Sztuczna inteligencja będzie nam pomagać i zastąpi nas w pracy. Nie kupuję tej utopijnej wizji

Osobisty robot-asystent dla każdego, nudna praca biurowa w rękach sztucznej ingelitencji – to tylko część wizji, jakie usłyszałem podczas konferencji Masters&Robots. Utopijne wizje przedstawicieli międzynarodowych firm i mniejszych startupów wywołują u mnie dwie myśli. Albo oni przesadzają, albo to ja mam jakieś zacofane myślenie.
Sztuczna inteligencja będzie nam pomagać i zastąpi nas w pracy. Nie kupuję tej utopijnej wizji

Czym jest konferencja Masters&Robots?

Jest to organizowana od 2017 roku konferencja, na której można posłuchać wykładów i dyskusji szeroko pojętych liderów, wymienić się wiedzą z innymi uczestnikami, ale też nawiązać kontakty biznesowe. Prawdę mówiąc, zawsze mam wrażenie, że to jedno z tego typu wydarzeń, z którego nic nie wynika, ale można się później pochwalić selfie na LinkedInie. A później się okazuje, że wysłuchane wystąpienie dają do myślenia i faktycznie pozwalają, jak głupio to nie zabrzmi, poszerzyć horyzonty.

Transformacja energetyczna – Polska liderem, czy raczej “chcemy, aby…”

Pierwszy panel dyskusyjny, który miałem okazję usłyszeć, dotoczył nowego krajobrazu energetycznego Europy. Nietrudno jest odnieść wrażenie, że pod tym względem mamy klasyczny przykład Europy dwóch prędkości. Są kraje, w których transformacja idzie lepiej, są takie, w których idzie to gorzej. Można powiedzieć, że to przecież oczywiste, bo w końcu jeden z liderów stosowania odnawialnych źródeł energii – Norwegia, ma do tego wszelkie predyspozycje. W końcu nie każdy ma dostęp do dużej ilości szybko płynącej wody, która jest w stanie produkować prąd. Niby tak, ale w Polsce przecież wieje wiatr, a robimy z niego znacznie mniej prądu, niż możemy. Bo w końcu wiatrak to jest prawie tak zabójczy jak 5G. Wystarczy posłuchać jeszcze-ministra Janusza Kowalskiego. Więc nie zawsze jest to kwestia predyspozycji geograficznych, a czasem chodzi i zwykłe chęci zmiany.

Transformacja energetyczna na samym starcie może być problematyczna i kosztowna, ale to długofalowa inwestycja, która może się opłacić. Nawet w Polsce zdarzają się już sytuacje, w których mamy chwilowe ujemne ceny energii. Jak to możliwe? Zwyczajnie produkujemy więcej energii, niż jej zużywamy. Tyle tylko, że obecnie nie jesteśmy w stanie tego utrzymać, bo nie mamy gdzie tej energii magazynować. Nie mamy infrastruktury, nie mamy też przepisów. Przepisy to w tym momencie klucz. Prelegenci byli zgodni co do tego, że transformacja energetyczna wymaga mniej przepisów, ale mądrze skonstruowanych.

Bardzo ważnym aspektem dyskusji były stereotypy. Może się wydawać, że Unia Europejska staje na uszach i zmusza wszystkich do zielonej transformacji, a reszta świat ma to w poważaniu. A Chiny to już w ogóle! O działaniach Chin mówi się mało, tymczasem to lider produkcji szeroko pojętych baterii. Również tam podejmowanych jest wiele działań na rzecz redukcji emisji CO2, a samochody elektryczne rosną tam jak grzyby po deszczu, a wraz z nimi odpowiednie infrastruktura. Są też złe przykłady, jak mocno nasłoneczniony Egipt, który nie wykorzystuje potencjału energii słonecznej do produkcji prądu. A Polska? Tu można się zdziwić, bo w 2022 roku byliśmy na trzecim miejsce w Europie pod względem liczby wybudowanych instalacji fotowoltaicznych (za Holandią i Hiszpanią), a liczba zainstalowanych pomp ciepła wzrosła rok do roku o 120%. Byłoby jednak miło, gdyby działo się to bardziej z inicjatywy lub we wsparciu państwa, a nie prywatnych inicjatyw.

Czytaj też: Ten materiał sam się układa i wytwarza energię. Wyjątkowa technologia wygląda jak z przyszłości

Czy będziemy żyć obok sztucznej inteligencji? Na mój gust te wizje idą trochę za daleko

Przysłuchując się kolejnym panelom i wystąpieniom, miałem wrażenie, że przedstawiciele firm i branży technologicznej chcą zrobić wszystko, aby spełniło się jak najwięcej wizji z filmów fantastycznych i nie do końca się z nimi zgadzam. Albo zwyczajnie mam wybitne zacofane myślenie.

