Jednym z kluczowych punktów prezentacji iPhone’ów 15 Pro było pokazanie możliwości układu Apple A17 Pro. Jednostka wykonana w ekskluzywnie dostępnym dla Apple 3-nanometrowym procesie litograficznym oferuje sporą moc obliczeniową. Dzięki zastosowaniu sześciordzeniowego układu graficznego z rdzeniami do śledzenia promieni gracze powinni otrzymać możliwości porównywalne z tym, co widzimy na konsolach PlayStation 4 i Xbox One. Apple nie jest pierwszy w implementacji rozwiązań pokroju śledzenia promieni w układzie mobilnym, ale w przeciwieństwie do Qualcomma już niedługo będzie miał tytuły, które pokażą ten potencjał.
Jakość z PS4 na telefonie? Naprawdę przeszliśmy długą drogę od czasów, gdy na telefonie graliśmy w Snake’a. Za nami są też już gry pokroju Angry Birds i Fruit Ninja. Na urządzeniach mobilnych nie brakuje pokazów możliwości graficznych, jak Modern Combat, Real Racing, Genshin Impact czy Call of Duty: Mobile. Apple lubi na swoich prezentacjach wykorzystywać gry mobilne do prezentowania możliwości układów graficznych. W końcu jeszcze w 2010 roku promował Infinity Blade – pierwszy tytuł na iOS działający w oparciu o Unreal Engine.
Jednak, jak każda rewolucja, tak i ta ma swoją cenę. I nie chodzi tylko o wątpliwą kulturę pracy, na którą uwagę zwrócił Łukasz w pierwszych wrażeniach z iPhonem 15 Pro Max.
Konsolowe gry – konsolowa cena. Nie wiem, czy to przekona kogokolwiek do inicjatywy
Apple mocno współpracuje z Capcomem, by przekonać nieprzekonanych o gamingowym potencjale swoich nowych urządzeń. Podczas WWDC 2022 zobaczyliśmy Resident Evil Village, który na laptopach z procesorami M1 Pro i M1 Max potrafi wyglądać niczym z najmocniejszych PC-tów. Jeżeli więc zoptymalizuje się grę pod infrastrukturę Apple MetalFX, to wyniki tego przedsięwzięcia mogą być okazałe.
Podczas wrześniowej prezentacji smartfonów z serii iPhone 15 zobaczyliśmy zapowiedzi kilku gier dotychczas dostępnych lub planowanych wyłącznie na komputery osobiste oraz konsole. Wśród tych tytułów Assassin’s Creed: Mirage oraz Resident Evil 4 Remake. Publikacja informacji na temat tego drugiego pokazuje, że 60 dolarów mogą stać się standardem dla gier. IGN odnalazł w App Store pełną wycenę zakupów wewnątrz aplikacji.
Za sam tytuł zapłacimy dokładnie 59,99 dol. (obecnie około 260 złotych), a kolejne 19,99 dol. (około 87 złotych) przyjdzie zapłacić za dodatkową zawartość. Do tego pojawi się kilka możliwości przyspieszonego ulepszania broni w cenach od 2,99$ (około 13 złotych) do 9,99 dol. (około 43 złote). Premiera konsolowa niemal pełną gębą, bo na najnowszych platformach Microsoftu, Sony oraz Nintendo gry potrafią kosztować już 70 dolarów albo 350 złotych.
Czy 60 dolarów to tylko wyraz “chciwości” Capcomu? Według tekstu Nikkei podczas Tokyo Games Show prezes firmy przyznał, że koszty tworzenia gier stały się za wysokie. Zdaniem Kenzo Tsujimoto gry i tak są za tanie, zwłaszcza, że CEO Capcomu zauważa potrzebę podniesienia płac dla pracowników. To z pewnością nie jest łatwe przy projektach kosztujących ponad 100 milionów dolarów. Trochę ironizuję, ale poniekąd rozumiem potrzebę wchodzenia na nowe platformy ze swoimi grami przy tak dużych projektach.
Czytaj też: Apple dopiero udostępnił stabilny iOS 17, a użytkownicy już mają z nim nie lada problem
Wydawcy gier z pewnością będą spoglądali na słupki sprzedaży oraz model dystrybucyjny. Capcom ma udostępnić niewielki, początkowy fragment gry za darmo. To jednak może nie przekonać i tak niewielkiego w skali całego iOS grona graczy z iPhone’ami 15 Pro i 15 Pro Max. Trudno zatem spodziewać się, by wyniki sprzedaży były rewelacyjne. Z drugiej strony taka gra będzie na siebie zarabiać latami, a świadomi klienci pewnie skorzystają z okazji, by podłączyć telefon do telewizora lub monitora przenośnego, co pozwoli wykorzystać potencjał w pełni.
Gry na iOS za 60 dolarów? Dziękuję, postoję
W erze gier-usług oraz najeżonych mikropłatnościami pozycji tytuł, za który jednorazowo zapłacimy około 250-270 złotych wydaje się abstrakcją. Nie jest jednak tak, że na iOS nie pojawiały się próby przeniesienia gier z konsol i komputerów przy zachowaniu odpowiedniej ceny. Na telefonach Apple zagramy w końcu w Cywilizację VI, która samodzielnie kosztuje 10 dolarów, ale rozszerzenia Gathering Storm oraz Rise and Fall to koszt rzędu 20 i 15 dolarów. Swego czasu mogliśmy też kupić odświeżoną pierwszą część BioShocka – także za 20 dolarów.
Nie rozumiem jednak, jak spośród wszystkich rozwiązań, jakie są na rynku – w tym komputerów w kształcie mobilnych konsol jak Steam Deck czy Asus ROG Ally – miałbym na poważnie rozważać smartfony Apple. Forma telefonu nie zachęca do długich rozgrywek, a wożenie ze sobą pada, by choć trochę sobie uprzyjemnić rozgrywkę, to żadna wygoda. Do tego dochodzi pewna mała, dynamiczna wyspa, która może nie przeszkadza przy prostych tytułach, ale w ambitnych grach narracyjnych mnie by irytowała. Jasne, telefon to znacznie bardziej wielofunkcyjne narzędzie od przenośnej konsoli, ale wiąże się to z kompromisami w doświadczaniu rozgrywki. A za kompromisy nie chcę płacić 250 złotych i myślę, że wiele osób także wyjdzie z tego założenia.