Na wstępie warto przypomnieć, że w odróżnieniu od Twittera, Substack jest platformą stanowiącą osobliwy mix bloga, newslettera i narzędzia do email marketingu. Bazuje na modelu płatnych subskrypcji, od których właściciel serwisu pobiera niewielką prowizję. Zyskujemy na tym wszyscy, bo poza brakiem reklamowych irytujących wstawek, finansowe wsparcie czytelników trafia bezpośrednio do twórców publikowanych na platformie treści.
W ramach płatnych subskrypcji zyskujemy dostęp do wszystkich publikacji danego autora (w wariancie bezpłatnym tylko do wybranych), a także możliwość bezpośredniego kontaktu przez wbudowany w Substack czat. Oczywiście z Substacka da się też korzystać bezpłatnie, a uruchomiona właśnie nowa funkcja zalicza się do w pełni otwartych, zarówno dla samych autorów, jak i czytelników.
Substack Notes, czyli Twitter na Substacku
Substack Notes wprowadza możliwość publikowania zarówno przez autorów, jak i czytelników krótkich aktualizacji tekstowych, uzupełnionych o dodatkowe elementy: zdjęcia lub GIF-y (do 6 w jednej wiadomości), formatowanie (pogrubienie, pochylenie, przekreślenie, etc.), linki do zewnętrznych stron WWW, wzmianki o innych użytkownikach, udostępnienie wpisu albo fragmentu wpisu z samego Substacka (tzw. Restack). Wpisy można “serduszkować”, podawać dalej i oczywiście komentować. Limit znaków? “Sprawdźcie sami” – zachęcają właściciele platformy.
Dla kogo Substack Notes może okazać się szczególnie przydatny? Z pewnością dla samych autorów, którzy już na tej konkretnej platformie są aktywni. I to m.in. obecnością kilku dużych nazwisk ze świata mediów, polityki oraz szeroko rozumianego showbiznesu Substack osiąga już na starcie przewagę względem innych pretendentów do spadku po Twitterze. W gronie autorów znajdują się chociażby Kareem Abdul-Jabbar (słynny koszykarz ligi NBA) czy Margaret Atwood (autorka książki “Opowieść podręcznej”).
Treści publikowane na Substack Notes można edytować i udostępniać w formie linka poza platformą. Duży plus stanowi fakt, że taki wpis jest widoczny nawet jeśli jako czytelnik nie mamy konta na Substacku. Wymaga go już jednak próba jakiejkolwiek interakcji (polubienie czy podanie dalej). Z poziomu interfejsu webowego dostępne są również funkcje dzielenia się wpisem na Facebooku oraz Twitterze.
Substack Notes i Twitter to dwa kompletnie inne światy
Pozwolę sobie tu zacytować fragment wpisu poświęconego Substack Notes, który idealnie podsumowuje ten temat: Siłą napędową tradycyjnych mediów społecznościowych opartych na reklamach jest walka o atencję. Siłą napędową sieci subskrypcyjnej są natomiast pieniądze wypłacane ludziom, którzy wykonują w niej godną pracę. W tradycyjnych sieciach społecznościowych prawie wszystkie benefity finansowe trafiają do właścicieli platform. W sieci Substack zdecydowana większość nagród finansowych (średnio 86%) trafia do twórców treści.
I tu pojawia się pewien problem, bo w mimo ogłoszenia w ubiegłym miesiącu przekroczenia poziomu 35 mln aktywnych subskrypcji i 2 mln płatnych, przepływie ponad 300 mln dolarów w stronę twórców, sama platforma nie radzi sobie najlepiej pod względem finansowym. Wiadomo, że w ubiegłym roku z Substackiem musiało się pożegnać 15% składu osobowego. Obecnie do finansowania platformy właściciele postanowili włączyć również ideę crowdfundingu.
Samo spięcie z Twitterem i ograniczenie zasięgu treści związanych z Substackiem z pewnością jego sytuacji nie poprawi. Zastanawiam się tylko czy platforma nie przegięła za bardzo w drugą stronę, skoro 10 największych twórców w serwisie zarobiło w ciągu ostatniego roku łącznie niebagatelne 25 mln dolarów? Przepraszam, ILE?!