Jak wymienić wyświetlacz w smartfonie?
Firmy oraz organizacje zachęcają nas coraz częściej do naprawy elektroniki codziennego użytku. Tyczy się to również smartfonów, które jeszcze kilka lat temu mogły sprawiać wrażenie czarnych skrzynek, do których wnętrza mają dostęp wyłącznie wybrani (serwisanci), ale dziś sprawa ma się już inaczej. W sieci łatwo znaleźć różne rodzaje poradników, zgłębiających tajniki np. wymiany wyświetlacza wielu konkretnych modeli, więc mając okazję przywrócenia do życia smartfonu z całkowicie rozbitym ekranem, postanowiłem sprawdzić, czy rzeczywiście proces ten jest łatwy.
Czytaj też: Jaki smartfon za 800+? Za rządową dopłatę można kupić coraz lepszy telefon
Pisząc te słowa, postanowiłem poświęcić jeden wolny wieczór na sprawdzenie tego, czy każdy z nas może w łatwy sposób wymienić w domowym zaciszu wyświetlacz w smartfonie. Aby możliwie najlepiej oddać cały proces, wyposażyłem się nie tylko w zamienny ekran dla Motoroli G8 Power Lite, ale też tradycyjny klej do wyświetlaczy, kawałek białej tkaniny na biurku, aby ułatwić sobie sprzątanie po zakończeniu pracy i widzieć każdą śrubkę, oraz prosty zestaw narzędzi polecanych do takiego procesu. Zanim wziąłem się do pracy nad smartfonem, obejrzałem jeden poradnik i upewniłem się, że sprzęt jest wyłączony. Następnie wracałem do poszczególnych etapów poradnika i wykonywałem dokładnie to, co pomocny pan na nagraniu.
Rozkładanie, czyli krok pierwszy wymiany wyświetlacza w smartfonie
Podkreślam, że tekst ten pisałem na bieżąco podczas wymieniania wyświetlacza, więc poniższe słowa są bezpośrednim przesłaniem z przemyśleń na temat całego procesu i poszczególnych kroków.
Wprawdzie wyświetlacz jest na samym przodzie smartfonu, ale w praktyce, zanim się do niego dobierzemy, musimy ściągnąć jego obudowę z tyłu, do czego konieczne jest pozbawienie go w pierwszej kolejności tacki na karty SIM i pamięci. W zestawie naprawczym tego narzędzia wprawdzie zabrakło (normalnie znajdziecie go w pudełku po smartfonie), ale jego rolę może pełnić nawet zwyczajna igła krawiecka – uważajcie tylko na palce i koniecznie użyjcie tej niezaostrzonej strony.
Po odstawieniu tacki w bezpieczne miejsce nadchodzi czas na najważniejsze – oddzielanie tylnego panelu od całości. Trzy minuty – tyle zajęło mi ściągnięcie tylnego panelu, a wykorzystałem do tego dwa z łącznie czterech narzędzi przeznaczonych do tego procesu, które znalazłem w zestawie. W procesie wypróbowałem wszystkie i wygląda na to, że każde narzędzie sens rzeczywiście ma, a jego wykorzystanie zależy zapewne zarówno od modelu, jak i tego, w jakim stopniu obudowa daje się podważać. Czasem musiałem wymieniać szersze narzędzie na rzecz cieńszego, aby przedrzeć się przez bardziej nieustępliwe fragmenty i wtedy zrozumiałem, że w tym procesie należy uważać przede wszystkim na to, aby podważać z wyczuciem i nie przesadzać z siłą oraz głębokością, na którą wsadzacie narzędzie, bo uszkodzicie albo obudowę, albo wnętrze smartfonu.
Musicie być jednocześnie ciągle uważni, aby nagle oddzielona obudowa nie sprawiła, że zrzucicie resztę smartfonu na ziemię. Zwłaszcza w tych modelach, które mają z tyłu czytnik linii papilarnych, bo ten jest połączony z resztą za pośrednictwem przewodu podpiętego do złącza pod plastikową osłonką. Aby ją ściągnąć, musiałem wziąć w dłonie mały śrubokręt i odkręcić wskazane śrubki. Zdjęcie panelu zajęło mi zdecydowanie zbyt długo i było pierwszym momentem, w którym mogłem zepsuć wewnętrzne elementy. Uznałem, że w przypadku mojej rewizji panel trzymają nie tylko śrubki, ale też zatrzaski, z którymi walczyłem z wyczuciem aż do momentu zobaczenia ukrytej skrzętnie pod białą naklejką ostatniej śrubki. Innymi słowy, nie popełnijcie mojego błędu i przy takim problemie albo obejrzyjcie dokładnie smartfon, albo nawet zliczcie, ile śrubek odkręca serwisant-instruktor i porównajcie to z własnym postępem.
Następnym krokiem w procesie było dla mnie wręcz prozaiczne odpinanie kilku przewodów od złączy, na które musiałem zwrócić szczególną uwagę, jako że są to bardzo kruche połączenia. Do tego procesu pęseta i pewne ręce, to duet wręcz konieczny. Kiedy już wreszcie odpiąłem wszystko, co łączy płytę główną z innymi elementami smartfonu, wyciągnąłem ją z dedykowanej luki. W tym procesie musicie upewnić się trzy razy, że odkręciliście wszystkie śrubki i że wiecie, w którą stronę pociągnąć laminat, aby ominąć ewentualne blokady. Jego złamanie jest bowiem równoznaczne z totalnym popsuciem smartfonu, co tyczy się podobnie przygotowanego laminatu i osłonki w dolnej sekcji smartfona. Jednak, jako że miałem już doświadczenie, to nawet zakamuflowana śrubka nie sprawiła mi problemu i tak oto nadszedł czas na najważniejsze – odklejanie wyświetlacza.
