Rozpakowujesz smartfon, a ten ma już najnowsze aktualizacje. Apple znowu pokazuje, kto jest lepszy

Kupujecie nową zabawkę. Otwieracie opakowanie, uruchamiacie, konfigurujecie i… aktualizacja oprogramowania. W przypadku sprzętu Apple ten proces i tak jest znacznie mniej upierdliwy niż w Androidzie lub Windowsie, ale teraz Apple zawiesza poprzeczkę znacznie wyżej.
Rozpakowujesz smartfon, a ten ma już najnowsze aktualizacje. Apple znowu pokazuje, kto jest lepszy

Apple będzie aktualizować urządzenia bez wyjmowania ich z pudełka

Konieczność aktualizacji sprzętu po zakupie jest rzeczą oczywistą. Wiadomo przecież, że od momentu spakowania urządzenia do pudełka, do momentu otwarcia go przez kupującego może pojawić się nowa wersja oprogramowania. Nowy pomysł Apple ma pozbyć się tego problemu.

Do końca 2023 roku firma chce wyposażyć swoje sklepy w specjalne urządzenia do zdalnej aktualizacji oprogramowania iPhone’ów. Jak informuje Mark Gurman, sprzęt przypomina komputerowy pad, który umieszcza się na górze pudełka ze smartfonem. Ten aktywuje go, pobiera aktualizację i ją instaluje.

Brzmi to wręcz kosmicznie, ale na pewno jest bardzo wygodnym rozwiązaniem. Tylko czy bezpiecznym? Na razie nie znamy żadnych szczegółów działania tego urządzenia, ale do razu rodzi mi się pytanie – jak to działa? Czy jeśli sprzęt trafi w niepowołane ręce, to czy będzie się go dało wykorzystać do przejęcia kontroli nad iPhonem lub włamania się do jego oprogramowania? Z drugiej strony Apple znany jest z zabezpieczenia swoich produktów, więc bądźmy dobrej myśli.

Czytaj też: Ilu ludzi na świecie ma smartfon i dostęp do mobilnego internetu? Zaskakujące statystyki

Google i Microsoft mogą się uczyć. Aktualizacja ich oprogramowania to koszmar

Sprzęt Apple i tak aktualizuje się w mało inwazyjny sposób na tle konkurencji. Nie wymaga wielokrotnego restartowania, jak potrafi się to zdarzyć w przypadku urządzeń z oprogramowaniem innych firm. Szczególnie upierdliwe bywa to w przypadku laptopów i czasem doprowadzenie całego oprogramowania do stanu pełnego zaktualizowania ma miejsce dopiero po kilku ponownych uruchomieniach systemu i długim czasie czekania zakończenie pobierania danych.

Prawdziwy rekord pobiłem swego czasu uruchamiając smartfon Motorola One po grubo ponad roku nieużywania. Pobranie i instalowanie wszystkich poprawek bezpieczeństwa, miesiąc po miesiącu, kolejnych wersji oprogramowania trwało łącznie ponad dwa dni(!). Oczywiście to ekstremalny przypadek, ale mimo wszystko możliwy.

Aktualizacja oprogramowania, którą będzie można przeprowadzić jeszcze przed zakupem, to kolejna cegiełka do odwiecznej walki iOS vs Android i kolejna, w której Apple mocno łoi skórę Google’a.