Microsoft i Adobe stawiają sprawę jasno – obrazy wygenerowane przez AI trzeba oznaczać

Obrazy generowane przez silniki AI stają się coraz popularniejsze, a jakość fotorealistycznych grafik utrudnia lub nawet całkowicie uniemożliwia odróżnienie ich od zdjęć. Odkąd AI nauczyła się naśladowywać styl konkretnych artystów, pojawiło się także ryzyko produkowania fałszywek i podpinania ich pod znane nazwiska.
AI
AI

Wygląda jednak na to, że czas wolnej amerykanki powoli dobiega końca, pojawiają się bowiem inicjatywy mające na celu ułatwienie identyfikacji grafiki i źródła jej pochodzenia.

Grafikę tworzoną przez AI można będzie zidentyfikować

Pierwszym dostawcą, który zdecydował się na cyfrowe oznaczanie tworzonych przez siebie grafik był Adobe. Serwis Adobe Firefly jest wciąż w fazie testów beta, lecz grafiki nim utworzone są oznaczane nie tylko łatwo widocznym znakiem graficznym, lecz zawierają także podpis cyfrowy identyfikujący je jako prace wygenerowane przez AI. Wadą rozwiązania przyjętego przez Adobe, nazywanego Content Credentials, jest ograniczenie weryfikacji (przynajmniej w tej chwili) do aplikacji producenta – podpis nie jest widoczny w innych programach. Jest to jednak kwestia czasu, gdyż Adobe bazuje na standardzie stworzonym przez C2PA (Coalition for Content Provenance and Authority).

Content Credentials w Adobe Firefly

W przeciwieństwie do Adobe Firefly narzędzia Microsoftu, choć wciąż w wersjach testowych, są dostępne dla każdego. Bing Image Creator stał się bodaj najłatwiej dostępnym z silników generatywnych, można z niego skorzystać wprost z paska przeglądarki Edge. Grafiki utworzone za pomocą Binga są oznaczone logo, lecz można je usunąć bez większej trudności. Drugie z narzędzi Microsoftu korzystające z AI, czyli Designer, podobnego oznaczenia nie stosuje.

Utworzono za pomocą sztucznej inteligencji – taki podpis będziemy widywać coraz częściej

Microsoft jednak ogłosił na niedawnej konferencji Build, że grafiki stworzone za pomocą obu narzędzi otrzymają także sygnaturę kryptograficzną zgodną ze standardem C2PA, pozwalającą na jednoznaczną identyfikację pochodzenia. Można zatem przypuszczać, że narzędzia pozwalające na sprawdzanie podpisów staną się częścią aplikacji systemowych i weryfikacja pochodzenia przestanie być problemem.

Zobacz także: AI wykosi słabych grafików, przetrwają najlepsi. Midjourney 5.1 powoduje opad szczęki (chip.pl)

AI wyprzedza prawo o trzy kroki

Narzędzia Adobe Firefly trafiają do Photoshopa

Działalność generatywnego AI pozostaje wciąż w strefie prawnie nieuregulowanej, a próby zmiany sytuacji następują zdecydowanie zbyt wolno. Poza Adobe Firefly w zasadzie wszystkie graficzne silniki AI trenowane są na zbiorach fotografii bez zwracania uwagi na ograniczania licencyjne czy prawa właścicieli. Nic zatem dziwnego, że i producenci sprzętu fotograficznego łakomie patrzą na podpisy kryptograficzne, pozwalające zidentyfikować prawdziwe zdjęcie. Rozwiązania oparte o C2PA trafiły już do aparatów Leiki i Nikona, a spodziewam się, że wkrótce inni producenci pójdą w ich ślady i przestanie to być opcja ignorowana przez użytkowników.

AI trafia bowiem do mainstreamu na całego – najnowsza beta Adobe Photoshop zawiera narzędzia kreatywne oparte o Adobe Firefly, rozbudowujące znane już opcje wycinania i uzupełniania na bazie zawartości o opcję zastępowania części zdjęcia zawartością wygenerowaną przez AI. Sztuczna Inteligencja trafia także powoli do Windows i Office. Weryfikacja autentyczności materiałów przestanie zatem być fanaberią nielicznych i stanie się niezbędną codziennością.

Grafika w nagłówku wygenerowana została przy pomocy Midjourney