Najbardziej zabójcze bronie w historii. Te pozycje zaskoczą każdego

Wojny to nieodłączna część historii naszego gatunku, który wraz z każdą kolejną epoką historyczną zyskiwał coraz bardziej zaawansowane narzędzia do odbierania życia tym po drugiej, czyli domyślnie tej złej stronie barykady. Dziś możemy już odpowiedzieć dokładnie na pytanie, jakie dokładnie bronie zabiły najwięcej ludzi?
Wojna
Wojna

Ciężkie działa, ręczna broń palna i… dzidy. Oto najbardziej zabójcze bronie w historii

Określenie najbardziej zabójczej broni nie jest łatwe, bo ograniczenie danych nawet do samych bezpośrednich ofiar w bitwach wymaga zagłębienia się w niezliczone źródła. W ostatnim czasie udało się tego dokonać serwisowi Interesting Engineering, który po przeanalizowaniu całej nam znanej historii ludzkości, wskazał 10 broni, które posłużyły do pozbawienia największej liczby istnień ludzkich. Warto podkreślić, że mowa tutaj o rzeczywistych i bezpośrednich, a nie pośrednich skutkach użycia konkretnego rodzaju broni i tylko broni. Stąd brak wzmianki o ogniu, chorobach czy nuklearnych głowicach, które są najbardziej niszczycielską bronią znaną ludzkości.

Czytaj też: Ostatni okręt tego typu przygotowuje się na służbę w obronie kraju. Trwają próby

Z zebranych danych wynika, że ludzie nauczyli się “zabijać” na nowo po wynalezieniu prochu. W zestawieniu trzech najbardziej zabójczych broniach w historii znajduje się bowiem tylko jedna pozycja, która nie wykorzystuje mechanizmu wystrzeliwania pocisków z luf różnego rodzaju w ramach wykorzystywania reakcji chemicznej, generujących ogromną ilość gazów pod ciśnieniem, które to posyłają pociski na cele. Podium zamyka jednak coś wyjątkowego – broń drzewcowa.

Od zaostrzonych długich gałęzi po gałęzie zwieńczone prostym grotem zależnie od epoki i na wielkich halabardach kończąc. Broń drzewcowa jest znana ludzkości od zarania dziejów i ewoluowała wraz z naszymi przodkami, zapewniając zawsze coś, co na wojnie jest najważniejsze – bezpieczeństwo i skuteczność. Utrzymuje bowiem użytkownika z daleka od zagrożenia, jest w stanie przebić lekki pancerz i radzi sobie nawet z bezpośrednio nacierającym wrogiem, obniżając impet jego uderzenia. 

Ukraińscy snajperzy, Ukraińscy snajperzy postrachem rosyjskich wozów bojowych, Odnotowano pierwsze zniszczenie BMP-2 z karabinu snajperskiego

Nic dziwnego, że broń drzewcowa stała się tak zabójczą bronią, pozbawiając na wojnie życia około 60 milionów ludzi. Potwierdza bowiem być może najważniejszą cechę broni, która świadczy o jej skuteczności i powszechności. W ogólnym rozrachunku nie ważne jest tylko to, jak bardzo skuteczna jest broń w samym zabijaniu, ale też to, czy utrzymuje samego użytkownika w bezpieczeństwie. Potwierdzają to pierwsze dwa miejsca w rankingu, które okupuje zarówno broń palna różnego typu (141 mln zabitych), jak i artyleria z aż 196 milionami zabitych ludzi w konfliktach zbrojnych. 

Czytaj też: Uzbrojony robopies zhakowany jak w Cyberpunku. Nowe bronie, to również nowe sposoby walki z nimi

Sam fakt, że najbardziej zabójcze bronie na wojnach są dystansowe, potwierdza wspomnianą regułę co do wystawiania użytkownika na niebezpieczeństwo. Im mniej zagraża temu, kto dzierży daną broń, tym jest w stanie zdziałać więcej, co w przypadku dystansowych broni zostało wyniesione na zupełnie nowe wyżyny. Zwłaszcza po stworzeniu pierwszych broni palnych, które w przeciwieństwie do proc, łuków czy kusz, nie wymagały od użytkowników wielu lat ćwiczeń. Dziś zresztą użycie broni palnej jest banalne – wystarczy tylko pociągnąć za spust i mniej więcej wycelować, co tyczy się również zwycięzcy tego niechlubnego rankingu, czyli artylerii.

Czytaj też: Przenośne bronie termobaryczne RPO-A Trzmiel w rękach Rosjan. Dlaczego są takie groźne?

Ten typ broni nie jest nowy. Ba, artylerią były już pierwsze działa w XIII wieku, które w ostatnich dekadach wyewoluowały do broni wręcz idealnej, co potwierdza praktycznie każdy kolejny konflikt na wielką skalę. Artyleria zbiera krwawe żniwa przede wszystkim dlatego, że może niszczyć i zabijać nawet najciężej opancerzone cele odległe o nawet kilkadziesiąt kilometrów, a ich operatorzy pozostają ciągle we względnym bezpieczeństwie i jeśli są odpowiednio chronieni przez inne jednostki, to muszą się tylko obawiać ognia kontrbateryjnego, który zresztą wcale nie musi nadejść.