Co się dzieje 12 km nad Ziemią? Naukowcy nie wiedzą, jak to się skończy

Przez lata eksperci powtarzali bezustannie, że jeżeli nie wstrzymamy natychmiast emisji dwutlenku węgla i innych gazów cieplarnianych do atmosfery, to zachowanie klimatu prędzej czy później wymknie się nam spod kontroli. Problem w tym, że niewielkie zmiany klimatu nie są w stanie nikogo odpowiednio zmobilizować do podejmowania trudnych decyzji, więc poza deklaracjami, żadnych naprawdę istotnych działań przez lata nikt nie podejmował. To właśnie dzięki temu znaleźliśmy się w takiej sytuacji jak teraz. Naukowcy badający klimat zauważają teraz tyle drastycznych zmian, że tak naprawdę nie wiadomo, za których niwelowanie powinniśmy się zabrać najpierw. Rzućmy na przykład okiem na prądy strumieniowe, którymi przenoszone są z zachodu na wschód olbrzymie masy powietrza w atmosferze ziemskiej.
ziemia
ziemia

Prądy strumieniowe mogą wydawać się pozornie niewielkie. Mowa tutaj o wąskich strumieniach o wysokości około 2 kilometrów i szerokości 4-5 kilometrów, znajdujących się przy górnej granicy troposfery (na wysokości 9-12 km). W tych wąskich pasmach wiatr przemieszcza się z prędkościami od 100 do nawet 500 km/h.

Czytaj także: Bomba cyklonowa – co to takiego i jak powstaje?

Dane z satelitów obserwujących Ziemię sprawiają, że klimatolodzy rozkładają ręce. Zamiast tradycyjnego układu prądów strumieniowych, zdjęcia przedstawiają jeden wielki chaos, który szybciej – według niektórych specjalistów – przypomina obraz autorstwa Van Gogha. Takiego chaosu jeszcze nie widzieliśmy.

Tak powinny wyglądać prądy strumieniowe:

Źródło: NOAA

Tak wyglądają obecnie:

Zmiany te nie ograniczają się jednak tylko do górnych warstw troposfery, a mają realny wpływ na to, co się dzieje na powierzchni Ziemi. Wystarczy tutaj przywołać południową część prądu strumieniowego nad Ameryką Południową. Uległa ona zupełnemu oderwaniu i na swój sposób się zapętliła. Jest to jedna z przyczyn silnej fali upałów rejestrowanych w tym regionie Ziemi.

Owszem, nie jest tak, że prądy strumieniowe nigdy się nie zmieniały. Tak jak i inne ruchy mas powietrza, często zmieniały nasilenie, łączyły się ze sobą itd. Zazwyczaj jednak utrzymywały stały, ciągły przepływ mas powietrza z zachodu na wschód na odległościach rzędu kilku tysięcy kilometrów. Teraz jednak jest zupełnie inaczej.

Skutki zmian prądów strumieniowych są katastrofalne

Meteorolodzy wskazują, że zmiany prądów strumieniowych nad Ameryką Północną w połączeniu z porą roku oraz zmianami klimatu doprowadziły obecnie do powstania takiej fali upałów, z jaką jeszcze nie mieliśmy do czynienia.

Michael E Mann, klimatolog i autor licznych opracowań na temat klimatu wskazuje, że tak poszarpanych i chaotycznych wiatrów strumieniowych jeszcze nigdy nie obserwował.

Wszystko wskazuje na to, że za obecny stan odpowiadają zmiany klimatu, które blokują fragmenty prądów strumieniowych i prowadzą do ich rozerwania. Każda taka sytuacja prowadzi do nieprzewidzianych zmian pogodowych na powierzchni Ziemi. W ubiegłym roku wyższe temperatury w Arktyce osłabiły już część prądów strumieniowych na półkuli północnej. Sytuację może na dodatek komplikować budzący się prąd El Niño, który zmienia szerokość geograficzną, na której zazwyczaj one przepływają. Po części to właśnie El Niño naraził południowe obszary Ameryki Północnej na falę upałów, której centrum znajduje się nad Meksykiem. Choć fale upałów określa się na skali od 0 do 5, to klimatolodzy mówią, że to, co się dzieje nad Meksykiem to upały kategorii 7, absolutnie poza skalą. Jakby tego mało, nic nie wskazuje na to, aby miały się one szybko zakończyć.

Jeżeli komuś się wydaje, że problemy ograniczają się do Ameryki Północnej, to trzeba natychmiast rozwiać te nadzieję. Niestety klimat nie zna granic i w tym roku szaleje na powierzchni całej Ziemi, także na półkuli południowej. W Australii trwa właśnie niespotykana fala opadów. Na Atlantyku sezon huraganów rozpoczął się kilka miesięcy wcześniej niż prognozowano. Temperatury powierzchni mórz osiągnęły poziom dotąd niespotykany zaburzając wrażliwe morskie ekosystemy, powodując śmierć ogromnej ilości ryb.

Sytuację na półkuli południowej doskonale przedstawia grafika opublikowana przez klimatolożkę, dr Jennifer Francis:

Wszystko to wskazuje, że już żyjemy w czasach apokalipsy. Skończyły się czasy, w których ostrzegano przed zgubnymi skutkami wywoływanych przez człowieka zmian klimatycznych. Te skutki już tu są i z każdym rokiem będą nam się coraz bardziej dawały we znaki. Być może czas najwyższy, aby posłuchać klimatologów, specjalistów od zmian klimatycznych i przestać wspierać miłośników węgla, którzy w swojej ignorancji wszystkich nas pchają w kierunku jeszcze gorszej katastrofy.