, zapłacicie odpowiednio: 86 900 zł, 99 900 zł lub 109 900 zł. Za automatyczną Hyundai policzy sobie: 92 000 zł, 106 400 zł lub 126 400 zł. Do tego możecie dobrać również kilka pakietów, ale zapewniam Was, że nie przepłacicie.

Najbardziej wypasiona Elantra to wydatek 135 800 zł. Za te pieniądze dostaniecie automat ze wszystkim, co Hyundai ma do zaoferowania w tym modelu. Kamera cofania, komplet czujników, 8’’ ekran dotykowy, cyfrowe zegary 10,25’’, ładowarka bezprzewodowa do smartfonów, pakiet LED, monitorowanie martwego pola, skórzana tapicerka, wentylowane (!) przednie fotele, podgrzewane fotele z przodu i z tyłu, podgrzewana kierownica, dwustrefowa klimatyzacja z tylnymi nawiewami, system audio BOSE, 17’’ aluminiowe felgi… Niczego Wam nie zabraknie, a wycenienie tego na 135 800 zł (plus lakier, jeśli nie podoba Wam się standardowy szary) jest co najmniej uczciwe.

Jeśli interesuje Was kwota oscylująca w okolicach 100 000zł, możecie zdecydować się na linię Smart z manualną skrzynią biegów – kosztuje 99 000 zł, a dostaniecie za to LED-owe światła do jazdy dziennej, 16’’ aluminiowe felgi, podgrzewane przednie fotele, automatyczną, dwustrefową klimatyzację, łączność Android Auto i Apple Car Play (połączenie przy użyciu kabla) i taki sam pakiet bezpieczeństwa, jaki znajdziecie w linii Executive.

Jeśli komuś się wydawało, że tanie oznacza przestarzałe, zapewniam – nie macie racji, nie w tym przypadku.

Czytaj też: Test Renault Clio TCe 100 LPG – oszczędne auto na trudne czasy

Hyundaiu drogi, prosimy z Elantry nie rezygnować. Wystarczy trochę zelektryfikować

Nie będę się rozpisywać o innych konfiguracjach cenowych, ale o jednym mogę Was zapewnić – nie widziałam lepiej wycenionego sedana. O ładniejsze też trudno. Szkoda, że nie widzimy więcej egzemplarzy Elantry na polskich drogach. Coś mi mówi, że gdyby producent zaoferował klientom wersję hybrydową, rozchodziłaby się jak świeże bułeczki.

Jeśli szukacie niedrogiego sedana, koniecznie Elantrę obejrzyjcie i się nią przejedźcie. Jest tego warta!