Elektrownie atomowe wytwarzają szkodliwe odpady. Dzięki nowej metodzie będziemy mogli o nich zapomnieć

Jednym z największych problemów związanych z elektrowniami atomowymi jest konieczność przechowywania odpadów powstałych w czasie przetwarzania uranu. Naukowcy szukają sposobów, aby położyć temu kres.
Elektrownie atomowe wytwarzają szkodliwe odpady. Dzięki nowej metodzie będziemy mogli o nich zapomnieć

Energia jądrowa jest jednym z najwydajniejszych i najbezpieczniejszych dla środowiska źródeł – o ile nie dojdzie do radioaktywnego skażenia, rzecz jasna. Opinia publiczna jest negatywnie nastawiona do tematu przede wszystkim za sprawą wydarzeń z Czarnobyla i Fukushimy, ale osobną kwestią stanowią nie awarie, lecz konieczność magazynowania produktów rozszczepiania uranu.

Czytaj też: Broń atomowa w rękach Chin. Tak zmienia się krajobraz globalnej władzy

Wystarczy dodać, że na całym świecie funkcjonuje około 440 elektrowni atomowych. Dostarczają one około 10% energii elektrycznej wykorzystywanej w skali globu. I choć część reaktorów została w ostatnich latach zamknięta, to trwający kryzys energetyczny zmusił władze niektórych krajów do zrewidowania swoich postanowień. W efekcie co najmniej 60 reaktorów jest w budowie, a 300 kolejnych znajduje się w planach. 

Na łamach Scientific Reports ukazała się publikacja poświęcona metodzie wychwytywania izotopów promieniotwórczych z płynnych odpadów w minerale podobnym do gliny. Ten może zostać później wypalony tak, aby powstał stabilny materiał przystosowany do długoterminowego przechowywania. Jeśli doniesienia naukowców się potwierdzą, to będziemy mówić o prawdziwym przełomie w dziedzinie gospodarowania odpadami radioaktywnymi.

Elektrownie atomowe odpowiadają za produkcję około 10% światowej energii

Proponowana technologia nazywa się EUREECA i jest oparta na tzw. warstwowym podwójnym wodorotlenku, który powstaje w skażonych izotopami promieniotwórczymi wodach. Wspomniany minerał może usuwać te radioizotopy, utrwalając je wewnątrz stałej struktury. Pożądana reakcja zachodzi w ciągu kilku sekund, a kluczowy dla niej minerał stanowi zazwyczaj mniej niż 0,5% masy oczyszczanej wody. W efekcie zanieczyszczenia stają się setki razy bardziej skoncentrowane.

W toku eksperymentów okazało się, że minerał zawierał nawet 1% uranu, co jest bardzo wysoką wartością. Poza tym łatwo było od siebie odseparować poszczególne składniki, a następnie zamknąć je na stałe. Aby tak się stało minerał musi zostać podgrzany do temperatury ponad 1300 stopni Celsjusza. W takich okolicznościach warstwowy podwójny wodorotlenek zmienił się w trzy minerały: oliwin, peryklaz i spinel. W naturalnych warunkach można je spotkać na głębokości około 2500 kilometrów. 

Czytaj też: Odpady radioaktywne w szkole. To pamiątki z Projektu Manhattan

Co istotne, wymienione minerały zachowują stabilność nawet w wysokich temperaturach i ciśnieniach, jednocześnie utrzymując odporność na uszkodzenia wywołane promieniowaniem. Jakby tego było mało, radioizotopy okazały się jeszcze bardziej skoncentrowane – do tego stopnia, że ich stężenie było około 50 000 razy wyższe niż w pierwotnych ściekach. Napawa to optymizmem w kontekście walki z problemem, jakim niewątpliwie są radioaktywne zanieczyszczenia powstające w toku eksploatacji elektrowni atomowych. Kto wie, być może i w kraju nad Wisłą doczekamy dnia, w którym energia będzie pozyskiwana za sprawą rozszczepiania jąder uranu?