Dwa sposoby na trudne czasy w biznesie. Podejście Apple’a sprawia, że Meta przypomina mi Januszex

“Panie Mareczku, premia jest uznaniowa. A w tym miesiącu uznałem, że jej nie będzie” – taki sucharek ciśnie mi się na usta, kiedy porównałem sobie podejście Meta z działaniami Apple’a w kwestii recepty na niepewne czasy dla biznesu. Oczywiście można zrobić to w stylu wczorajszego wpisu Marka Zuckerberga, który właśnie wywala na bruk 10 tys. pracowników. Można też zrobić nieco inaczej, czego przykładem jest podejście koncernu z Cupertino.
Dwa sposoby na trudne czasy w biznesie. Podejście Apple’a sprawia, że Meta przypomina mi Januszex

Cała Dolina Krzemowa trzęsie się w posadach i coraz dokładniej przekopuje portfel w poszukiwaniu oszczędności. Styczniowa decyzja Alphabet o redukcji zatrudnienia o 12 tys. stanowisk okazała się do tej pory rekordem w tej branży.

Jak donosi Bloomberg, skutki globalnej recesji i atmosferę niepewności odczuwają również najwięksi gracze, tacy jak Apple. Fimie nie pomagają niższe od zakładanych przez Wall Street przychody za ostatni kwartał ubiegłego roku. Wyniki za obecny kwartał mogą być również lekko niższe od oczekiwań analityków.

Najnowsze plany koncernu nie zostały jeszcze podane do publicznej wiadomości, ale już teraz wiemy, że proces zaciskania pasa rozpoczął się tak naprawdę kilka miesięcy temu, w formie cięcia budżetów i spowolnienia w rekrutacji. Przewodzący firmie Tim Cook, w trakcie ostatniego spotkania z akcjonariuszami podkreślał ważność daleko idącej strategii ostrożności w kwestiach finansowych. 

Do tej pory Apple unikał masowych zwolnień, być może dzięki swojemu ostrożniejszemu podejściu do rekrutacji oraz wydawania pieniędzy w trakcie pandemii COVID-19. Ta sztuka nie udała się jednak dwóm innym gigantom Doliny Krzemowej. Znaczące cięcia zatrudnienia dotknęły niedawno tysiące pracujących dla spółek Alphabet (Google) oraz Meta (Facebook, Instagram, WhatsApp). Mark Zuckerberg zapowiedział wczoraj już drugą falę zwolnień, a cięcia obejmują zarówno działy techniczne, jak i biznesowe.

Zaciskanie pasa w Apple zaczyna się od samej góry

Skoro nie ma póki co mowy o większych cięciach w zatrudnieniu, w jaki sposób Apple zamierza nieco mocniej osadzić się w ruchomych piaskach obecnej sytuacji gospodarczej? Po pierwsze nastąpi opóźnienie w wypłatach nagród i awansach dla pracowników. Zależnie od działu bonusy przysługiwały raz lub dwa razy w roku (kwiecień i październik). Wiele wskazuje na to, że częstotliwość przyznawania nagród przejdzie na tryb roczny z terminem w październiku.

Cięcia wydatków dotkną również budżetów związanych z podróżami służbowymi. Nowe ograniczenia w tym zakresie zakładają konieczność uzyskania zgody na takie wydatki na dość wysokim szczeblu zarządzania. Swoje zarobki postanowił uszczuplić również sam Tim Cook. Dyrektor generalny Apple w 2023 roku zarobi 40% mniej (swoją drogą to nadal daje mu kosmiczne pieniądze w skali roku – 49 mln dolarów).

Czytaj też: Popełniłem największą głupotę od lat. Nie kupiłem Maca, wybrałem PC

Żeby nie było tak różowo, dział HR w Apple zamierza się również dokładniej przyjrzeć częstotliwości przychodzenia pracowników do biura. Obecna polityka koncernu z Cupertino zakłada pracę stacjonarną trzy razy w tygodniu. Niektórzy oczekują, że wzmożona kontrola obecności w biurze może być zapowiedzią rychłych zwolnień dla tych, którzy po pandemii COVID-19 zdecydowali się na pracę zdalną i do formy stacjonarnej wracać nie zamierzają.

Nie da się ukryć, że sytuacja finansowa i pozycja rynkowa obu spółek jest diametralnie różna. Wystarczy wspomnieć, że wartość rynkowa Apple’a jest nieporównywalnie wyższa (2,4 biliona dolarów, to najwyżej wyceniana firma na świecie). Kapitalizacja giełdowa Meta jest obecnie wyceniana na “skromne” 503 mld dolarów. Z kolei wartość rynkowa Alphabet wynosi 1,21 biliona dolarów. Niezależnie od liczb, mam jednak wrażenie, że pracownicy Apple’a mogą spać nieco spokojniej, w odróżnieniu od tych zatrudnionych przez Marka Zuckerberga.