Tego na wojnie się nie docenia. Bezzałogowy niszczyciel czołgów pokazał swoją unikalną cechę

Na wojnie nie liczy się tylko to, jak bardzo zaawansowane i śmiercionośne są dane sprzęty, ale też to, jak łatwo jest je wykorzystać na froncie. Firma General Atomics wie o tym doskonale, co potwierdza najnowszy materiał, na którym bezzałogowy niszczyciel czołgów Mojave udowodnił swój ogromny potencjał co do szybkiego podejmowania się misji.
Tego na wojnie się nie docenia. Bezzałogowy niszczyciel czołgów pokazał swoją unikalną cechę

Z samolotu prosto na front. Dron Mojave może ruszyć na misję w rekordowo krótkim czasie

Jeśli kojarzycie drony MQ-9 Reaper oraz MQ-1C Grey Eagle, to zaprezentowany przed rokiem bezzałogowiec Mojave firmy General Atomics Aeronautical zupełnie Was nie zaskoczy. Ten dron czerpie całymi garściami ze wspomnianego duetu, łącząc kadłub Gray Eagle z ogonem Reapera po stosownych modyfikacjach projektowych. Jego awionika oraz systemy sterowania lotem są również zbliżone do obu pozostałych dronów, co zapewnia między nimi interoperacyjność, ale wyróżniają go dwa wloty powietrza dla 450 konnego silnika turbośmigłowego i chłodnicy, a także większe i grubsze skrzydła. Wisienką na torcie jest jednak zarówno potencjalne uzbrojenie, jak i możliwość startowania i lądowania na krótszych odcinkach.

Czytaj też: Rosja się rozmarzyła. Wrogów mają pokonać drony i myśliwce, których… nie ma

W najnowszym materiale prosto od producenta postanowiono zwrócić szczególną uwagę zwłaszcza na tę drugą kwestię, podkreślając niewielką potrzebę czasu, którego Mojave potrzebuje, aby rozpocząć misję. Niestety nagranie jest jedynie animacją, więc nie przedstawia rzeczywistej misji, a jedynie wymyślony przez kogoś scenariusz, ale producent dumnie twierdzi, że w praktyce Mojave rzeczywiście może zostać szybko rozmieszczony na froncie z wykorzystaniem samolotu transportowego C-130 Hercules.

Czytaj też: Brytyjczycy poszli na całość. Zmienili swojego drona w maszynkę do zwalczania wrogów

Powyżej możecie obejrzeć, jak to Mojave jest już wstępnie skonfigurowany do rozpoczęcia misji wewnątrz ładowni lecącego C-130. Po wylądowaniu i wyholowaniu tego bezzałogowca z przestrzeni ładunkowej czteroosobowy zespół zaczyna proces jego składania, który obejmuje zarówno skrzydła, jak i tylny ogon. Ostatecznie Mojave jest uzbrajany w aż szesnaście pocisków Hellfire, rozkręca swoje tylne śmigło i rozpoczyna procedurę startową. Warto tutaj wyjaśnić, że ten dron może latać z obciążeniem do 1632 kg, ale lądowanie i startowanie z krótkich, bo 122-metrowych pasów startowych jest tylko możliwe z mniejszym obciążeniem. W niemaksymalnej konfiguracji z dwunastoma pociskami Hellfire wymaga już ponad 300-metrowych pasów startowych, a jego wytrzymałość lotu spada znacznie poniżej oryginalnych 25 godzin.

Czytaj też: Niezwykły wyczyn niszczycielskiego drona. MQ-9 Reaper tworzy historię

To właśnie pociski Hellfire sprawiają, że Mojave to istny bezzałogowy niszczyciel czołgów, bo te 163-centymetrowe pociski o wadze 45 kg są przeznaczone do niszczenia celów opancerzonych. Najnowsza wersja tych pocisków (AGM-114R) wykorzystuje półaktywne naprowadzanie laserowe do trafiania celów w odległości do 8 kilometrów, rozpędzając się podczas lotu do prędkości około Mach 1,3. Łatwo jest więc sobie wyobrazić, co może zrobić na froncie dron Mojave z zestawem aż szesnastu pocisków Hellfire.