Przenośne reaktory jądrowe to przełom, którego bardzo potrzebujemy. Na jakiej zasadzie działają?

Przenośne reaktory jądrowe projektowane przez firmę Radiant Industries to stosunkowo niewielkie jednostki, które można byłoby instalować wszędzie tam, gdzie dostęp do energii jest ograniczony. Nadają się one zarówno do zastosowań cywilnych, jak i wojskowych.
Przenośne reaktory jądrowe to przełom, którego bardzo potrzebujemy. Na jakiej zasadzie działają?

Założyciel wspomnianego przedsiębiorstwa, Doug Bernauer, w przeszłości pracował dla SpaceX, a od kilku lat próbuje zrewolucjonizować rynek energetyczny. O ile jednak w większości przypadków elektrownie atomowe słyną z dużych rozmiarów i raczej nie kojarzą się z mobilnością, tak tutaj jest zupełnie inaczej. Mówimy o przenośnych reaktorach, które są na tyle małe, że mieszczą się w kontenerach morskich. 

Czytaj też: Amoniak sposobem na energetyczną rewolucję. Pierwsze rezultaty są świetne

Warto jednak wyjaśnić, na jakiej zasadzie miałyby działać takie przenośne reaktory jądrowe. Obecnym celem jest wytwarzanie około jednego megawata energii. Taka ilość powinna wystarczyć do zasilenia około 1000 gospodarstw domowych, dlatego kilka-kilkanaście podobnych jednostek powinno w stu procentach zaspokoić zapotrzebowanie na energię niewielkich miast. 

Przenośne reaktory jądrowe powinny być szczególnie przydatne wszędzie tam, gdzie dostęp do sieci energetycznych jest ograniczony

Podstawę całego rozwiązania stanowią cząsteczki TRISO, które są paliwem dla reaktora. Składają się one z uranu, tlenu i węgla oraz są pokryte materiałem ceramicznym i węglowym. Pomimo miniaturowych rozmiarów, drzemie w nich gigantyczny potencjał, ponieważ mogą być łączone w większe struktury, a ich kształt jest zależny od konstrukcji reaktora.

Istotną rolę odgrywa także hel, odpowiedzialny za chłodzenie i pozwalający na pasywne odprowadzanie ciepła. Chodzi rzecz jasna o ograniczenie niemal do zera ryzyka stopienia się reaktora w sytuacji, gdyby doszło do jego gwałtownego wyłączenia. Jeśli zaś chodzi o wspomniane cząsteczki, to muszą być uzupełniane raz na pięć lat. Przekłada się to na możliwość rozmieszczania takich reaktorów w trudno dostępnych miejscach, pozbawionych dostępu do sieci energetycznej i funkcjonujących wyłącznie w oparciu o paliwa kopalne. 

Czytaj też: Ruszył największy w Europie reaktor jądrowy. Jedni rezygnują z atomu, inni wręcz przeciwnie

Niestety, dość istotnym problemem w kontekście rozwoju całego projektu jest to, iż firma wciąż czeka na przyznanie odpowiednich zgód, które pozwolą na przeprowadzenie prac i uruchomienie pierwszych mobilnych reaktorów jądrowych. Wtedy też przekonamy się, na ile realną będą one alternatywą dla współcześnie stosowanych sposobów produkcji energii. Na obecnym, wciąż przede wszystkim teoretycznym etapie, propozycja od Radiant Industries wydaje się naprawdę ciekawa. Ile jednak było projektów, które “na papierze” prezentowały się interesująco, by z czasem okazać się kompletną klapą? Pozostaje mieć nadzieję, iż w tym przypadku będzie inaczej.