Torpedowy paradoks. Dlaczego tak trudno jest się obronić przed podwodnymi niszczycielami?

Kiedy po raz pierwszy dowiedzieliśmy się o planie Rosji z podwodnym dronem Posejdon o napędzie jądrowym, eksperci od razu podnieśli alarm. Nie dlatego, że ten rodzaj broni wielkości autobusu sięga po głowicę jądrową, a przez to, że obrona przed nim jest praktycznie niemożliwa. W praktyce bowiem wszystkie pociski podwodne są trudne do zestrzelenia, choć z racji rozwijanych przez nie prędkości, nie brzmi to zbyt racjonalnie. Co więc się za tym kryje?
Torpedowy paradoks
Torpedowy paradoks

Niegdyś najlepszą obroną przed torpedami było niszczenie okrętów podwodnych wroga, zanim te je wystrzelą, ale dziś okazalszy zasięg torped zdecydowanie to uniemożliwia

W obecnej wersji torpedy są głównie wystrzeliwane z okrętów podwodnych za pomocą rur torpedowych. Napędza je najczęściej pojedyncza śruba napędowa, a drogę ku celowi wyznacza albo człowiek, który zdalnie nią steruje, albo pokładowy zestaw czujników. Kiedy już torpeda dotrze do celu, jej wysokowybuchowa głowica albo wybucha w kontakcie z burtą, albo bezpośrednio pod stępką, co zwykle kończy się rozerwaniem stali. O ile sonar aktywny sprawia, że taką torpedę łatwiej jest namierzyć (z takim naprowadzaniem torpeda wysyła ciągle sygnały i odbiera te, które odbijają się od wrogiego okrętu), tak inne rodzaje naprowadzania sprawiają, że jest praktycznie nie do wykrycia.

Czytaj też: Rosja grozi światu arsenałem jądrowym. Państwo pokazało Szatana na szeregu szczegółowych zdjęć

Rosyjski okręt podwodny Ufa

Torpeda może być (jak już wspomniałem) zdalnie sterowana poprzez przewody sterujące albo sterowana metodami pasywnymi, które ukrywają torpedę przed wrogimi sonarami. Sprowadza się to do pasywnego, a nie aktywnego radaru lub namierzania okrętów poprzez wyszukiwanie pozostawianych przez nie spienionych fal. Przy takich systemach naprowadzania wykrycie torpedy jest utrudnione i to nawet mimo tego, że przecinają morskie oraz oceaniczne tony z prędkością ledwie kilkuset kilometrów na godzinę, a nie kilku tysięcy. Dlatego właśnie przeciwdziałanie torpedom jest utrudnione i mimo ich istnienia od około 120 lat, nikt nie wpadł na idealne rozwiązanie.

Czytaj też: Myśliwski dron Turcji na nowych zdjęciach. Trwają testy wyjątkowego bezzałogowca

W praktyce bowiem w grę wchodzą dwa podstawowe sposoby zatrzymania torpedy – albo fizyczne jej zniszczenie, albo wprowadzenie w błąd tak, aby zaatakowała wabik. W tym drugim przypadku wszystko rozbija się o emitery fałszywego sygnału, które są w stanie oddalić torpedę od okrętu (niczym wystrzeliwane flary z helikopterów i samolotów w kontakcie z przeciwlotniczą bronią z naprowadzaniem termicznym). Nie jest to jednak idealne rozwiązanie – najlepszym jest po prostu zniszczenie torpedy, zanim ta dotrze do celu. Jednak mimo jej stosunkowo niskiej prędkości, jest to bardzo trudne – zarówno przez potrzebę wykrycia zagrożenia, jak i wykorzystania również podwodnego pociski przechwytującego.