Zrobili dziurę w atmosferze. Poznaliśmy winnych kuriozalnego wyczynu

Wygląda na to, że manewry prowadzone niedawno przez Amerykanów doprowadziły do zaskakujących wydarzeń. W ich konsekwencji w górnych warstwach atmosfery powstała bowiem dziura.
Zrobili dziurę w atmosferze. Poznaliśmy winnych kuriozalnego wyczynu

Wszystko za sprawą rakiety wykorzystanej do wyniesienia satelity należącego do Sił Kosmicznych Stanów Zjednoczonych. Zdaniem ekspertów przedsięwzięcie to doprowadziło do utworzenia dziury w jonosferze. Przy okazji start był rekordowy, ponieważ czas, który minął od uzyskania zgody do wystrzelenia rakiety był wyjątkowo krótki – wyniósł 27 godzin.

Czytaj też: Rosja zarządza ewakuację. Szczątki rakiety kosmicznej mogą spaść na miasto

Realizacja tego zadania spadła na barki przedstawicieli firmy Firefly Aerospace. To właśnie ona miała przeprowadzić start rakiety Alpha z bazy Valdenberg w Kalifornii. Wyniesiony miał zostać ładunek w postaci satelity Victus Nox, który ma posłużyć Siłom Kosmicznym do monitorowania sytuacji na orbicie okołoziemskiej. 

Smuga powstała w czasie startu była na tyle wyraźna, iż dało się ją dostrzec z odległości nawet 1600 kilometrów. Później obserwatorzy nieba dostrzegli czerwoną poświatę, co było oznaką tego, że w jonosferze powstał otwór. Ta zjonizowana warstwa atmosfery rozciąga się od wysokości około 50-60 kilometrów i sięga pułapu rzędu 1000 kilometrów nad powierzchnią naszej planety.

Do powstania dziury w atmosferze, a dokładniej rzecz ujmując, w warstwie jonosfery, doprowadziła rakieta wynosząca satelitę Victus Nox

Tego typu sytuacje, choć nie przysparzają powodów do radości, zdarzają się stosunkowo często. Dochodzi do nich, gdy paliwo z drugiego stopnia rakiety spala się na wysokości od 200 do 300 km nad powierzchnią Ziemi. W takich warunkach dwutlenek węgla i para wodna z gazów spalinowych rakiety wywołują rekombinację zjonizowanych atomów tlenu, co sprawia, że cząsteczki emitują energię w postaci światła. Z pewnością pocieszający jest fakt, że tego typu dziury zazwyczaj znikają po upływie kilku godzin i nie stanowią realnego zagrożenia dla Ziemi czy jej mieszkańców.

Czytaj też: Chiny wystrzeliły wysoce zaawansowanego satelitę. Na jego pokładzie znajduje się niezwykła technologia

Przedstawiciele Firefly Aerospace zobowiązali się do uzyskania czasu krótszego niż 24 godziny w odniesieniu do okienka między uzyskaniem zgody na start a wystrzeleniem rakiety. Dążąc do tego celu, inżynierowie firmy zakontraktowanej przez Siły Kosmiczne musieli zaktualizować oprogramowanie dotyczące trajektorii rakiety, obudować satelitę, przenieść go na platformę startową, umieścić na rakiecie i przeprowadzić końcową kontrolę. I choć wszystkie te aspekty zrealizowano z powodzeniem, to pogoda zmusiła organizatorów do dłuższego czekania.