Będzie jeszcze więcej gier na wyłączność. Epic dał deweloperom propozycję nie do odrzucenia

Sam nie mam dużego pojęcia o wydawaniu gier wideo, ale nieco znajomości w branży i zasłyszane opowieści wystarczą, żebym był świadom skali takiego wyzwania. Jeśli developer chce dotrzeć ze swoim nowym tytułem do szerszej grupy odbiorców, siłą rzeczy musi postawić na rozpoznawalną platformę dystrybucyjną, która już na starcie potrąca sobie stosowną działkę z zysków za możliwość goszczenia gry na swoich serwerach. Znany ze swojej nietypowej strategii Epic Games znów robi to po swojemu, pod postacią nowego programu o nazwie Epic First Run. O co w nim chodzi i dlaczego to może być przyczynek do jeszcze większej liczby gier wydawanych na wyłączność dla konkretnej platformy?
Będzie jeszcze więcej gier na wyłączność. Epic dał deweloperom propozycję nie do odrzucenia

Szczególnie dla mniejszych, niezależnych twórców gier wideo, wybór platformy dystrybucyjnej podyktowany jest nie tylko jej zasięgiem, lecz także wielkością prowizji z przychodu jaki wygeneruje sprzedaż danego tytułu. Największy w tym segmencie Steam od Valve zazwyczaj bierze dla siebie w okolicach 30%, ale w zamian za ekskluzywność (dostępność gry wyłącznie na danej platformie dystrybucyjnej) niektórzy developerzy mogą dla siebie wywalczyć nieco większy udział. Podział 70/30 był w zasadzie standardem w branży, dopóki stolika nie wywrócił Epic Games Store. 

Tam podział wygląda nieco inaczej: aż 88% przychodów zostaje w kieszeni developerów, a platforma zabiera z tego pozostałe 12%. Taka strategia odbiła się dość szerokim echem w środowisku – skłoniła do zmiany nawet takiego giganta jak Microsoft. Koncern z Redmond stosujący do tej pory klasyczne 70/30 w 2021 roku zdecydował się zostawić więcej pieniędzy w kieszeni developerów gier, przesiadając się na system 88/12 w Microsoft Store. Co ciekawe, w inny sposób traktowani są tam developerzy oprogramowania. Wygląda na to, że Epic Games Store ponownie zamierza zdestabilizować branżowy stolik, wraz z inauguracją nowego programu o nazwie Epic First Run.

Epic First Run to klasyczne coś za coś

Zasada jest banalnie prosta: przez pierwsze sześć miesięcy od premiery nowej gry jej developer zatrzyma dla siebie 100% z jej sprzedaży w Epic Games Store, w zamian za dostępność ograniczoną wyłącznie do tej konkretnej platformy dystrybucyjnej. Po pół roku od premiery zaczyna obowiązywać standardowy podział zysków (88/12). Program startuje już 16 października i przyjmuje zgłoszenia wyłącznie tytułów z terminem premiery od tej daty. Poza większymi zyskami dla developerów Epic obiecuje również dopalić promocyjnie  gry, które wezmą udział w programie. Co ciekawe, gry mogą być równolegle sprzedawane przez deweloperów za pośrednictwem ich własnych sklepów oraz takich miejsc jak Green Man Gaming albo Humble Bundle. Jedyny warunek to używanie bezkluczowego systemu dystrybucji Epic Games Store.

Brzmi całkiem nieźle i przede wszystkim oznacza, że w najbliższych miesiącach czeka nas prawdziwy wysyp tzw. wersji ekskluzywnych, które znajdziemy tylko w Epic Games Store. 

Czytaj też: Tanie gry wylatują ze Steama. Platforma zaprezentowała nowe ograniczenia cenowe

Jeszcze więcej gier w Epic Games Store

Swoją drogą, Epic Games Store w mojej świadomości funkcjonuje nadal jako miejsce służące głównie do zdobywania gier bez konieczności wydawania na nich choćby grosza. W ten sposób przez ostatnie lata uzbierałem sobie już ponad 60 tytułów, a wśród nich są nie byle jakie tytuły (m.in. Death Stranding, Control, Cities Skylines, GTA V, Assassin’s Creed Origins, Alien: Isolation). Nie mam problemu z tym, że dostałem je praktycznie za darmo dużo później od reszty graczy. Zastanawiam się tylko, czy moje podejście do tej platformy jest takie wyjątkowe na tle reszty użytkowników? A może jestem jedną z miliona wiewiórek polujących na darmowe orzeszki do kolekcji?