Tak, umowę na Internet trzeba wypowiedzieć. Chyba że się odpowiednio zabezpieczysz

Choć umowy telekomunikacyjne są z nami od lat, nadal nie brakuje osób, które nie wiedzą, że taką umowę trzeba wypowiedzieć. Chyba że się na to odpowiednio przygotujemy, bo przepisy oferują różne rozwiązania tej sprawy.
Tak, umowę na Internet trzeba wypowiedzieć. Chyba że się odpowiednio zabezpieczysz

To umowę na Internet trzeba wypowiedzieć?!

Do napisania tego tekstu skłonił mnie kuriozalny wpis na Twitterze współzałożyciela centrum analiz Klubu Jagiellońskiego.

Czarę goryczy przelała odpowiedź autora na jeden z komentarzy, że to przecież umowa na Internet, no to jak to trzeba wypowiadać? Wydawałoby się, że człowiek z tytułem doktora nauk, co prawda ekonomicznych, raczej powinien wiedzieć tak oczywistą rzecz jak to, że zawarte umowy zazwyczaj trzeba wypowiadać. Ale kilka lat pracy w Biurze Obsługi klienta jednego z operatorów nauczyły mnie, że kwestie umów są… różnie rozumiane. Tymczasem umowa na usługę telekomunikacyjną to umowa jak każda inna. Z bankiem, kredytowa, na wynajem czy zakup mieszkania, umowa o pracę, współpracę… każdy z tych dokumentów trzeba, po przeczytaniu i najlepiej zrozumieniu, podpisać i stosować się do jego zapisów. W końcu jesteśmy (jeszcze i teoretycznie) państwem prawa. Choć warto zauważyć, że w ostatnich latach wiele zmieniło się w temacie zawierania umów telekomunikacyjnych.

Czytaj też: Kryzys migracyjny w polskich sieciach komórkowych

Nie każdą umowę telekomunikacyjną trzeba wypowiadać, o ile skorzystamy z obowiązujących przepisów

Jeszcze kilka lat temu kwestia umów telekomunikacyjnych była jasna. Choć może niekoniecznie dla klientów. Każdą umowę, jak i aneks do niej, trzeba było własnoręcznie podpisać. Tak samo jak trzeba było ją wypowiedzieć i należało to zrobić w formie pisemnej. Oczywiście to prowadziło do różnych dziwnych sytuacji, bo np. niektórzy operatorzy nie honorowali skanu wypowiedzenia wysłanego przez klienta mailem, ale ten sam skan wysłany przez pracownika salonu rozwiązywał sprawę. Oczywiście nie wystarczał sam mail, chyba że opatrzony podpisem kwalifikowanym czy telefon do BOK-u z informacją, że chcę rozwiązać.

Do 2021 roku każda umowa telekomunikacyjna po zakończeniu okresu promocyjnego przechodziła automatycznie na czas nieokreślony. Tak, umowy były zawierane na czas nieoznaczony, ale z określonym czasowo okresem promocji. Co prowadzi nas do kolejnych wątków pobocznych, jak choćby takich, że po okresie promocyjnym kwota abonamentu mogła wzrosnąć, bo jak nazwa wskazuje, kończyła się promocja.

W grudniu 2020 roku rozpoczął się proces zmian w Prawie Telekomunikacyjnym, wprowadzający szereg ułatwień dla użytkowników usług telekomunikacyjnych. Wśród nich jest nasze nieszczęsne wypowiedzenie umowy. Mówi o tym art. 56. 1:

W przypadku gdy umowa o świadczenie usług telekomunikacyjnych zawarta na czas określony uległa automatycznemu przedłużeniu na czas nieokreślony po okresie jej obowiązywania, abonentowi
przysługuje prawo do jej wypowiedzenia w każdym czasie z zachowaniem miesięcznego okresu wypowiedzenia. W okresie wypowiedzenia abonent ponosi jedynie koszty świadczenia usług telekomunikacyjnych objętych umową
– czytamy w Prawie Telekomunikacyjnym.