Zdaniem Magdaleny Dziewguć z Google Cloud, sztuczna inteligencja to przełom na miarę wynalezienia prądu i maszyny parowej, a z czasem AI zastąpi nudne zawody biurowe, takie jak software developer. A to tylko początek pomysłów. Sztuczna inteligencja ma opanować media społecznościowe. Już teraz bardzo popularne są chatboty, które pomagają nam w załatwieniu prostych spraw obsługowych. W przyszłości mamy w ten sposób rozmawiać z cyfrowym klonem żywej osoby. Wiadomo, że nasz ulubiony aktor, muzyk czy influencer nie ma czasu na rozmowę z każdym fanem, ale już jego cyfrowy klon jak najbardziej. Możemy go bliżej poznać, zwierzyć się, wygadać. No szał! Ale to nie koniec.

Każdy z nas ma posiadać cyfrowego asystenta, w formie wirtualnej, albo fizycznego robota. On będzie nas wyręczać we wszystkich cyfrowych czynnościach, jak choćby zakupy. Dobrze nas zna, śledzi każdy nas ruch, więc jak powiemy mu, że chcemy kupić buty, on wybierze takie, które się nam spodobają. Inny asystent, tym razem finansowy, ma zastąpić aplikację bankową. Zamiast klikać w aplikacji, wszystkimi przelewami, opłatami, rachunkami zajmie się sztuczna inteligencja.

Wszystko to jest możliwe dzięki bardzo dynamicznemu rozwojowi sztucznej inteligencji. Ta faktycznie rozwija się praktycznie z dnia na dzień. Pompujemy ją treściami, rozwijamy jej zdolności poznawcze i poszerzamy wiedzę.

Czytaj też: Sztuczna inteligencja wreszcie uporała się z kluczowym problemem. Odnotowano stukrotną poprawę

Czy aby na pewno idzie to w dobrym kierunku? Czy to ma pomóc nam, czy firmom, które na tym zarobią? Niezmiernie cieszę się, że w 2023 roku AI jest w stanie obniżyć koszty obsługi klienta o 30%. Ale osobiście wolę porozmawiać z człowiekiem, bo zazwyczaj moje problemy są zbyt skomplikowane dla botów, a przebicie się przez nie do żywej osoby bywa upierdliwe i czasochłonne. Choć zdecydowanie jestem cyfrowym entuzjastą, nie widzi mi się oddawanie swoich finansów w ręce sztucznej inteligencji. Od razu włączają mi się jakieś teorio-spiskowe wizje, że finansami całego świata ma zarządzać jedna firma. Aż mam ochotę założyć foliową czapeczkę, ale mimo wszystko, nie do końca mi się to podoba.

Kiedy już tak całkowicie załamałem się kolejnymi pomysłami na wykorzystanie sztucznej inteligencji, pojawił się jeszcze ostatni cios. Jakby mało było w mojej głowie myśli, że chodzi tu tylko o to, aby największe i najbogatsze firmy były jeszcze większe i bogatsze. Pojawił się temat startupów i tego, że firmy z nich korzystają, bo dzięki temu obniżają swoje koszty, a praca startupów może zasilić wiedzę sztucznej inteligencji. Nie ma to jak przyznać się do wykorzystywania cudzej pracy.

Na samym końcu pojawiło się światełko w tunelu. Otóż na jednym z panelu dyskusyjnych pojawił się temat cyberbezpieczeństwa i etyki. Aż zapisałem sobie cytat:

AI musi być bezpieczna etycznie. Firmy muszą ponosić odpowiedzialność za stosowanie swojej technologii – powiedziała Kinga Piecuch, dyrektor zrządzający Hewlett Packard Enterprise Poland.

Tak! To jest w tym wszystkim kluczowe! W zasadzie od tego firmy powinny zaczynać myśleć, nie mówiąc już o działaniu, wokół sztucznej inteligencji. Choć brzmi to jak zupełne przeciwieństwo do wszystkiego, co napisałem wyżej to mam cichą nadzieję, że firmy faktycznie będą tej etyki przestrzegać. Skoro same mówią, że AI to dziejowa rewolucja, muszą zdawać sobie sprawę z tego, że to rewolucja niebezpieczna. Nie mam tu na myśli katastroficznych wizji rodem z Terminatora, ale sztuczna inteligencja faktycznie jest w stanie zmienić świat. Pozbawić ludzi pracy, przyczynić się do powstawania nowych rodzajów oszustw. Wszystko to firmy rozwijające AI muszą brać pod uwagę w swojej pracy.