Sprawdzamy nowy Winamp. Kultowy odtwarzacz kiedyś był na każdym komputerze, dziś to nieporozumienie

Zapraszam na ekspresową wycieczkę do świata, którego już nie ma. Świata, w którym muzykę “dyskusyjnego pochodzenia” przechowywało się w plikach MP3 na twardym dysku komputera, a do jej odtwarzania używało jedynego słusznego softu. Winamp to synonim globalnej cyfrowej rewolucji z przełomu XX i XXI wieku, który zmienił sposób konsumowania ulubionych nagrań audio na długo przed streamingiem. Po latach absencji program znów próbuje wypłynąć na szersze wody, ale dla mnie to już ciało obce. Sami zobaczcie.
Sprawdzamy nowy Winamp. Kultowy odtwarzacz kiedyś był na każdym komputerze, dziś to nieporozumienie

Winamp (na początku pisany jako WinAMP) zadebiutował 21 kwietnia 1997 roku. Program zaprojektował i stworzył od podstaw jeden młody człowiek – amerykański geek, Justin Frankel. Mając na karku zaledwie 18 lat i krótką (trwającą tylko dwa semestry) przygodę ze studiowaniem na Uniwersytecie Utah, kilka miesięcy później wpuścił do sieci pierwszą minimalistyczną wersję własnego odtwarzacza. Czy w czasach powszechnego streamingu ktoś pamięta jeszcze ten szał związany z plikami MP3?

Prostota obsługi, intuicyjny interfejs, od wersji 1.0 wbudowany equalizer, możliwość tworzenia playlisty oraz hipnotyzujące wizualizacje – to na początek wystarczyło i zagrało. Charakterystyczny plik audio (DEMO.MP3 o treści “Winamp whips the llama’s ass”) uruchamiający się po pierwszym starcie programu od wersji 1.90, został zainspirowany słowami piosenki napisanej przez Wesleya Willisa, borykającego się ze schizofrenią ulicznego muzyka z Chicago. Nie ośmielam się próbować zrozumieć przesłania.

Frankel początkowo udostępniał program bezpłatnie, ale za namową rodziców wprowadził na jakiś czas licencję shareware, która w zasadzie nie oferowała żadnych dodatkowych funkcji. Mimo to spora część użytkowników zdecydowała się zapłacić 10 dolarów opłaty licencyjnej. Solidny zastrzyk gotówki (nawet 100 tys. dol. miesięcznie) i ogromne zainteresowanie ze strony branży (w tym potencjalnych inwestorów chętnych do przejęcia projektu) przekuły amatorski projekt w poważny biznes o dość przekornej nazwie – Nullsoft. Odniesienie do Microsoftu nasuwa się samo.

Winamp podbija Windowsa i przyciąga wielkie pieniądze

Wraz z dodaniem obsługi wtyczek i możliwości zmiany wyglądu odtwarzacza, wraz z wersją Winampa 2 rozpoczyna się prawdziwa eksplozja popularności. Do końca 1998 roku aplikacja ma już setki autorskich skórek tworzonych przez społeczność użytkowników i kilkadziesiąt wtyczek rozbudowujących funkcjonalność programu. Odtwarzacz wędruje na czoło listy najczęściej pobieranych programów dla systemu Windows. W międzyczasie Justin Frankel powołuje do życia kolejny projekt. To Shoutcast – narzędzie do transmitowania własnej muzyki przez Internet.

W 1999 roku przychodzi propozycja nie do odrzucenia – America Online (AOL) chce przejąć Nullsoft za kosmiczne 100 mln dolarów. Frankel nadal kieruje rozwojem oprogramowania, ale wypuszczony w 2002 roku Winamp3 (nazwa oryginalna) nie miał już tak ciepłego odbioru wśród użytkowników. Wielu z nich narzekało na przeładowanie odtwarzacza zbędnymi bajerami i większe obciążenie dla systemu. Co więcej, Winamp3 nie miał wstecznej kompatybilności z wtyczkami do Winampa 2 oraz wsparcia dla Shoutcasta.

Do programu zaczęła wkradać się agresywna polityka promowania oferty AOL, co budziło dodatkowy opór społeczności. Część z nich decyduje się zostać przy poprzedniej wersji, co skłania Nullsoft do jej dalszego równoległego rozwijania. Dla wielu konserwatywnych użytkowników do dziś najlepszą wersją tradycyjnego Winampa pozostaje 2.9 (tzw. Winamp Classic). AOL trzyma ludzi Nullsoftu na coraz krótszej smyczy i sukcesywnie ogranicza autonomię, szczególnie buntowniczą naturę twórcy aplikacji.