A zaraz obok mamy art. 56.2:

Przed automatycznym przedłużeniem umowy o świadczenie usług, o których mowa w ust. 1, dostawca publicznie dostępnych usług telekomunikacyjnych informuje abonenta w sposób jasny i zrozumiały na trwałym
nośniku, w terminie nie później niż 30 dni przed upływem okresu, na jaki umowa została zawarta, o automatycznym przedłużeniu umowy, sposobach jej rozwiązania, a także najkorzystniejszych oferowanych przez siebie pakietach
taryfowych.

Dodatkowo co najmniej raz w roku operator powinien informować abonenta o dostępnych, najkorzystniejszych pakietach taryfowych, o ile wyraził on zgodę na otrzymywanie informacji marketingowych.

Czytaj też: Orange wymieniał słup w asyście Policji. W końcu dojdzie do tragedii

Potwierdzenie tych informacji znajdziemy w umowach operatorów. Weźmy pierwszy z brzegu wzór umowy na pakiet Orange Love, w którym widnieje taki zapis:

W trakcie składania zamówienia na usługę, wybierają Państwo jeden z trzech sposobów przedłużenia umowy:

  • przedłużenie na czas określony,
  • przedłużenie na czas nieokreślony,
  • wygaśniecie umowy po zakończeniu okresu lojalnościowego.

Sprawa jest więc jasna. O ile sprzedawca nas o tym poinformuje, a jest to jego obowiązek, niewiedza na temat sposobu rozwiązania umowy jest wyłącznie winą klienta.

Czytaj też: Jak przekonać ćwierć miliarda osób do zmiany telefonu na nowy? Operator ma sprytny plan

Niewiedza klienta jego największym wrogiem

W idealnym świecie operator informuje klienta o wszystkim w momencie zawierania umowy, klient to wszystko rozumie, a umowę podpisuje po jej przeczytaniu i zrozumieniu. Z bogatego doświadczenia wiem, że ani jedno, ani drugie zazwyczaj nie ma miejsca. Czy jest to czyjaś wina? W końcu jesteśmy tylko ludźmi, więc pretensje może mieć wyłącznie do siebie.

Uważam jednak, że jeśli z umową telekomunikacyjną ma się coś zadziać po zakończeniu okresu promocyjnego, to powinno być to właśnie przedłużenia umowy na czas nieokreślony, o ile tylko nie ma żadnej innej dyspozycji ze strony klienta. Stawiam wszystkie możliwe pieniądze, że gdyby umowy byłby automatycznie kończone np. po 12 czy 24 miesiącach, a klient nie byłby o tym informowany, albo taką informację by zignorował, mielibyśmy więcej i o wiele większe awantury niż w przypadku automatycznego przedłużenia. Bo mówimy u to całkowitym wyłączeniu usługi, czyli telefonu lub Internet z dnia na dzień. Wyobraźcie sobie, co wtedy by się działo.

Czytaj też: Oficjalnie ruszyła aukcja 5G. Kiedy dostaniemy szybszy Internet w telefonie?

Przedłużenie umowy na czas nieokreślony pomaga w utrzymaniu ciągłości świadczenia usługi. Zazwyczaj mając już Internet czy telefon chcemy z niego dalej korzystać, może niekoniecznie u tego samego operatora. Działającą usługę zawsze jest łatwiej przenieść, tym bardziej że przepisy dotyczące usług komórkowych i stacjonarnych jasno mówią, że w przypadku przeniesienia musi być zachowana ciągłość świadczenia usług. A z doświadczenia mogę Wam powiedzieć, że odłączenie usługi to banalna kwestia. Kilka kliknięć, kilka minut i nie ma. Ale jej ponowne podłączenie… nigdy nie jest takie proste. Tutaj już zasada kilku kliknięć przestaje działać. Mityczny system wtedy nie współpracuje i od razu kojarzy mi się to, z nieco innym tematycznie, ale legendarnym już występem Przemysława Sadowskiego. Zaręczam, że ta sytuacja wydarzyła się naprawdę:

Nieznajomość prawa nie zwalnia z jego przestrzegania. A obecne Prawo Telekomunikacyjne jest o wiele bardziej przyjazne użytkownikom, niż jeszcze kilka lat temu. Dlatego też warto wiedzieć, co przysługuje klientom operatorów, szczególnie w zakresie zawierania, przedłużania i wypowiadania umów, bo może nam to znacznie ułatwić życie i oszczędzić nieporozumień.