Elektryczne samochody wykorzystują akumulatory, dla których powoli kończący się kobalt jest arcyważnym elementem

Od lat wieszczy się katastrofę na rynku elektrycznych pojazdów, alarmując, że metale ziem rzadkich staną się albo rekordowo drogie, albo że zwyczajnie ich zabraknie. Tym jednak razem zwrócono naszą uwagę na zupełnie inny pierwiastek, bez którego elektryczne samochody przestaną powstawać. To kobalt, który jest wykorzystywany m.in. do produkcji katod akumulatorów litowo-jonowych.
Kobalt się skończy, a wraz z nim elektryczne samochody
Kobalt się skończy, a wraz z nim elektryczne samochody

Elektryczne samochody wykorzystują akumulatory, dla których kobalt jest arcyważnym elementem

Kobalt to naturalnie występujący pierwiastek, którego można znaleźć w skorupie ziemskiej, ale także w niektórych meteorytach. Co ciekawe, jest on zazwyczaj pozyskiwany jako produkt uboczny przy wydobyciu miedzi lub niklu, a choć może być produkowany poprzez różne procesy chemiczne, to jest to ostateczność, bo na tę chwilę technologia, która za tym stoi, jest zupełnie nieopłacalna w skali masowej. Obecnie większość kobaltu (dobre 70%) jest wydobywana w Demokratycznej Republice Konga, a więc niestabilnym rejonie, gdzie łamanie praw człowieka i ciągle trwające konflikty nie pomagają w zwiększeniu wydobycia, czego nie przyspiesza zresztą również nieco za mało zaawansowana infrastruktura. Stanu rzeczy nie poprawia też fakt, że w kolejce światowych producentów kobaltu znajdziemy też Chiny i Rosję, a więc państwa, z którymi coraz mniej firm chce, a nawet może robić interesy przez odpowiednio ich wątpliwe decyzje rządu i szereg sankcji.

Czytaj też: Auto elektryczne, zima i trasa przez pół Polski. Co mogło pójść nie tak?

W ogólnym rozrachunku trudno jest przewidzieć przyszłą światową dostępność kobaltu, ponieważ wiele w tej kwestii zależy od różnych czynników. Jednak wedle naukowców, którzy są autorami artykułu “Battery technology and recycling alone will not save the electric mobility transition from future cobalt shortages” opublikowanym w dzienniku Nature, globalny popyt, poziom produkcji oraz warunki polityczne i gospodarcze wspólnie mogą doprowadzić do załamania na rynku kobaltu.

Kobalt

Światowe zapotrzebowanie na kobalt jednak ciągle rośnie i nie ma zamiaru zwolnić. Wystarczy tylko wspomnieć, że w latach 1995-2019 wzrosło pięciokrotnie, podczas gdy sama cena kobaltu zalicza szalone fluktuacje, bo raz rośnie nawet czterokrotnie (2016-2018), a raz nagle spada do poziomów sprzed szalonych podwyżek. Ostatnim tego przykładem były lata 2020-2023, kiedy to kobalt podrożał trzykrotnie i choć obecnie jego cena spada, nadal jest wysoka, bo wynosi około 41000 dolarów za tonę, a więc tyle, ile m.in. przed podwyżkami w 2019 roku.

Czytaj też: Auto elektryczne wolno się ładuje? Eksperci są zgodni – to twoja wina

Wedle wyliczeń naukowców na podstawie obecnych danych, kryzys kobaltowy uderzy w globalny rynek już w 2028 roku i będzie nieunikniony. Katody akumulatorowe o niższej zawartości kobaltu mogą go złagodzić, ale nie zapobiegną mu, bo wedle naukowców niezależnie od tego, jak technologia się rozwinie, kryzys i tak nastąpi, a wszelkie działania (wydłużenie wytrzymałości, rozpowszechnienie się akumulatorów wykorzystujących mniej kobaltu) tylko mogą go załagodzić.

akumulator-litowo-siarkowy-polisiarczki

Czytaj też: Ile kosztuje ładowanie samochodu elektrycznego w 2023 r.? Elektryki przestają się opłacać

Pewne jest też, że niestabilność na rynku kobaltu będzie nadal rosła, jak zresztą zapotrzebowanie na niego…, ale nikłe światełko w tunelu ciągle jest. Nie wiadomo jeszcze bowiem, czy zwiększona podaż zostanie zaspokojona poprzez zwiększenie produkcji lub zmniejszenie wykorzystania. W tym drugim przypadku pewne jest, że podejmowane są wysiłki w celu zmniejszenia zależności od kobaltu i zwiększenia recyklingu tego metalu. Trudno z niego zrezygnować, bo w akumulatorach kobalt jest stosowany ze względu na swoje unikalne właściwości (wysoką gęstość energetyczną, stabilność i wydajność elektrochemiczną) jako element katod, zwiększając ogólną wydajność i poziom bezpieczeństwa ogniw.

Na szczęście producenci od lat zdają sobie sprawę z problemu i nie ustają w wysiłkach, by wyeliminować Kobalt z elektroniki użytkowej, zwłaszcza z akumulatorów do aut elektrycznych. Pierwsze akumulatory pozbawione Kobaltu już istnieją. Ba, Tesla implementuje akumulatory LFP w ponad połowie nowo sprzedawanych aut z serii 3 i Y, zaś Stany Zjednoczone zaproponowały niedawno inicjatywę, na mocy której do 2030 roku zniknąć mają akumulatory do aut elektrycznych powstałe na bazie Kobaltu. Może się więc okazać, że świat znajdzie rozwiązanie problemu na długo przed tym, nim skończą się globalne zapasy tego pierwiastka.