Te technologie Infinix to istny kosmos. Całkowicie odmienią sposób ładowania smartfona

W ostatnich latach byliśmy świadkiem istnego wyścigu o to, kto zaoferuje szybsze ładowanie w swoim smartfonie. Xiaomi, Realme, a nawet Infinix pokazywali swoje rozwiązania. Teraz to właśnie Infinix postanowił wynieść ładowanie na zupełnie inny poziom za sprawą innowacyjnych technologii. I nie, tym razem nie chodzi już o zabójczą prędkość.
Te technologie Infinix to istny kosmos. Całkowicie odmienią sposób ładowania smartfona

Infinix zapowiada dwie rewolucyjne technologie dotyczące ładowania smartfonów

Jeśli chodzi o akumulatory w telefonach, tu się zbytnio nie zmienia od lat. Ich pojemność oscyluje w granicach 4500-5000 mAh, czasem mniej, czasem więcej, ale żadnych rewolucji w tej kwestii nie uświadczyliśmy od dawna. Inaczej ma się sprawa z ładowaniem. Producenci najwyraźniej wyszli z założenia, że skoro nie mogą dać nam większych ogniw, to niech chociaż ich ładowanie będzie krótsze. Apple i Samsung wciąż pozostają mocno w tyle, natomiast chińskie marki prą do przodu. Choć ten szalony wyścig o to, kto zaoferuje smartfona z najszybszym ładowaniem, już się na szczęście skończył (na 240 W w jednym z modeli Realme), to standardem stała się prędkość na poziomie minimum 67 W we flagowcach i 33 W w modelach budżetowych.

Czytaj też: Oppo ujawnia datę premiery swoich flagowców. Wszystko, co wiemy o serii Find X7 przed premierą

Jest to z pewnością bezpieczniejsze, niż 180 czy właśnie te astronomiczne 240 W, bo co z tego, że smartfon na ładowarce poleży zaledwie kilka minut, skoro w ten sposób szybciej przyczyniamy się do degradacji ogniwa i mocno nadwyrężamy samo urządzenie? Teoretycznie producenci zapewniają żywotność akumulatora na standardowym poziomie, za co odpowiadają liczne dodatkowe ulepszenia, ale dobrze wiemy, jak czasami w praktyce wyglądają te obietnice.

Czytaj też: Szykujcie portfele – znamy ceny smartfonów z serii Galaxy S24

Chociaż na razie wyścig najwyraźniej się skończył, to wcale nie oznacza, że firmy produkujące smartfony postanowiły pozostać przy tym, co już mają. Nic bardziej mylnego i Infinix jest tego świetnym przykładem. Ta marka jest może stosunkowo nowa w Polsce, ale za granicą, zwłaszcza na swoim rodzimym chińskim rynku, jest dobrze znana, oferując urządzenia charakteryzujące się dobrym stosunkiem ceny do jakości. Teraz właśnie ten producent zapowiedział swoje dwa najnowsze rozwiązania związane z ładowaniem smartfonów, jednak wcale nie chodzi o prędkość, a o coś zupełnie innego.

Na razie doczekaliśmy się jedynie zapowiedzi, bez wielu konkretów, bo te zostaną ogłoszone podczas nadchodzących targów CES 2024. Wiemy jednak, że Infinix postanowił rozwiązać jedną z największych bolączek, z jakimi zmagają się smartfony – temperatury. Silny mróz czy wręcz przeciwnie, palący skwar są bowiem istnym wrogiem naszych telefonów, przyczyniając się do awarii akumulatorów. Ogniwa litowo-jonowe często zamarzają w bardzo niskich temperaturach, natomiast akumulator od Infinix o nazwie Extreme-Temp ma nie mieć już takich problemów. Można go ładować w temperaturze od -40°C do +60°C. Jak już wspomniałam, konkrety zostaną przedstawione dopiero podczas targów, ale już teraz brzmi to ciekawie i z pewnością z rozwiązania skorzystają najbardziej osoby mieszkające lub pracujące w miejscach, gdzie można doświadczyć naprawdę ekstremalnych temperatur.

Czytaj też: Apple Watch Series 10 przejdzie niemałą metamorfozę. Z nie wszystkich zmian będziemy zadowoleni

Kolejną, równie interesującą technologią jest AirCharge. Jak już sama nazwa wskazuje, jest to ładowanie przez powietrze, pozbawiające nas konieczności stawiania urządzenia na żadnej podkładce, jak to ma miejsce w przypadku ładowania bezprzewodowego, a w szczególności z podłączania smartfona do kabli. Idealnie jednak nie jest, bo od razu trzeba wspomnieć o kilku ograniczeniach, jakie ma to rozwiązanie. Przede wszystkim nie ma mowy o korzystaniu z niego „gdziekolwiek” w pomieszczeniu, bo urządzenie musi znajdować się w odległości do 20 cm od ładowarki, a w dodatku na razie obsługuje jedynie moc 7,5 W. Daje jednak możliwość ciągłego korzystania z telefonu, bo nie musi on znajdować się on w pozycji równoległej do ładowarki, bo bateria będzie się napełniać nawet przy 60-stopniowym nachyleniu.

Czytaj też: Samsung szykuje coś specjalnego. Właściciele smartfonów Galaxy z pewnością się ucieszą

Oba rozwiązania są naprawdę interesujące, przynajmniej na podstawie tego, co twierdzi sam producent. Na poznanie wszelkich szczegółów, a także tego, kiedy ta technologia trafi do pierwszych smartfonów, będziemy musieli poczekać do targów CES 2024.