Sromotna porażka Niemiec – ich pompy ciepła są do niczego. Skala zjawiska jest niewyobrażalna

Nie wszystkie pompy ciepła takie zielone, jak je malują – przekształciłem znacznie popularne przysłowie z „diabłem” celowo. Okazuje się, że niektóre rodzaje pomp ciepła mogą być olbrzymim problemem dla mieszkańców. Przekonują się teraz na własnej skórze Niemcy, którzy postanowili zainwestować w ekologiczne formy ogrzewania. Jak na tym wyszli? Jak Zabłocki na mydle.
Zdjęcie poglądowe z Niemiec

Zdjęcie poglądowe z Niemiec

Pompy ciepła stają się coraz bardziej popularne. Wykorzystujące w większości obieg Lindego sprawiają, że stosunkowo niskim nakładem energii i bez spalania gazu możemy ogrzać wiele przestrzeni. W polskich gospodarstwach stają się powszechne, ale również zdobywają swoich fanów w innych krajach.

Czytaj też: Pompy ciepła do lamusa. Za granicą Polski pokazali zdumiewający wynalazek

Jak możemy zaobserwować na wielu frontach, także Niemcy bardzo ambitnie podchodzą do tematu ekologii i zielonej transformacji energetycznej. Zamknęli wszystkie swoje elektrownie atomowe (chociaż nad sensownością tej decyzji można spekulować), masowo zaczęli budować farmy fotowoltaiczne i turbiny wiatrowe. Pompy ciepła też stały się w tym kraju swoistą normą, a to zawdzięczać można licznym programom dofinansowującym ich instalację u naszych zachodnich sąsiadów.

Pompy ciepła w Niemczech przestają działać. Głównym winowajcą jest susza

Dochodzimy powoli do problemu, a o którym po cichu informują tylko niektóre media w Niemczech. Jak podaje Merkur.de, susza panująca w kraju drenuje poziom wód podziemnych do tego stopnia, że pompy ciepła typu woda/woda praktycznie nie mają jak pracować. Mnóstwo instalacji w kilku regionach Niemiec jest, co by tu dużo mówić, do niczego.

Uściślę, że mowa o mniej znanym rodzaju pomp ciepła, które korzystają z temperatury wód gruntowych do ogrzewania pomieszczeń. W 2022 roku zainstalowano ich w Niemczech 7,5 tys. Dla porównania pomp ciepła działających w środowisku powietrznym aż 205 tys. Pompy woda/woda są o wiele stabilniejsze, ponieważ korzystają z zasobów o względnie stałej temperaturze w przeciwieństwie do dużo popularniejszych odpowiedników „na powietrze”.

Czytaj też: Wyjątkowa pompa ciepła może trafić do prywatnych domów. Niewiarygodne, czym ona grzeje

Największy problem z wodą objawia się w Bawarii – donosi miejscowy serwis BR.24. Czy to wina samych pomp ciepła? Niekoniecznie. Przede wszystkim pogłębiająca się od kilku lat susza oraz… wybrakowane informacje na temat zasobów hydrologicznych są głównymi winowajcami. Okazuje się, że w przypadku wielu lokalizacji miejscowe urzędy w Bawarii nie są w stanie wydać opinii, czy można tam robić odwiert pod wodną pompę ciepła, czy nie. Ponadto nie istnieją żadne prognozy dla dalszego spadku poziomu wód.

Po dogłębnej analizie doniesień prasowych widzimy pewną niekonsekwencję. Z jednej strony agituje się do inwestowania w pompy ciepła, a z drugiej strony nie istnieje wiarygodna dokumentacja dotycząca tego, gdzie faktycznie niektóre typy instalacji można montować. A kiedy przyjdzie moment, że susza niespodziewanie wydrenuje nasze źródło wody i nie będziemy mogli wiercić głębiej, to w urzędnicy tylko bezradnie rozłożą ręce i powiedzą „przykro nam, no stało się”.

Nie zapominajmy, że susza nie omija również Polski. Wiele regionów, zwłaszcza w pasie nizin, cierpi z powodu degradacji gleby, redukcji zasobów wód podziemnych, wyschnięcia niektórych źródeł i drastycznie niskiego stanu wód w rzekach. Na przykładzie błędów popełnionych w Niemczech powinniśmy się nauczyć wiele. Jeśli chcemy inwestować w nowe typy ogrzewania (chociaż sytuacja może dotyczyć także OZE), to powinniśmy uwzględnić dostępność zasobów i, co jeszcze ważniejsze, założyć na przyszłość ich ewentualny znaczny spadek. Tylko myślenie perspektywiczne nas uratuje, a carpe diem ze słownika zielonej transformacji musimy natychmiastowo wyrzucić.