Szok i niedowierzanie – ludziom żyje się lepiej, gdy w mieście jest mniej samochodów

Zdaniem jednych ograniczanie ruchu pojazdów w miastach to najnowszy rozdział w księdze Zielonego Komunizmu, podczas gdy inni uznają to za działanie o charakterze proekologicznym i prospołecznym. Co można natomiast powiedzieć w tej sprawie z punktu widzenia nauki?
Szok i niedowierzanie – ludziom żyje się lepiej, gdy w mieście jest mniej samochodów

Aby udzielić odpowiedzi na kilka palących pytań, badacze postanowili przeanalizować sytuację panującą w 120 dużych miastach całego świata. Ich celem było między innymi zrozumienie, jak redukcja emisji spalin mogłaby się przełożyć na zmiany w zakresie jakości życia w takich miejscach.

Czytaj też: Żaden kraj na świecie nie podjął tak drastycznej decyzji. Dania ujawniła, co zrobi z emisjami CO2

Wyniki kierowanych przez Mercator Research Institute on Global Commons and Climate Change badań zostały niedawno zaprezentowane w Nature Sustainability. Kluczowy wniosek? Emisje gazów cieplarnianych takich jak dwutlenek węgla i metan można ograniczyć w ciągu 15 lat o 22%, nie wpływając przy tym negatywnie na jakość życia w miastach. Innymi słowy: zwalczając ruch samochodowy wciąż możemy pomóc klimatowi, jednocześnie nie przeszkadzając ludziom. 

Zanim autorzy uzyskali powyższe wyniki, wprowadzili do modelu NEDUM dane dotyczące gęstości zaludnienia, użytkowania gruntów, wielkości mieszkań, czynszów i kosztów transportu. Informacje te obejmowały każde ze 120 miast, a kolejny etap analiz brał pod uwagę cztery różne aspekty polityki klimatycznej. Były to kolejno: podatki paliwowe, ekologiczne samochody, inwestycje w transport publiczny oraz rozwój zielonych obszarów miejskich.

Aby zrozumieć, jak ograniczony ruch samochodowy w miastach przełoży się na życie tamtejszych mieszkańców, naukowcy wzięli pod uwagę 120 dużych miast z całego świata

Scenariusze się między sobą różniły, na przykład poprzez jednoczesne stosowanie każdej ze strategii bądź wykorzystywanie ich z osobna. Warto zauważyć, co składało się na ocenę z zakresu jakości życia. Poza kwestiami finansowymi chodziło również o  wpływ ruchu drogowego na zdrowie (hałas, spaliny, wypadki) oraz korzyści zdrowotne wynikające ze zmiany spalinowych środków transportu na przykład na rower. Nie jest przecież tajemnicą, że przebywanie w miejscach wypełnionych spalinami i hałasem ma negatywny wpływ choćby na pracę układu krążeniowo-oddechowego, podczas gdy regularna aktywność fizyczna przynosi ludzkiemu organizmowi wiele korzyści.

Jak się okazało, zastosowanie pojedynczych strategii (jednej z czterech) dawało spadki emisji wynoszące od 4 do 12% w ciągu 15 lat. Z kolei wdrożenie wszystkich czterech podejść zapewniało średnio 31-procentowe obniżki. Nieco mniej optymistycznie wyglądał średni spadek dobrobytu mieszkańców o 3%, dlatego autorzy postanowili przeprowadzić dodatkowe ekspertyzy. Tym razem jedno z założeń wymuszało ograniczenie emisji w na tyle małym stopniu, by nie wywołać negatywnego wpływu na społeczeństwo. 

Czytaj też: Elektryk opłaca się bardziej od diesla? Takich wyników nie spodziewali się nawet naukowcy

I tu pojawiło się już znacznie więcej powodów do radości. Emisje można ograniczyć o 22%, notując przy tym 1-procentowy wzrost dobrobytu mieszkańców miast objętych programem. Mając na uwadze fakt, iż 8% wszystkich globalnych emisji gazów cieplarnianych można powiązać z ruchem pojazdów w miastach, to taka redukcja powinna dać zauważalne efekty w skali świata.