Netflix zmienia cennik. Będziemy narzekać na podwyżkę, ale i tak zapłacimy

Najpopularniejsza na świecie platforma streamingową poczyna sobie coraz śmielej. Tym razem przyszedł czas na wprowadzenie w życie nowego cennika, o którym plotki wspominały już od jakiegoś czasu. I chociaż moglibyśmy powiedzieć, że w końcu klienci się zbuntują, to akcja z udostępnianiem kont pokazała, że może i będziemy narzekać, ale i tak ostatecznie zapłacimy.
Netflix zmienia cennik. Będziemy narzekać na podwyżkę, ale i tak zapłacimy

Najpopularniejsza platforma na świecie ma dużo pomysłów na zwiększenie zysków

Gdy zaczęło się tak na poważnie mówić o wprowadzeniu zakazu współdzielenia kont, nie brakowało oburzonych głosów subskrybentów, którzy zarzekali się, że gdy ta zmiana wejdzie w życie, oni z pewnością zrezygnują z Netfliksa. Opierając się tylko na tym, pomysł platformy wydawał się bardzo chybiony. Ba! Nawet sama firma zdawała sobie z tego sprawę, spodziewając się znaczącego odpływu subskrybentów w pierwszych miesiącach po zakazie udostępniania haseł poza gospodarstwem domowym. Rzeczywistość jednak zaskoczyła wszystkich i chyba najbardziej sam serwis. Strat nie było, wręcz przeciwnie – Netflix szybko zyskał miliony nowych subskrybentów. To tylko pokazało – i firmie i nam – że w podobnych przypadkach na gadaniu się kończy.

Bo Netflix zwyczajnie uzależnił nas od siebie do tego stopnia, że – przynajmniej na razie – nie ważne, co wymyśli i tak nie wpłynie to znacząco na jego popularność.  Niedawno platforma pochwaliła się, że tylko w III kwartale zdołała pozyskać 8,8 mln nowych abonentów (znacznie więcej niż prognozowane 6,1 mln) i jednocześnie zwiększyć zyski. Wzrastają też akcje firmy i mowa tutaj o niebagatelnych 36% porównując z sytuacją na początku roku oraz 47% w porównaniu z analogiczny okresem z roku poprzedniego. Jak widać te zmiany, które mogą się wydawać nam zmianami na gorsze, w ogólnym rozrachunku są bardzo opłacalne i Netflix zaczyna odrabiać straty po ogromnym spadku zanotowanym w 2022 roku, będącym wynikiem powrotu do normalności po pandemii. Wówczas sytuacja na świecie unormowała się już na tyle, że przestaliśmy spędzać tyle czasu w domu, a co za tym idzie, również przed telewizorem.

To tylko pokazuje, że cała ta akcja związana z udostępnianiem haseł, w związku z którą wielu użytkowników forów internetowych i mediów społecznościowych ogłosiło, że „usuwają swoje konta” była niczym więcej niż zwykłym narzekaniem. Spodziewam się więc, iż najnowsze posunięcie Netfliksa na dłużą metę również przyniesie podobne rezultaty. Choć platforma ma się już teraz czym chwalić, to nie ma mowy, by takie zyski ją zadowoliły i już ma pomysł, jak jeszcze zwiększyć swoje przychody.

Netflix już jest drogi, a będzie drożej

Nie jest to informacja nowa, bo już na początku października  The Wall Street Journal informował o planowanej podwyżce abonamentów. Miało być to – przynajmniej częściowo – wynikiem strajku aktorów i scenarzystów. Strajk zmusił platformy do zobowiązania się do udostępniania danych dotyczących wyświetlanych treści WGA, dzięki czemu twórcy będą mogli sprawdzić, jak dobrze radzą sobie ich filmy, seriale czy programy. Umowa zapewnia także twórcom filmów przesyłanych strumieniowo minimalną podwyżkę wynagrodzenia o 18% w przypadku filmów wysokobudżetowych oraz o 26% wzrost wynagrodzeń pozostałych. Według wyliczeń WGA koszt ich nowego kontraktu wyniesie zaledwie 0,2 proc. rocznych przychodów Netfliksa. Podniesienie cen jest więc również chęcią wyrównania strat, jakie przyniesie podwyżka płac.

Tak czy inaczej, szybko poszło, bo od pojawienia się raportu TWJ minęły zaledwie dwa tygodnie, a w kilku krajach już pojawił się nowy cennik. Najpierw wspominano jedynie o USA i Kanadzie, ale jak się okazuje, Kanada na razie wypadła z tego planu, a podwyżka objęła Stany Zjednoczone, Francję i Wielką Brytanię. Mowa o planie Podstawowym i Premium, podczas gdy plan Standard oraz Podstawowy z reklamami pozostaną bez zmian. W USA różnica będzie wynosić 2 i 3 dolary odpowiednio dla planu Podstawowego i Premium. W Wielkiej Brytanii będzie to podwyżka o 1 i 2 funty, a we Francji o 1 i 2 euro. Na pierwszy rzut oka nie są to jakieś wielkie zmiany, ale mowa o podwyżkach na poziomie 10-20%. Jeśli, a raczej powinnam napisać kiedy, nowy cennik pojawi się w naszym kraju, to najtańszy pan może kosztować nie 29 złotych, a około 35, podczas gdy Premium może sięgnąć niecałych 70 złotych. Oczywiście są to jedynie moje spekulacje, choć nie ma się co łudzić, że na pewno będzie drożej, pozostaje tylko pytanie – o ile.

Czytaj też: Najpierw Netflix, teraz Disney+. Kolejna platforma walczy z udostępnianiem haseł

Netflix nie jest jedyną platformą, która zdecydowała się na podniesienie cen subskrypcji. Już od jakiegoś czasu mówi się o podobnych planach w kontekście Disney+, jednak nawet jeśli ten serwis zmieni swój cennik, nadal będzie o niego tańszy niż Netflix. Mimo tego w czasie, gdy pozostali zmagają się ze spadkami zysków, streamingowy gigant rośnie w siłę. Szkoda jedynie, że jakoś wątpię, by te dodatkowe pieniądze pozyskane w ten sposób posłużyły do poniesienia jakości oferowanych w serwisie produkcji.