Aukcja 5G pod okiem CBA. Ministerstwo Cyfryzacji bada nieprawidłowości

Aukcja częstotliwości sieci 5G jeszcze na dobre się nie rozpoczęła, a już mamy wokół niej dużo kontrowersji. Postępowaniu przyjrzy się CBA i to pokłosie przetargu na obsługę prawną całej procedury.
Aukcja 5G pod okiem CBA. Ministerstwo Cyfryzacji bada nieprawidłowości

Niejasne zasady przetargu na obsługę prawną aukcji 5G

Sprawę przetargu na obsługę prawną aukcji 5G opisywała kilka dni temu Wirtualna Polska. W grudniu 2020 roku UKE ogłosił przetarg na wsparcie prawne. Urząd wiedział, że przeprowadzenie aukcji będzie bardzo skomplikowane. Pierwotna aukcja została odwołana po tym, jak rząd spakował poprzedniego prezesa UKE na taczki w ramach… walki z pandemią. To jedna z wrzutek, jakie trafiły do procedowanych w 2020 roku tarcz antycovidowych.

Wymagania w przetargu były bardzo wysokie. Było wśród nich m.in. aktualne ubezpieczenie OC na kwotę minimum 10 mln złotych, doświadczenie w doradztwie prawnym co najmniej 6 miesięcy w związku z realizacją projektu o wartości ponad miliarda złotych i odpowiednie doświadczenie prawników. Co najmniej pięciu z nich miało mieć minimum 5-letnie doświadczenie, w tym jeden z doświadczeniem obsługi prawnej projektu związanego z siecią 5G, czy co najmniej dwie osoby z dostępnej do informacji niejawnych.

Czytaj też: Ustawa o Krajowym Systemie Cyberbezpieczeństwa jest jak niekończąca się opowieść. O co tu chodzi?

Zwycięzca przetargu miał podołać bardzo trudnemu zadaniu. Tak skonstruować przepisy aukcji, aby pogodzić to z nowelizacją Ustawy o Krajowym Systemie Cyberbezpieczeństwa, a konkretnie wystartować z aukcją, bez projektu Ustawy. To jak wiemy musiało się stać, bo choć UKE czekał prawie trzy lata na wznowienie aukcji, to nowelizacji KSC się nie doczekał.

To przetargu UKE stanęły dwa podmioty – kancelaria Chmaj i Wspólnicy oraz konsorcjum CWW S.Cetera, M.Węgrzyn-Wysocka i Wspólnicy oraz Kancelarii Radcy Prawnego Gaweł Jarosiński. Pierwsza oferta opiewała na 307 tys. zł brutto i została oceniona na 0 w 20-stopniowej skali, a druga na 479,7 tys. zł i dostała pełne 20 punktów. Czy ta oferta była lepsza? Być może tak, a być może wygrała dlatego, że właściciel kancelarii Gaweł Jarosiński to były współpracownik Krzysztofa Bednarka, zamieszanego w aferę NCBiR, który z kolei jest częstym gościem prezesa UKE Jacka Oko. Jak informuje Wirtualna Polska, zeznania prezesa UKE oraz Krzysztofa Bednarka w sprawie ich spotkań w budynku Urzędu są w tej sprawie rozbieżne.

Czytaj też: Exatel brata się z Play. Huawei już nie przeszkadza rządzącym?

CBA przyjrzy się aukcji 5G, a to nie koniec problemów wokół procedury

Ministerstwo Cyfryzacji zaskakująco szybko zagregowało na doniesienia i wydało w tej sprawie oświadczenie. Czytamy w nim, że obsługa prawna aukcji zostanie objęta kontrolą. Dodatkowo samo postępowanie aukcyjne zostało zgłoszone do objęcia ochroną antykorupcyjną przez Centralne Biuro Antykorupcyjne. Z kolei sugestie, że przetarg na obsługę prawną może mieć wpływ na przebieg aukcji Ministerstwo określiło jako nieprawdziwe. Co jest o tyle ciekawe, że aukcja domyślnie powinna być objęta nadzorem służb, ale komunikat brzmi tak, jakby to do tej pory nie miało miejsca.

Wpływ nie tyle na przebieg aukcji, co na sytuację po jej zakończeniu, może mieć ekspertyza prawna przygotowana przez zwycięzcę przetargu. Wynika z niej, że wystartowanie z procedurą aukcyjną przed nowelizacją ustawy o KSC może spowodować, że aukcja będzie obarczoną wadą prawną. Niepisaną zasadą wśród rodzimych operatorów jest to, że przy każdej możliwej okazji tego typu postępowania są zaskarżane do sądu. Więc jest wielce prawdopodobne, że i w tym przypadku taka sytuacja będzie miała miejsce, szczególnie jeśli są ku temu takie podstawy.

Czytaj też: Aukcja 5G z ważnymi zmianami. Głosy operatorów zostały wysłuchane

Trudno się dziwić UKE, że wystartował z aukcją bez czekania na nowelizację Ustawy o KSC. Rządzący kompletnie nie są zainteresowani rozwojem telekomunikacji. W końcu to niezbyt atrakcyjny temat dla elektoratu. Naciski ze strony rynku były jednak duże, a 3-letnie opóźnienie to czas, którego już nie nadrobimy względem Europy i świata, więc aukcja musiała wystartować. Mając jednak ekspertyzę prawną mówiącą, że będą z tego problemy, trzeba było pomyśleć nad innym rozwiązaniem.

Szkoda, że mainstreamowe media zainteresowały się sprawą dopiero teraz, bo temat aukcji był wystarczająco kontrowersyjny już w 2020 roku. Ale lepiej późno niż wcale, a z doświadczenia wiemy, że odpowiednie medialne naciski potrafią zmusić rządzących do sprawnego działania. Oby tym razem było podobnie.