Izera do kosza? Polskiego samochodu elektrycznego nie ma i nie będzie

Po polskich drogach miał jeździć milion aut elektrycznych, a Izera miała być perłą w elektromobilnej koronie Polski. Izery nie ma i prawdopodobnie nie będzie, a rozwój polskiej elektromobilności to trochę osiem ostatnich lat w pigułce.
Izera do kosza? Polskiego samochodu elektrycznego nie ma i nie będzie

Milion aut elektrycznych… no nie wyszedł

Jak zapowiedział w 2016 roku premier Mateusz Morawiecki:

Po polskich drogach w 2025 r. będzie jeździć milion samochodów elektrycznych

Kiedy w sierpniu pisałem o kontroli NIK-u w spółce Electromobility Poland, wyznawcy partii rządzącej już wiedzieli, że z tej zapowiedzi nic nie będzie. Przekonywali mnie, że przecież premier nic takiego nie powiedział. Oczywiście jego wypowiedzi nie należy odbierać tak, że to auta marki Izera będą stanowić owy milion. Mówimy o autach elektrycznych ogółem, wśród których miała pojawić się Izera. Albo Izery, bo w końcu mieliśmy mieć dwa modele polskiego elektryka.

Tymczasem Izery nie ma i zaraz przejdziemy do tego, że prawdopodobnie nigdy jej nie będzie. Zerknijmy jednak najpierw na to, jak wygląda rynek aut elektrycznych w Polsce. Jak wyniki z najnowszego Licznika Elektromobilności w Polsce zarejestrowano 87 724 samochody zelektryfikowane, z czego 45 198 stanowią modele całkowicie elektryczne. Mówimy tu o samochodach osobowych, do których trzeba doliczyć 5 212 pojazdów dostawczych i ciężarowych. Czyli niewiele ponad 50 tys. i nawet jeśli z nieba zaczną nam spadać pieniądze, do miliona w niewiele ponad rok nie dobijemy.

Samochody elektryczne trzeba gdzieś ładować i wbrew zapewnieniom elektromagów, to wcale nie trwa 20 sekund. Pełny cykl ładowania, wliczając w to czas, który auto spędzi podpięte do kabla zaczyny się od 20, ale minut. Póki co możemy to zrobić wykorzystując jeden z 6 159 punktów ładowania, z czego tylko 1 008 to tzw. szybkie stacje ładowania. To marna zachęta do tego, aby kupić auto elektryczne, jeśli nie mieszka się w domu.

Czytaj też: Test Kia ProCeed GT – usportowione kombi w takiej cenie, że można od razu kupować dwa egzemplarze

Izera anulowana? To był kolejny pomysł z gatunku – pokażemy siłę i będziemy robić, ale nikt nie powiedział, że zrobimy!

CPK, Izera, polski Netflix… można by mnożyć projekty, przy których trudno nie mieć wrażenia, że powstały po to, aby je robić, a nie po to, aby je zrobić. Projekt jest, kasa jest i tak to się kręci przez lata. Projekt Izera kosztował nas do tej pory ok 500 mln zł. Efekty? Wycięty las pod fabrykę, wybór chińskiej platformy Geely, na której miała powstać Izera no i oczywiście ponad sześć długich lat pracy z pokorą i umiarem.

Nic więc dziwnego, jak wynika z nieoficjalnych informacji portalu Francuskie.pl, przyszły rząd nie chce kontynuować projektu Izera. Przy obecnej kadencji finansowej państwa nie ma sensu utrzymywać kosztownego pomysłu, który dzisiaj i tak nie ma szansy powodzenia. Izera przecież nie będzie towarem eksportowym. Nie będzie konkurować z BMW czy Mercedesem, nie wspominając już o Tesli czy niezliczoną ilością modeli z Chin, które aż palą się (w przenośni! Nie palą się z powodu swojej elektryczności!) do podboju Europy. W Polsce też nie ma liczyć na sukces, bo ani cena nie ma być niższa niż u konkurencji, ani też nic nie wskazuje na to, aby Polacy nagle rzucili się do salonów w celu kupienia samochodu elektrycznego.

Decyzji o anulowaniu projektu Izera zdecydowanie kibicuję. Nikt, poza widzącymi w tym kolejny atak na Polskę, nie będzie po nim płakać.