Astronomowie uwiecznili koronalny wyrzut masy. Wygląda jak motyl, ale jest znacznie bardziej niebezpieczny 

W obrębie odległej strony Słońca miał miejsce koronalny wyrzut masy. Uwiecznione zjawisko może przywodzić na myśl motyla rozwijającego swoje skrzydła.
Astronomowie uwiecznili koronalny wyrzut masy. Wygląda jak motyl, ale jest znacznie bardziej niebezpieczny 

Do tak efektownej aktywności naszej gwiazdy doszło w piątek, a strumień plazmy został skierowany w stronę Merkurego, czyli najmniejszej planety naszego układu. Ta znajduje się średnio 58 milionów kilometrów od Słońca i wchodzi w regularne interakcje z koronalnymi wyrzutami masy. 

Czytaj też: Merkury spotkał się ze Słońcem, a Solar Orbiter to uwiecznił. Nagranie pokazuje, jak gigantyczna jest nasza gwiazda

Czym w ogóle są tego typu erupcje? Do ich występowania przyczyniają się plamy słoneczne, czyli pokrywające powierzchnię Słońca obszary charakteryzujące się niższymi temperaturami i nasilonymi polami magnetycznymi. Wystrzelona z tych okolic plazma przemieszcza się z ogromną prędkością, a gdy cząsteczki te docierają do Ziemi, mogą oddziaływać z tutejszą magnetosferą. 

Słońce zmierza obecnie w kierunku szczytu swojej aktywności, który powinien nastąpić w 2025 roku. W międzyczasie musimy się natomiast przyzwyczaić do rosnącej liczby koronalnych wyrzutów masy i burz geomagnetycznych, które mogą skutkować między innymi problemami z komunikacją czy awariami sieci energetycznych. 

Piątkowy koronalny wyrzut masy był skierowany w stronę Merkurego

O ile jednak w większości przypadków koronalne wyrzuty masy wyglądem przypominają pierścienie, tak tutaj mówimy o kształcie przywodzącym na myśl motyla. Jako że erupcja była skierowana w stronę Merkurego, to astronomowie nie spodziewają się, byśmy na Ziemi mogli odczuć jej skutki. Pierwsza planeta od Słońca ma znacznie słabsze pole magnetyczne od ziemskiego, dlatego jest w większym stopniu narażona na oddziaływania ze strony naszej gwiazdy.

Czytaj też: W pobliżu Ziemi może krążyć statek-matka? To nie nasz wymysł, to raport z Pentagonu

W nowożytnej historii szczególnie poważna w skutkach była burza magnetyczna z 1859 roku, której towarzyszyła podobna ilość energii, jak w przypadku detonacji 10 miliardów 1-megatonowych bomb atomowych. Kiedy “fala uderzeniowa” dotarła do naszej planety, XIX-wieczne systemy telegraficzne na całym świecie zaczęły wariować, a powstała zorza polarna była jaśniejsza niż Księżyc w pełni. Gdyby podobne wydarzenia powtórzyły się obecnie, to konsekwencje byłyby niezwykle poważne. Mówi się nawet o realizacji scenariusza, w którym długotrwałemu uszkodzeniu ulegają sieci energetyczne oraz cały internet.