Aplikacja Call Annie przypomina pewien niepokojący film sprzed lat. Nie podoba mi się ten pomysł

Było oczywiste, że prędzej czy później do tego dojdziemy. Dlaczego mamy się zatrzymywać na etapie pisania suchych promptów? Nie przyjemniej byłoby po prostu “pogadać na żywo”? Call Annie to jedna z pierwszych intrygujących prób konwersacji z generatywną sztuczną inteligencją, która przypomina namiastkę typowej wideorozmowy przez telefon. W mojej głowie projekt przywołuje skojarzenia z jednym z ciekawszych filmów, jakie widziałem w ciągu ostatniej dekady (notabene filmów mocno niepokojących i poniekąd proroczych). To jak, zadzwonicie pogadać z Anką?
Aplikacja Call Annie przypomina pewien niepokojący film sprzed lat. Nie podoba mi się ten pomysł

Call Annie to nic innego jak chatbot dostępny w formie darmowej aplikacji na telefony (na razie tylko te z systemem iOS). Po jej uruchomieniu na ekranie pojawi się avatar młodej, atrakcyjnej kobiety (pamiętajcie, że ona nie istnieje). Wystarczy nacisnąć przycisk Call Annie i możemy zacząć rozmawiać. Oczywiście trzeba zezwolić na używanie wbudowanego w telefon mikrofonu, bo bez tego się z Anką nie dogadacie. Przyda się również relatywnie dobra znajomość języka angielskiego, kiedy będziecie jej opowiadać o swoim dniu.

Sieć powoli zalewa fala krótkich filmów prezentujących Ankę w akcji (chatbot rozmawia z człowiekiem w miarę swobodnie, momentami wymaga nieco więcej czasu na wygenerowanie treści. Immersję doświadczenia wspomaga oczywiście animowany avatar, aczkolwiek gołym okiem widać, że nie mamy do czynienia z żywym człowiekiem. Przy obecnym stanie i tempie rozwoju technologii mam jednak wrażenie, że bardzo szybko przestaniemy łapać różnicę. Swoją drogą, jestem ciekaw co zmyli nas najpierw – obraz czy słowa?

Call Annie generuje treści na bazie ChatGPT

Anka wydała z siebie głos w ostatnich dniach, a dzięki społeczności Reddit wiemy, że do dyskusji wykorzystuje słynnego chatbota OpenAI – ChatGPT. Może m.in. sprawdzać pogodę i przeprowadzać podstawowe wyszukiwanie w Sieci. Twarzy Annie została wygenerowany za pomocą generatora grafik Midjourne. Z kolei mimika i ruchy ust są animowane na urządzeniu w czasie rzeczywistym, aby dopasować je do generowanej mowy. Aplikacja używa też procesora NPU wbudowanego w iPhone’a.

Nagrania konwersacji wrzucane do Sieci pokazują możliwości Call Annie w zakresie podtrzymywania konwersacji. Jasne, na obecnym etapie nie ma wątpliwości, że po drugiej stronie mamy generatywną sztuczną inteligencję – wskazuje na to nie tylko nieco robotyczny ton wypowiedzi, pauzy, a do tego sama warstwa wizualna. Ale jak długo będziemy czekać na 100-krotnie sprawniejszego w odpowiedzi chatbota, korzystającego z potencjału technologii Deep Fake?

Czytaj też: Coraz więcej krajów przeciwko ChatGPT. Sztuczna inteligencja musi podlegać kontroli

Mam niemal natychmiastowe skojarzenie z filmem “Her” z 2013 roku, w którym główną rolę zagrał Joaquin Phoenix. Opisuje on historię niezwykłej znajomości ze sztuczną inteligencją i już dekadę temu budził mój niepokój – taka wizja przyszłości nie do końca mi się podoba. Jeśli jeszcze go nie widzieliście, gorąco polecam (daje do myślenia, szczególnie w kontekście obecnie obserwowanej gorączki związanej z generatywną SI). Warto też nadmienić, że Call Annie to kolejna iteracja projektu Call Samantha, służącego do rozmowy audio z chatbotem.

Pewne obawy budzi kwestia prywatności prowadzonych z Anką konwersacji. Developerzy zapewniają, że przekazywane są jedynie transkrypcje rozmów do obróbki przez ChatGPT, a w każdej chwili użytkownicy mogą sobie zażyczyć kasowania wszelkich danych. Generalnie o tajemnicach wagi państwowej z Annie bym nie rozmawiał. Zainteresowanych testowaniem dodatkowych funkcji chatbota mogę odesłać na oficjalny kanał developera na Discordzie.  

No i na koniec prowokacyjne pytanie: nie czujecie się czasem samotni? Tak po prostu, nawet będąc między ludźmi. Na szczęście zawsze można do zadzwonić do Anki. Ona zawsze odbierze, znajdzie dla was czas, wysłucha, podpowie. Nadchodzą dziwne czasy, a ja mam jednak nadzieję, że film “Her” nie okaże się nieoczekiwanym proroctwem. Coraz częściej kino SF dogania rzeczywistość. Lepiej uważać na to, co możemy sobie wymyślić.