System obrony planetarnej zdał egzamin. NASA chwali się sukcesem misji DART

Jeśli nie chcemy podzielić losu bohaterów filmów katastroficznych, to wypadałoby mieć plan działania na wypadek scenariusza, w którym w stronę Ziemi leci niebezpieczna kosmiczna skała. NASA poczyniła w tym kierunku istotne kroki.
System obrony planetarnej zdał egzamin. NASA chwali się sukcesem misji DART

A to za sprawą misji DART, której celem było przetestowanie systemu obrony planetarnej. Idealna ku temu okazja nadarzyła się, gdy astronomowie namierzyli duet Didymos – Dimorphos. Pierwszy z obiektów jest planetoidą, wokół której krąży naturalny satelita w postaci obiektu o średnicy około 160 metrów. 

Czytaj też: Łowcy asteroid zmartwieni losem ludzkości. Wszystko przez satelity

I to właśnie on był głównym celem misji z sondą DART w pierwszoplanowej roli. Statek miał stosunkowo proste założenie: miał się rozpędzić i uderzyć w powierzchnię Dimorphosa. Naukowcy z kolei zajmowali się oceną konsekwencji takiej kolizji. Niczym kamikaze, sonda powinna roztrzaskać się o wspomniany księżyc, a w pożądanym scenariuszu miało to doprowadzić do zmiany trajektorii jego lotu.

Pierwsze wrażenia były zadowalające, a eksperci związani z misją ogłosili wstępny sukces. Z czasem okazało się, że sposób poruszania się Dimorphosa względem Didymosa zmienił się na tyle, iż jego okres orbitalny uległ skróceniu o ponad pół godziny. Wskazywało to na istotne zmiany w trajektorii lotu, co było rzecz jasna zadowalające.

Misja DART doprowadziła do zmiany trajektorii lotu Dimorphosa

Dym z kolizji opadł (dosłownie i w przenośni) a NASA może jeszcze skuteczniej ocenić przebieg całego przedsięwzięcia. I okazuje się, że sytuacja jest nawet lepsza niż można było pierwotnie zakładać. Potwierdzają to zarówno “suche” dane, jak i zwykłe obserwacje. 

To, czego możemy się nauczyć z misji DART, jest w całości częścią nadrzędnej pracy NASA nad zrozumieniem asteroid i innych małych ciał w Układzie Słonecznym. Uderzenie w asteroidę było tylko początkiem. Teraz wykorzystujemy obserwacje do badania, z czego te ciała są zbudowane i jak się uformowały – a także jak bronić naszej planety, gdyby kiedykolwiek asteroida zmierzała w naszą stronę. wyjaśnia Tom Statler z NASA

Czytaj też: Asteroida uderza w Warszawę, skala zniszczeń jest niewyobrażalna. Spokojnie, to tylko symulacja

Z szacunkowych danych wynika, że uderzenie wyrzuciło w przestrzeń ponad milion kilogramów pyłu i skał. Co więcej, Didymos i Dimorphos mają podobny skład, który wskazuje na powiązania z tzw. chondrytami. Te są najpowszechniejszym typem meteorytów uderzających w Ziemię.

Zdaniem naukowców Didymos i Dimorphos mają taką samą gęstość, a pęd przeniesiony w momencie uderzenia DART w Dimorphosa był około 3,6 razy większy niż gdyby asteroida po prostu wchłonęła statek kosmiczny i nie wytworzyła żadnego wyrzutu. To z kolei prowadzi do konkluzji, jakoby najwięcej zmian w orbicie księżyca wywołało wyrzucenie materii. Oczywiście nie doszłoby do niego, gdyby nie sonda DART. Dokładne ustalenia w tej sprawie będą kluczowe w kontekście przyszłych misji: jeśli zagrożenie będzie realne, to naukowcy będą musieli precyzyjnie określić masę statku, miejsce uderzenia, czy prędkość, z jakąś dojdzie do kolizji.