BlueWhale to najnowszy bezzałogowy dron szpiegowski przeznaczony do podwodnych operacji
Bezzałogowe okręty podwodne cechują się dokładnie tymi samymi zaletami, które przypisujemy bezzałogowym samolotom, a nawet potęgują niektóre z nich racji odmiennej domeny. Zacznijmy od najważniejszego, czyli samej wytrzymałości na misjach. Aktualnie tradycyjne okręty podwodne z napędem atomowym ogranicza jedynie obecność załogi na pokładzie, bo bez niej jednorazowa misja mogłaby trwać długie lata i tylko awaria lub potrzeba konserwacji, a nie braki zapasów i chęć zadbania o zdrowie marynarzy, wymuszałyby na takim okręcie powrót do portu. Tę właśnie furtkę ku długotrwałym misjom otwierają bezzałogowe platformy, które na dodatek są tańsze w produkcji i utrzymaniu, a ich projekt może być bardziej zwarty i minimalistyczny, co przekłada się na większą skrytość i dalsze oszczędności nawet na etapie samej eksploatacji.
Czytaj też: Drony w powietrzu, drony na wodzie. Ten kraj stawia na wojnę bez ludzi na polu walki
Te wszystkie cechy łączy w sobie BlueWhale, czyli nowy bezzałogowy okręt podwodny, który ma prawie 11 metrów długości i nieco ponad 1 metr średnicy, ważąc jednocześnie około 5,5 ton. Oznacza to, że może zmieścić się w tradycyjnym kontenerze do transportu lądowego, morskiego lub powietrznego. Nie ma wprawdzie napędu atomowego, a całkowicie elektryczny, przez co jego misje mogą trwać nie długie lata, a maksymalnie miesiąc, zanim pokładowe akumulatory całkowicie się rozładują, ale z drugiej strony jest szybki (rozwija prędkość do 13 km/h) i potężny, jeśli idzie o ogólne możliwości.
BlueWhale podczas swoich podwodnych misji może wykrywać inne okręty podwodne i zbierać ich sygnaturę akustyczną przy użyciu technologii radarowej i elektrooptycznej. Doczekał się także masztu i optycznej aparatury do przybliżania obrazu, które pomagają wykrywać cele na morzu i na wybrzeżu, a dzięki pokładowemu osprzętowi może nawet wykrywać i mapować miny morskie za pomocą dedykowanego sonaru z syntetyczną aperturą na bokach okrętu. Jednocześnie BlueWhale może przesyłać zebrane dane w czasie rzeczywistym do stanowisk dowodzenia, w dowolnym miejscu na świecie, na morzu lub na lądzie.
Czytaj też: Skrytobójczy wodny niszczyciel. Dron B5 Hydra to sprzęt idealny dla każdej marynarki wojennej
Co ciekawe, mimo ujawnienia sprzętu dopiero teraz, Israel Aerospace Industries miało testować BlueWhale już wcześniej, co zaowocowało “tysiącami godzin autonomicznych operacji”, a w tym realizowania jego głównych misji. W toku tych sprawdzianów firma miała potwierdzić, że BlueWhale może wykonywać część operacji realizowanych obecnie przez załogowe okręty podwodne i może działać przez kilka tygodni jednocześnie przy minimalnych kosztach i konserwacji, a do tego również bez konieczności obecności operatorów, którym normalnie trzeba odpowiednio płacić.
Czytaj też: Niewidzialna siła zaczęła zestrzeliwać drony. Nad amerykańskim poligonem zrobiło się gorąco
W gruncie rzeczy BlueWhale może jednak nie być całkowicie nowy, bo wydaje się być specjalną wersją autonomicznego drona podwodnego Caesaron, który został opracowany dla izraelskiej marynarki wojennej i ujawniony przez tamtejsze ministerstwo obrony w 2017 roku. Nie ma w tym jednak nic złego, bo bez względu na korzenie tego podwodnego drona, pewne jest, że jego możliwości są ogromne, jak zresztą również sam potencjał zmienienia aktualnego oblicza operacji morskich.