Czytaj też: Co lepsze – nowy średniak czy używany flagowiec? Porównanie smartfonów
W gruncie rzeczy to najtrudniejszy etap całego procesu. W każdym smartfonie należy bowiem podgrzać jego krawędzie, aby osłabić nieco silikon i tym samym umożliwić sobie rozpoczęcie podważania ekranu. Wykorzystuje się do tego nagrzewarkę z regulacją, ale w domowych warunkach można wykorzystać nawet suszarkę do włosów i to też zrobiłem, ustawiając ją na najwyższą moc. Nie wiedziałem, jak bardzo rozgrzać smartfon, więc idąc głosem rozsądku, podgrzewałem tylko przez kilkadziesiąt sekund konkretną jego część i brałem się następnie za jej podważanie.
Moje pierwsze kroki z wykorzystaniem plastikowej “kostki gitarowej” poszły tak naprawdę gładko, a ciągłe podgrzewanie problematycznych sekcji pozwalało przecinać kolejne milimetry silikonowego wiązania. Szkło pękało, rozsypywało się dookoła i okazjonalnie odpryski uderzały w moją twarz, dlatego polecam albo nałożenie okularów ochronnych, albo przynajmniej nalepienie na cały ekran taśmy, aby utrzymać odłamki z dala od swoich oczu. Natknąłem się również na dwa fragmenty nie do przecięcia i choć z wykorzystaniem płaskiego śrubokręciku udało mi się przez nie przebrnąć, to ramka wokół na tym ucierpiała.
Odkryłem, że podczas tego procesu podgrzewanie rzeczywiście jest kluczowe, bo silikon trzyma wyświetlacz bardzo mocno, a przecinanie go nie jest wcale takie proste. Przynajmniej z wykorzystaniem plastikowego narzędzia, a nie aluminiowego, które z całą pewnością usprawniłoby cały ten “niebezpieczny proces”. Finalnie jednak się udało. Po pozbawieniu smartfonu wyświetlacza wystarczyło tylko wyczyścić pozostałość silikonu na ramce, rozłożyć nowy silikon na całej jego długości i przeprowadzając uprzednio przewody, nałożyć nowy wyświetlacz na powstałą lukę. Warto przy tym zadbać o przyciśnięcie nowego wyświetlacza do obudowy (ściski stolarskie, gumki) zwłaszcza na rogach i środku, aby panel nie był wygięty.
Sam postawiłem na całonocne obciążenie telefonu stertą książek i finalnie wyszło to całkiem dobrze, zważywszy na brak jakichkolwiek luk między ekranem a obudową. Na następny dzień wystarczyło jedynie zedrzeć rozlany na boki silikon i zamontować oraz podłączyć wszystko to, co odpięliśmy i finalnie sprawdzić, czy niczego nie uszkodziliśmy i czy wszystko działa. Jeszcze zanim nałożymy tylną obudowę, warto włączyć telefon i sprawdzić, czy wszystko z nim gra i czy np. nie zostawiliśmy brudu na soczewce aparatu. Jeśli zweryfikujemy, że wszystko działa, pozostaje tylko nałożyć tylną obudowę, przycisnąć ją i tym samym aktywować zatrzaski i voilà, naprawiliśmy telefon.
Czy wymiana wyświetlacza w smartfonie jest trudna?
Aby upewnić się, że proces zakończył się powodzeniem i smartfonu nie dręczy ukryta z początku wada, sprawdzałem go przez kilka dni. W ogólnym rozrachunku (jak na model tej klasy) spisywał się w porządku. Nie przegrzewał się, trzymał długo na baterii, a sam wyświetlacz sprawdzał się dokładnie tak, jak tani LCD może się sprawdzać, czyli przeciętnie, ale funkcje pokroju automatycznego dostosowywania jasności działały wzorowo, dotyk był responsywny, a kolory wydawały się dobrze odwzorowane. Proces nie obył się bez ofiar, bo połamana w dwóch miejscach ramka wokół wyświetlacza rzuca się od razu w oczy, ale proste plastikowe etui było w stanie zasłonić większość skaz.
Czego nauczyła mnie ta przygoda? Przede wszystkim tego, że naprawa smartfonu nie jest wcale trudna, o ile wiemy, co dokładnie się popsuło. Oczywiście mam tutaj na myśli wymianę podzespołów, które rzeczywiście można łatwo wymienić i które są podpięte do smartfona poprzez złącza, a nie np. stałe luty. W tym drugim przypadku zabawa z lutownicą nie jest czymś, z czym poradzi sobie każdy Kowalski.
Czytaj też: Smartfony kiedyś były ciekawe. TOP modeli z najdziwniejszym ekranem
W ogólnym jednak rozrachunku wymiana wyświetlacza nie jest aż tak trudnym zadaniem. Trzeba tylko śledzić dokładnie poradniki, być możliwie najbardziej ostrożnym z delikatnymi elementami i najlepiej zapisać sobie gdzieś kroki, które wymagało rozmontowanie smartfona, aby podczas jego składania nie ominąć jakiegoś złącza lub bardziej problematycznego kroku. Warto też zwrócić uwagę na odpowiednie narzędzia, bo co tu dużo mówić, cały proces jest znacznie łatwiejszy z odpowiednim sprzętem, niż z tanim zestawem z plastiku. W moim przypadku nagrzewarka i aluminiowa, giętka, ale jednocześnie ostra kostka gitarowa byłaby na wagę złota, ale z drugiej strony, czy na jedną wymianę warto inwestować specjalnie w narzędzia, które użyjemy tylko raz? Odpowiedź na to pytanie pozostawiam wam i mam też jednocześnie nadzieję, że ten wpis zachęci was do naprawienia jakiegoś smartfonu.