Smartfony z tym systemem w USA są jak auta z manualną skrzynią biegów? Nie chcą ich nawet złodzieje

W przeszłości miałem kilka razy wątpliwą przyjemność bycia napadniętym i okradzionym, ale zazwyczaj nie było to nic super kosztownego, więc szybko przechodziłem nad tym do porządku dziennego. Ot, uroki bycia nastolatkiem mieszkającym w dużym mieście w Polsce w latach 90. XX wieku. Co innego, gdyby ktoś dziś przystawił mi broń do głowy, zabrał kluczyki do auta, portfel oraz telefon. Podejrzewam, że długo bym się po tym wydarzeniu nie otrząsnął, a co dopiero ma powiedzieć pewien jegomość za Wielką Wodą, którego smartfon nie okazał się wystarczająco atrakcyjny nawet dla złodzieja? Ten jeden przypadek pokazuje jak duża może być siła marki i przyzwyczajenia do konkretnego ekosystemu. A poza tym tak po ludzku: w jak dziwnych czasach obecnie żyjemy?
Smartfony z tym systemem w USA są jak auta z manualną skrzynią biegów? Nie chcą ich nawet złodzieje

Historia jakich pewnie wiele, ale z drugiej strony na swój sposób wyjątkowa: wyobraźcie sobie ciężko pracujące małżeństwo mieszkające w Waszyngtonie, które próbuje jakoś związać koniec z końcem i dorabia sobie wszelkimi możliwymi sposobami. Żona wraca do domu wczesnym ranem po rozwożeniu jedzenia w ramach usługi Uber Eats. Mąż, który zajmuje się tym samym nalega, żeby spotkać się z nią przed wejściem i wziąć na siebie bezpieczne zaparkowanie auta. W tym momencie do pary podchodzi dwóch zamaskowanych osobników, jeden z nich wyciąga broń i grozi jej użyciem, jeśli natychmiast nie dostanie od swoich ofiar kluczyków do auta, wszelkich kosztowności oraz telefonu. 

I wtedy staje się rzecz co najmniej dziwna: jeden z napastników bierze skradziony smartfon do ręki, przygląda mu się uważnie, a po chwili oddaje go mówiąc: To jest Android? Nie chcemy tego. Myślałem, że to iPhone. Całe zdarzenie trwa raptem kilka sekund, ale mój geekowo-nerdowy umysł woła w tym momencie: WTF?! Zastanawiam się od razu, jak sam zareagowałbym na takie zdarzenie, oczywiście poza poczuciem paraliżującego strachu. I dochodzę do wniosku, że chyba zacząłbym się histerycznie śmiać. Ten przypadek dobitnie pokazuje dobitnie jaką estymą cieszą się produkty Apple w USA. Rzecz jasna, nie znamy konkretnego modelu telefonu z Androidem, którym wzgardzono podczas tego napadu, ale cała ta sprawa nie daje mi spokoju na tyle, że postanowiłem się tym z wami podzielić.

Smartfony, którymi gardzą złodzieje. To obelga czy komplement?

Skoro taki dziwny, pozornie nieistotny news trafił do świata technologicznego, coś musi być na rzeczy. Dożyliśmy czasów, w których przestępcy mają swoje konkretne preferencje w kontekście telefonów, podobnie jak w kategorii moto. Android stał się w USA synonimem pojazdu z manualną skrzynią biegów, które nastręcza więcej problemów niż pożytku? Zadaję mnóstwo pytań, a na większość z nich nie ma oczywistych odpowiedzi. Ze swojej skromnej perspektywy zauważam tylko świat pełen baniek, w których coraz mocniej grzęźniemy. Czy to dobrze, że użytkowników Androida jest tak trudno zachęcić do używania telefonów z iOS na pokładzie i działa to w zasadzie w obie strony?

Czytaj też: Android z masą nowości. Google ma coś dla smartfonów, tabletów i smartwatchy

Powyższy przypadek stał się dla mnie materiałem do głębszych przemyśleń dotyczących interoperacyjności technologii w XXI wieku. Mimo coraz większego asortymentu urządzeń, nadal jesteśmy skazani na wybór między dość zamkniętymi środowiskami oraz odmiennymi punktami widzenia. Technologia przestała być wyłącznie narzędziem, a stała się sposobem na wyrażanie siebie, swoich aspiracji oraz stylu życia. To też chyba jakieś cyfrowe przedłużenie wojny plemiennej, które jest w naszym DNA od zarania dziejów. Nie jestem pewien czy to najlepsza możliwa ścieżka rozwoju. Może to tylko moje dziwne i naszpikowane idealizmem widzenie świata.