Słońce bije kolejne rekordy. Niestety, to fatalna wiadomość 

Aktywność naszej gwiazdy rośnie ostatnimi czasy tak bardzo, że liczba plam słonecznych pojawiających się na jej powierzchni jest najwyższa od lat. To zła wiadomość.
Słońce bije kolejne rekordy. Niestety, to fatalna wiadomość 

Słońce zbliża się obecnie do szczytu swojej aktywności (oczywiście w obrębie trwającego teraz cyklu), choć nikt tak naprawdę nie wie, kiedy on nastąpi. Początkowo mówiło się o 2025 roku, lecz aktualnie znacznie bardziej prawdopodobny wydaje się rok 2024 bądź 2023. 

Czytaj też: Plama na Słońcu w ciągu 24 godzin znacząco zwiększyła swoje rozmiary!

Biorąc pod uwagę ostatnie doniesienia na temat przybywania plam słonecznych, które są trafnym wyznacznikiem aktywności naszej gwiazdy, możemy spodziewać się, iż szczyt faktycznie nadejdzie już wkrótce. Liczba tych struktur osiągnęła bowiem najwyższy od ponad dwudziestu lat pułap. W czerwcu zaobserwowano ich ponad 160, co stanowi rekordowy wynik od 2002 roku.

Aktualny cykl słoneczny ma numer 25. Oczywiście tego typu cykle zachodzą na Słońcu zapewne od milionów bądź miliardów lat, lecz dopiero od niedawna astronomowie zaczęli je monitorować (pierwszy udokumentowany rozpoczął się w 1755 i zakończył w 1766 roku). Średni czas trwania wynosi 11 lat, przy czym początek ostatniego miał miejsce w grudniu 2019 roku. Wbrew przewidywaniom, aktywność naszej gwiazdy przybiera na sile zaskakująco szybko, co może przysparzać powodów do zmartwień.

O ile eksperci szacowali wstępnie, że średnia liczba plam słonecznych pojawiających się miesięcznie na powierzchni naszej gwiazdy nie powinna w najbardziej intensywnym okresie przekraczać 125, tak teraz widzimy, iż ostateczny wynik będzie znacznie wyższy. Średnia czerwcowa, wynosząca ponad 160, najprawdopodobniej nie będzie ostatecznym “peakiem”, który może dobić do nawet 200 plam słonecznych miesięcznie.

Słońce zbliża się obecnie do szczytu swojej aktywności, choć nikt tak naprawdę nie wie, kiedy on nastąpi

Czym w ogóle są te struktury? Najprościej można je opisać jako chłodniejsze cechy charakteryzujące się silnym polem magnetycznym. Mając one ciemną barwę, dzięki czemu można je dostrzec stosunkowo łatwo. Najważniejszy jest jednak fakt, iż ich istnienie stanowi oznakę magnetycznego szaleństwa dziejącego się w obrębie Słońca. 

Czytaj też: Nad Ameryką pojawiły się wielokolorowe światła. To zapowiedź tego, co szykuje nam Słońce

Im aktywniejsza staje się nasza gwiazda, tym więcej wysokoenergetycznych cząsteczek może docierać w stronę Ziemi. To z kolei oznacza potencjalne komplikacje, choćby w zakresie działania satelitów pozostających na orbicie naszej planety. Oczywiście będą również nieco przyjemniejsze konsekwencje, dotyczące na przykład zwiększonej szansy występowania zjawiska zorzy polarnej. Z drugiej strony, rosnące ryzyko uszkodzenia infrastruktury komunikacyjnej czy energetycznej nie brzmi zachęcająco.

Słońce dawało się we znaki mieszkańcom Ziemi już w bliższej i dalszej przeszłości, lecz obecna sytuacja jest o tyle wyjątkowa, że nigdy przedtem nie mieliśmy na orbicie tak wielu satelitów. Ich ewentualne uszkodzenia mogą mieć fatalne skutki, o czym przekonała się na początku tego roku firma SpaceX. Kilkadziesiąt jej satelitów Starlink dosłownie usmażyło się na skutek kontaktu z wysokoenergetycznymi cząsteczkami wyrzuconymi przez Słońce.