Tymczasem zamiast Winampa 4, w 2003 roku świat dostaje przebudowanego Winampa 5 (w sieci krążą żarty, że “jest tak dobry, że od razu przeskoczył jedną wersję do przodu” albo “stanowi kombinację Winampa w wersji 2 i 3”). Program wśród nowości dostaje funkcję zgrywania muzyki z płyt CD (tzw. rippowania), a także zyskuje charakterystyczną niebieską skórkę (Modern). Z kolei Winamp w wersji 5.5 z 2007 roku otrzymuje pierwszą oficjalną polską lokalizację. 

Warto pamiętać, że to już czasy pierwszego iPhone’a, rosnącego w siłę iTunes Store i nadciągającej rewolucji w sposobie konsumowania cyfrowej muzyki. Winamp próbuje nadążyć, wprowadza m.in. odtwarzanie plików wideo, ale świat przecież nie stoi w miejscu. Pod koniec 2013 roku AOL ostatecznie zamyka projekt, sprzedając Nullsoft belgijskiej firmie Radionomy. Obecnie pod parasolową spółką Llama Group (nazwa nie wydaje się przypadkowa) znajdują się aż cztery odrębne projekty – Winamp, Bridger, Jamendo i Hotmix.

Winamp kiedyś i Winamp dziś to dwa odmienne wszechświaty

Rozwój Winampa zastyga na następne pięć lat i dopiero w 2018 roku pojawia się kolejna odsłona słynnego niegdyś odtwarzacza. Prawdziwy przełom dzieje się jednak dopiero na naszych oczach, bo Winamp debiutuje właśnie w formie webowej aplikacji (mobilnej i desktopowej), przypominającej bardziej serwis streamingowy, niż tradycyjny odtwarzacz plików multimedialnych sprzed dwóch dekad.

Jeśli miałbym to do czegokolwiek porównać, najbliżej będzie chyba do funkcjonalności Soundclouda połączonego z interfejsem Spotify i systemem abonamentowym Patronite. Głównym zadaniem nowego Winampa jest bowiem łączenie artystów oraz słuchaczy na jednej wspólnej platformie. Jest funkcja słuchania podcastów oraz internetowych rozgłośni radiowych, obserwowania ulubionych wykonawców, strefa fanów (lekki aspekt społecznościowy) i to na razie tyle. Reasumując, pusto i cicho.

Jeszcze nie do końca rozumiem sens istnienia nowego internetowego Winampa. Do korzystania z aplikacji trzeba założyć darmowe konto. Gorzej, że na razie nie mogę w środku znaleźć za wiele treści, a podobno do systemu zapisało się już grono ponad 20 tys. artystów (zapewne tych bardziej niszowych). Jedno wydaje się pewne – Winamp nie będzie kolejnym serwisem streamingu na modłę Spotify czy Apple Music. Ale czym on tak naprawdę będzie? Na obecnym etapie chyba jeszcze za wcześnie na ocenę.

Niszowi artyści, dziwnie wysokie miesięczne abonamenty (byłoby was stać na płacenie ekiwalentu 5 euro miesięcznie dla każdego z ulubionych wykonawców?), a to wszystko na ewidentnie słabej infrastrukturze.

Czytaj też: Uwaga komputerowe dinozaury – Winamp powraca! Nawet na Windowsa 11

Nowy Winamp ma problemy

W momencie pisania tego materiału webowy Winamp wywalił się na plecy, nie da się nawet zalogować na swoje wcześniej utworzone konto. To ja chyba na razie podziękuję za taką nowość. Dobrze, że można nadal pobrać tradycyjną aplikację Winampa na desktopa (wersja 5.9.1) i wrócić do przeszłości.

A wiecie czym zajmuje się obecnie Justin Frankel? Założył firmę Cockos i stworzył popularny w kręgach muzycznych edytor audio (DAW) o nazwie REAPER, który cieszy się szczególnym uznaniem nie tylko wśród domorosłych producentów, ale także w środowiskach profesjonalnych (zwłaszcza w branży gier wideo). Pewnie chciałby szybko zapomnieć o epizodzie w swoim życiu, kiedy napisał kontrowersyjną aplikację Gnutella (KWTW). Ja o tym wszystkim nie wiedziałem, więc muszę częściej wychylać nos spod kamienia.