Voyager 1 potrzebowała 35 lat na wejście w przestrzeń międzygwiezdną. Ten napęd umożliwi dokonanie tego samego w 5 lat

Prędkości, z jakimi poruszają się ziemskie statki kosmiczne, delikatnie mówiąc, nie powalają na kolana. Jeśli ludzkość w ogóle rozważa eksplorację innych układów, to konieczne będzie opracowanie wydajniejszych napędów. I nad tym właśnie głowią się inżynierowie.
Voyager 1 potrzebowała 35 lat na wejście w przestrzeń międzygwiezdną. Ten napęd umożliwi dokonanie tego samego w 5 lat

Ich plany są bardzo śmiałe, ponieważ mówi się nawet o opuszczeniu granic Układu Słonecznego w czasie pięciu lat. To siedmiokrotnie lepszy wynik od osiągniętego przez sondę Voyager 1, która rozpoczęła swoją misję we wrześniu 1977 roku. Proponowana koncepcja, na realizację której NASA przeznaczyła niedawno finansowanie w wysokości 175 tysięcy dolarów, wykorzystuje wiązkę mikroskopijnych cząstek napędzanych przez ablację laserową. 

Czytaj też: Najsilniejsza od 6 lat burza nawiedziła Ziemię. Nikt się jej nie spodziewał

Aby nie było zbyt pięknie, należy uczciwie zauważyć, że mówimy o wciąż teoretycznym pomyśle. Nie został on jeszcze zaprezentowany w praktyce, choć bez wątpienia jest na co czekać. Szczególnie istotny wydaje się fakt, iż taki napęd miałby umożliwić przemieszczanie nawet stosunkowo dużych statków, bo mających masę przekraczającą 1 tonę. Dla porównania, masa startowa sondy Voyager 1 wynosiła nieco ponad 800 kilogramów.

Opisywany układ napędowy wymaga wykorzystania dwóch statków kosmicznych. Jeden zajmie się wejściem na orbitę okołoziemską, podczas gdy zadaniem drugiego będzie podróż w kierunku przestrzeni międzygwiezdnej. Przed rozpoczęciem tego drugiego etapu statek numer jeden miałby wystrzelić wiązkę mikroskopijnych cząstek w kierunku statku numer dwa – kolokwialnie mówiąc – dając mu kopa na dalszą drogę.

Dzięki nowemu napędowi inżynierowie z NASA chcieliby wysłać statek kosmiczny poza granice Układu Słonecznego w mniej niż 5 lat

Jak miałoby to wyglądać z punktu widzenia nauki? Podgrzane laserami cząstki w części stopiłyby się do formy plazmy, kontynuując napędzanie dzięki zjawisku ablacji laserowej. Tak rozpędzone cząstki osiągają prędkość rzędu 120 km/s. Następnie mogą na przykład uderzać w żagiel statku bądź odpychać magnes wewnątrz niego. Efekt końcowy? Szybkie i wydajne zmierzanie w kierunku granic Układu Słonecznego.

W takich okolicznościach hipotetyczny statek kosmiczny mógłby dotrzeć do planet wchodzących w skład zewnętrznego Układu Słonecznego w ciągu roku. Osiągnięcie odległości stu jednostek astronomicznych od naszej gwiazdy zajęłoby mu 3 lata, a pięciuset – 15 lat. Przypomnijmy, iż zanim Voyager 1 znalazła się na dystansie około 122 jednostek astronomicznych minęło 35 lat. 

Czytaj też: Perowskitowe ogniwa fotowoltaiczne w sondach kosmicznych? Wystarczy jedna zmiana, by stało się to możliwe

Oczywiście ta niezwykle zasłużona dla astronomii sonda po drodze odwiedzała też różne zakątki naszego układu, lecz nie zmienia to faktu, iż wyjście poza heliosferę nieco jej zajęło. Dzięki opisywanemu napędowi dokonanie tego samego miałoby zająć statkowi o masie rzędu jednej tony mniej niż pięć lat. Jak zauważają pomysłodawcy, proponowane cząstki, znacznie cięższe od fotonów, przenoszą większy pęd i mogą przenieść większą siłę na statek kosmiczny. Dzięki temu możliwe ma być osiąganie tak imponujących wyników.