Zachód ma się czego bać. Nadciąga potężna broń Rosji, której nie powstydziłyby się inne mocarstwa

Wygląda na to, że Rosja w swoich staraniach dorównania “broni Zachodu”, przerobiła stare bomby tak, aby wpisywały się w nowoczesny charakter uzbrojenia, które ma być zarówno precyzyjne, jak i możliwie najbardziej chronić atakującego. Dziś możemy obejrzeć te bomby w akcji.
Czym są rosyjskie bombowce Su-24, najbardziej zaawansowanych maszyn, bombowce Su-34, Su-34,
Czym są rosyjskie bombowce Su-24, najbardziej zaawansowanych maszyn, bombowce Su-34, Su-34,

Przymocowali skrzydła do bomb i się cieszą. Wbrew pozorom, Rosjanie w tej kwestii nie oszaleli

Na początku roku dowiedzieliśmy się, jak to Rosja ma zamiar poprawić wyniki swojego lotnictwa, zapewniając mu “nowoczesny” rodzaj broni poprzez przerobienie starych bomb. Pomysł sam w sobie nie jest zły, co udowadnia wiele nowoczesnych bomb typu glide (szybujących), ale jego wykonanie jest odległe od perfekcyjnego. Od dekad praktykuje się oczywiście wyciskanie ze starszych typów broni możliwie najwięcej, co obejmuje mniej lub bardziej rozległe modernizacje w dążeniu do zwiększenia ich skuteczności z wykorzystaniem albo nowych odkryć naukowych, albo zdobyczy technologicznych, ale zwykle owoce tego są testowane na poligonie, a nie froncie.

Czytaj też: Wróg nr 1. Jeśli Rosja uzbroi swój krążownik w ten sposób, jego zniszczenie będzie priorytetem

Amerykańskie pociski naprowadzane laserowo
APKWS

Świetnym przykładem takiego ulepszania starszych sprzętów są amerykańskie pociski APKWS wywodzące się z 70-mm pocisków Hydra, ale na ich tle rosyjskie “dzieła” wyglądają mniej więcej tak, jak projekty domorosłych inżynierów, którzy nie opanowali jeszcze spawarki do perfekcji. Jesteśmy co do tego pewni, bo możemy przyjrzeć się im dokładnie od kilku miesięcy, jako że już w styczniu w sieci pojawiło się zdjęcie zmodyfikowanej bomby FAB-500M-62 zawieszonej pod dwuosobowym odrzutowym samolotem wielozadaniowym Su-34. Od razu dostrzegliśmy w niej próbę zwiększenia elastyczności rosyjskiego wojska, a przede wszystkim bombowców, które z tego typu bombami mogłyby przeprowadzać ataki z większej odległości od linii frontu.

Czytaj też: Potężny cios w rosyjskich hakerów. FBI zwalczyło narzędzie, którym Rosja szpiegowała dziesiątki krajów

Innymi słowy, 500-kilogramowa bomba FAB-500M z druciarsko doczepionymi skrzydłami, to nic innego, jak rozwiązania przez Rosję problemu związanego ze zbyt skuteczną ukraińską obroną przeciwlotniczą. Te skrzydła służą bowiem bombie do pokonywania większych odległości, zapewniając jej możliwość szybowania do celu, a nie swobodnego spadania po zrzuceniu z samolotu. Z początku myśleliśmy jednak, że takich bomb nie powstało za wiele i są jedynie prototypami, które po odpowiedniej walidacji doczekają się bardziej dopracowanej wersji, ale na to nie wygląda.

Czytaj też: Czy Amerykanie kiedykolwiek chodzili po Księżycu? Rosja ma swoje zdanie

Pół roku po pierwszym pojawieniu się tych bomb na froncie Rosja najpewniej nadal wykorzystuje je dokładnie w tym samym chałupniczym wydaniu, bo opracowanie zestawu modernizacyjnego, który spełnia wszystkie wymagania i standardy wojskowe w tak krótkim czasie i to zwłaszcza w Rosji, jest po prostu niemożliwe. Zastanawia więc nas, jak sprawdzają się w praktyce te szybujące bomby zrzucone z rosyjskiego samolotu wojskowego, bo choć na papierze ich zasięg z pewnością wzrósł do kilkudziesięciu kilometrów, tak brak jakiegokolwiek systemu naprowadzania oraz korygowania toru lotu stanowi wielki problem, który rzutuje na ogólnej precyzji takiego uzbrojenia. Innymi słowy, są szanse, że ataki tego typu bombami są możliwe wyłącznie na duże cele pokroju miast, a nie np. konkretnych budynków, co rodzi ogromne wątpliwości co do bezpieczeństwa cywilów.

PS – po więcej materiałów najwyższej jakości zapraszamy na Focus Technologie. Subskrybuj nasz nowy kanał na YouTubie!