Android 13 dochrapał się należnego mu miejsca. Tuż za tronem dno i dwa metry mułu

Zerkam sobie na zaktualizowaną przez Google wersję dystrybucji wersji Androida i łapię się za głowę. Co z tego, że w rok od premiery Android 13 ma w końcu należne mu pierwsze miejsce pod względem udziałów, skoro niżej dzieją się rzeczy, od których robi się po prostu smutno? Mimo licznych wysiłków producenta, fragmentacja Androida jest nadal gigantycznym problemem, więc nie powinno dziwić, że Google nie jest specjalnie chętny do regularnej publikacji tego typu danych. Czasem jednak prawda musi w końcu wyjść na wierzch. Skala tego zjawiska wydaje mi się wręcz porażająca i obawiam się, że trudno będzie się z nim uporać.
Android 13 dochrapał się należnego mu miejsca. Tuż za tronem dno i dwa metry mułu

Dla równowagi, na wstępie szukajmy pozytywów – od czasu publikacji ostatnich liczb udział Androida 13 w ogólnym torcie dystrybucji wzrósł o 7,4% (w ciągu czterech miesięcy od poprzedniego raportu), co może stanowić oczywisty powód do zadowolenia. Według stanu na początek października ma już 22,4% udziałów i w końcu można powiedzieć, że to obecnie najpopularniejsza wersja Androida na świecie. Jeszcze w maju udziały tej wersji oscylowały w okolicach zaledwie 15%. To jeszcze nic, bo przechodzimy teraz do miejsca drugiego, na którym naturalnie spodziewałbym się Androida 12. Tak powinno być, prawda?

Android 13 królem, ale państwo Google w kompletnej rozsypce

Android 12 jest nie jest nawet trzecią najpopularniejszą wersją systemu Google. Obecnym wicemistrzem jest bowiem Android 11. Ten trzyletni już system ma obecnie 21,6% udziałów w globalnym rynku, a brązowy medal należy do jeszcze starszego Androida 10 z udziałem na poziomie 16,1%. Dwunastka wylądowała dopiero na czwartej pozycji, notując w najnowszym zestawieniu 15,8%. Oczywiście procentowy rozkład stopniowo zmienia się na korzyść nowszych wersji, ale można odnieść wrażenie, że spora część użytkowników nie podjęła się aktualizacji z Androida 11 do Androida 12, mimo takiej możliwości. 

Zejdźmy w tej smutnej opowieści jeszcze niżej – Android 9. System, którego premiera odbyła się w sierpniu 2018 roku (ponad sześć lat temu) ma nadal spory udział. Według ostatnich danych na poziomie 10,5%. Warto wspomnieć, że dla tej konkretnej wersji czas życia dobiegł już końca – posiadacze urządzeń z Androidem 9 nie otrzymują już przypuszczalnie żadnych aktualizacji, nawet tych z zakresu bezpieczeństwa. Tym bardziej taka sytuacja tyczy się Androida 8.1, którego baza instalacji oscyluje nadal w okolicach 5,4%.

Z oczywistych względów w zestawieniu zabrakło najnowszego Androida 14, który swoją oficjalną premierę miał kilka dni po opublikowaniu ostatniego raportu. Zapewne pojawi się już w kolejnym raporcie. Nie mam jednak złudzeń, że proces aktualizacji zajmie sporo czasu i niechybnie przyczyni się do postępującej fragmentacji w rynku urządzeń pracujących pod kontrolą mobilnego systemu Google. Szczerze mówiąc, trudno znaleźć mi jakiś sposób na realną poprawę sytuacji. Co więcej, nie ma nawet większego sensu porównywać jej do ekosystemu Apple – to przypomina zestawianie ze sobą produktów z kompletnie innych kategorii.

Czytaj też: Xiaomi zaskakuje. Stabilny Android 14 trafia na pierwsze modele producenta

Coraz większa liczba producentów urządzeń pracujących pod kontrolą Androida obiecuje dłuższe wsparcie oprogramowania dla swoich urządzeń. Taki zabieg mógłby się przyczynić do zmniejszenia fragmentacji, pod jednym warunkiem: zachowaniem odpowiedniego tempa wdrażania. Niech za przykład posłuży publiczna premiera Androida 14, która miała miejsce na początku października. Do tej pory tylko wybrane telefony Samsung i Xiaomi zostały zaktualizowane do najnowszego wersji. Mamy koniec października, a większość rynku nadal pozostaje w wielkiej niewiadomej odnośnie kalendarza aktualizacji swoich telefonów.