Test głośnika Tronsmart Bang SE. Ten imprezowy boombox zawiesisz nawet na ramieniu

Idealny do nagłośnienia imprez w plenerze i równie przydatny do około domowych aktywności, a nawet zastosowań w pomieszczeniach. Wprawdzie forma samego głośnika i producent wskazują nam, że z głośnika Tronsmart Bang SE najlepiej korzystać w plenerze, to jego zastosowania są znacznie szersze, choć wszystkie funkcje rzeczywiście są skrojone pod imprezy w plenerze. O czym dokładnie mowa? O tym poniżej. 
Test głośnika Tronsmart Bang SE, Tronsmart Bang SE
Test głośnika Tronsmart Bang SE, Tronsmart Bang SE

Pierwsze chwile z głośnikiem Tronsmart Bang SE

Wyjątkowe nagłośnienie w plenerze – taką oto obietnicą kusi nas głośnik Tronsmart Bang SE, którego kupujemy w kartonowym pudełku. W nim głośnik jest chroniony przez dwie solidne pianki oraz folię, a oprócz niego w zestawie znajdziemy przede wszystkim instrukcję obsługi (na język polski nie liczcie), materiałowy pasek z dwoma karabińczykami oraz dwa przewody. Jeden to tradycyjny USB-A do USB-C z myślą o ładowaniu, a drugi to analogowy jack 3,5 mm. Z wykorzystaniem tego pierwszego przewodu głośnik naładujecie lub zmienicie w wielki, ale nie tak pojemny powerbank, a z pomocą drugiego (AUX) wykorzystacie go w trybie przewodowym, a nie Bluetooth, do którego został stworzony. 

Czytaj też: Test klawiatury Silver Monkey X SMGK1000. Tani model TKL z wyjątkową cechą

Głośnik Tronsmart Bang SE jest istnym przenośnym centrum rozrywkowym, co akcentuje jego twarda rękojeść z uchwytu z dwoma wypustkami. Te służą do zapięcia dołączonego (lub dowolnego innego) paska, którego możecie wykorzystać, aby chodzić z głośnikiem na ramieniu, albo po prostu do zawieszenia go np. na gałęzi. Najwięcej sensu widzę w tym drugim zastosowaniu, bo chodzenie z “plastikowym cylindrem” o wadze ponad 2 kilogramów i wielkości rzędu (około) 300 x 130 x 170 mm do najprzyjemniejszych nie należy.

W ogólnym rozrachunku ten głośnik mobilny bardzo przypomina inne głośniki tego typu na rynku, ale wyróżnia się właśnie uchwytami na “paski” z karabińczykami. Jego wygląd jest jednocześnie przyjemny dla oka, bo sprowadza się do czarnego, matowego tworzywa sztucznego, z którego przodu Tronsmart wsadził metalową siateczkę i ozdobił swoją nazwą. Podobne “ozdobniki” znalazły się na bokach cylindrów (to logo firmy) i na wierzchu samej rękojeści. 

Bang SE może pochwalić się podwyższoną odpornością, jako że w testach uzyskał certyfikat IPX6, co oznacza odporność na duże zachlapania. W skrócie? Pływać z nim nie pływajcie, ale w razie ochlapania go wodą z basenu lub jeziora, nic nie powinno mu się stać. Dba o to m.in. wielka gumowa zaślepka w tylnej części, ukryty pod gumowym wyłożeniem panel sterowania oraz szczelna obudowa. Warto jednocześnie wspomnieć o obecności filcowych okrągłych podkładek na spodzie (te jednak bardziej dbają o meble, niż zapewniają wysoką stabilność).  

Czytaj też: Test zestawu słuchawkowego Steelseries Arctis Nova 3

Sam pomysł na umiejscowienie wszystkich złączy pod uszczelką jest dobrym pomysłem. Znajdziemy pod nią złącze USB-C do ładowania, USB-A do aktywowania funkcji powerbanku lub podpięcia zewnętrznej pamięci (np. dysku), gniazdo jack 3,5 mm do trybu przewodowego oraz slot na kartę pamięci, z której również można odtwarzać zapisane utwory.

W przypadku “centrum dowodzenia” Bang SE doczekał się też bardzo intuicyjnego zestawu przycisków oraz funkcji. Przyciski nie są wprawdzie podświetlane, ale ich wizerunki wypukłe, dzięki czemu łatwiej odszukać interesujący nas przycisk po zmroku (przycisk on/off doczekał się też jednoznacznej dolinki). Dodatkowo pomagają w tym diody oraz samo podświetlenie z trzema trybami (czwarty to całkowite wyłączenie) obecne w membranach i na bokach głośnika.

Opis poszczególnych przycisków możecie podejrzeć w instrukcji, ale w dużej mierze są one dosyć proste. Tak też od lewej do prawej znalazł się przycisk:

  • on/off
  • aktywacja koniecznego trybu SoundPulse
  • ściszanie/cofanie playlisty
  • wznawianie/stopowanie odtwarzanego utwory
  • pogłaśnianie/pomijanie utworu
  • inicjalizacja parowania z drugim głośnikiem tego samego typu do trybu stereo
  • zmiana trybu podświetlenia

Wewnątrz głośnika Tronsmart Bang SE znalazł się też mikrofon (stąd wsparcie asystenta głosowego), moduł łączności Bluetooth 5.3 i zarządzający całością układ wspierający powszechny (najprostszy) kodek SBC. Wbudowany akumulator nie jest jednocześnie zbyt potężny, bo to 4000-mAh magazyn energii, który po prawie 5-godzinnym ładowaniu zapewni Wam do 24 godzin słuchania bez podświetlenia i na 50% głośności oraz 5 godzin na 100% głośności i z podświetleniem. W codziennym użytkowaniu (LED + 20-30% głośności) udało mi się uzyskać wynik ~ 10 godzin. Z tego akumulatora możecie też ładować swoje smartfony czy słuchawki, ale na spektakularne efekty nie liczcie z racji 40-watowej mocy wyjściowej. 

Brzmienie Tronsmart Bang SE

Najważniejszym elementem Bang SE jest oczywiście zaplecze audio. Ten model doczekał się łącznie dwóch niezależnych komór głośnikowych, z czego ta przednia obejmuje dwa głośniki średniotonowe i 1 pasywny radiator, podczas gdy tylna doczekała się dwóch głośników niskotonowych. Uzupełnieniem tego zestawu o paśmie przenoszenia 60-20000 Hz są pasywne radiatory na bokach (w miejscu podświetlanego okręgu), a połączenie to przekłada się na łączną moc rzędu 40 watów.

Z tym zestawem ściśle współpracuje autorska technologia SoundPulse firmy Tronsmart, która ma za zadanie wycisnąć z tych membran wszystko to, co najlepsze. W rzeczywistości możecie sprawdzić to na własnej skórze, bo Bang Mini pozwala aktywować lub dezaktywować wpływ SoundPulse na brzmienie poprzez naciśnięcie odpowiedniego guzika. Od razu usłyszymy, że brzmienie głośnika z aktywowanym SoundPulse jest głośniejsze, a przy tym pełniejsze i mniej przytłumione. 

Czytaj też: Test Krux ATAX 65% Pro RGB Wireless i przełączników Gateron Pro Yellow

W ogólnym jednak rozrachunku ciężko w Tronsmart Bang SE zobaczyć coś więcej, niż bardzo dobry (zwłaszcza w tej cenie) imprezowy głośnik. Gra głośno, basu mu nie brakuje, ale ogólna jakość przez (właśnie) podbite tony niskie, sprawia, że nie nadaje się aż tak dobrze do czegoś innego, niż konkretnego gatunku muzyki. Przez takie, a nie inne zestrojenie membran, Bang SE może i “gra dobrze”, ale bez rewelacji, jeśli nie interesuje Was wysoki poziom głośności, mobilność oraz wytrzymałość. Oczywiście o ile jesteście na to w jakimś stopniu wyczuleni, bo jeśli nie, to zapewne nie będziecie mieli żadnego problemu z korzystaniem z tego głośnika przy pochłanianiu każdego rodzaju rozrywki.

Test Tronsmart Bang SE – podsumowanie

Co tu dużo mówić, powyżej mieliście okazję przeczytać test specyficznego sprzętu do specyficznych (imprezowych) scenariuszy. Tak więc, jeśli tego właśnie szukacie, a poszczególne cechy Tronsmart Bang SE Was zainteresowały, to nie widzę przeszkód, aby wydać na niego 248,99 złotych. Jak na model do użytku poza domem, to zdecydowanie propozycja warta rozważenia i dosyć unikalna przez dołączony pas do noszenia.