Jak czytamy we wstępie najnowszej edycji raportu pod wiele mówiącym tytułem “On Hope’s Edge” (ang. na krawędzi nadziei), ostatnie lata okazały się dla naszego świata na tyle trudne, że myśli o przyszłości zaczęły napawać nas obawą i strachem, a nie zachwytem i przekonaniem, że przed nami czasy lepsze od obecnych. Nadszedł kres naiwnych wizji rodem z serialu animowanego pt. Jetsonowie. Zamiast tego jest obawa o kolejne wojny, przemoc, nienawiść i pogłębianie się nierówności. Czymś normalnym stało się przewidywanie coraz bardziej dotkliwych katastrof klimatycznych, ostrzejszej polaryzacji społeczeństwa, rozpadu dotychczasowych systemów wartości. Coraz mniej osób starszych ma przekonanie, że życie ich dzieci i wnuków będzie faktycznie lepsze.
Zmiana to podobno jedyna stała we wszechświecie, więc może lepiej od razu przyjąć założenie, że przecież zawsze tak było, a tymczasowa stabilizacja nie jest nam dana na zawsze? Zwykło się też mówić, że każdy koniec jest jednocześnie początkiem, więc opisane przez Marian Salzman trendy na 2024 rok nadal zawierają kilka ziaren nadziei, że obecne kryzysy są również dla nas jakąś formą szansy na realną poprawę. Oto kilka z nich, które postanowiłem dla was z tego dokumentu wyłuskać.
Koniec z tym hałasem. Zanieczyszczenie środowiska to nie tylko smog i plastik
Doświadczam tego na własnej skórze, mieszkając tuż obok jednej z ruchliwych warszawskich ulic. Latem praktycznie nie ma dnia, żeby nie doświadczać ogłuszającego ryku motocykli wyścigowych i podrasowanych samochodowych wydechów. Tymczasem zanieczyszczenie środowiska to nie tylko smog, cuchnąca woda czy wszędobylski mikroplastik. Życie w dużych miastach obciążone jest również ryzykiem nadmiernego hałasu, który przyczynia się do zwiększenia poziomu stresu, pogłębiania się depresji, zakłócania jakości snu, a nawet pogorszenia funkcji poznawczych u dzieci. Nic dziwnego, że coraz częściej dyskutuje się o sposobach na jego skuteczne ograniczenie.
Marian Salzman prognozuje, że już w 2024 będziemy mogli zobaczyć w miastach kamery monitorujące hałas. Będą one ukierunkowane na pojazdy silnikowe, w tym również motocykle, rejestrując obrazy tablic rejestracyjnych i nakładając kary finansowe, gdy emisja hałasu przekracza poziom 85 decybeli. Nie bez powodu coraz większą popularnością cieszą się słuchawki z aktywną redukcją hałasu (ANC – active noise cancelling). Jeszcze niedawno produkt tego typu można było zobaczyć najczęściej na lotniskach i pokładach samolotów.
A jak analogowy. Winyl, papier i kasety magnetofonowe nie chcą odejść
Z nieukrywaną radością obserwuję, jak dzielnie analogowe nośniki danych poczynają sobie w coraz bardziej cyfrowym świecie. Nie sprawdziły się prognozy dotyczące spadków popularności papieru na rzecz jego elektronicznego odpowiednika. Nadal chcemy czytać książki a formie analogowej, smakując je nie tylko oczami, ale również pozostałymi zmysłami. Marian Salzman przewiduje w 2024 trend dalszego umacniania się pozycji analogowych form przekazu, wliczając w to płyty winylowe, kasety magnetofonowe i oczywiście wspomniany papier. Ze swojego punktu widzenia mogę tylko dodać, że cieszy mnie obecność takich inicjatyw jak chociażby doskonały Magazyn Pismo, wydawanych zarówno w formie papierowej, jak i cyfrowej.
Niektórzy idą o krok dalej i z formy analogowej czynią produkt limitowany o wartości kolekcjonerskiej. Autorka raportu podaje tu przykład magazynu INQUE, który nie jest dostępny w formie elektronicznej, a charakteryzują go pogłębione i prowokujące do myślenia treści. Argumentuje to tym, że ludzie sprzeciwiają się sztuczności życia bazującego na elektronicznym ekranie. Widać też wyraźnie, że internet pomaga nam sięgać do bardziej ambitnych twórców, a czas online staramy się przeplatać czasem offline, bez żadnych technologicznych gadżetów w otoczeniu. Nasz coraz bardziej sztuczny i zautomatyzowany świat wymaga sfery analogowej dla osiągnięcia stanu względnej równowagi.
Medycyna w czysto cyfrowym wydaniu, czyli o chorobach naszych czasów
Doomscrolling, czyli kompulsywne korzystanie z social mediów w poszukiwaniu złych wiadomości, zrobiło nam w głowach prawdziwą sieczkę. Wielu analityków branżowych i specjalistów z dziedziny psychologii słusznie zauważa, że nasz coraz bardziej cyfrowy styl życia wpływa niekorzystnie na stan zdrowia psychicznego. Historycznie wysokie wskaźniki depresji i samobójstw wśród młodzieży i to nie tylko w Polsce, mówią chyba same za siebie. Kolektywnie jest nam dużo gorzej i chyba nie do końca wiadomo, jak sobie w takim środowisku radzić. Mamy też swoistą epidemię samotności, co w świecie tak skomunikowanym wydaje się przecież paradoksem.
Czytaj też: Fonoholizm to plaga XXI wieku. Musicie zobaczyć ten film, żeby zrozumieć, co robimy sobie i naszym bliskim
Tymczasem jak wieszczy Marian Salzman, przyszły rok może przynieść nam wzrost znaczenia cyfrowych narzędzi dbających o nasz dobrostan. Jesteśmy coraz bardziej świadomi, jak działają na nas nowe technologie i co ciekawe, to właśnie z ich pomocą będziemy się z tej toksycznej relacji leczyć. Za przykład podaje firmę biotechnologiczną Akili Interactive, która wprowadziła na rynek grę wideo do leczenia ADHD u dzieci. EndeavorRx została zatwierdzoną przez FDA i jest dostępną wyłącznie na receptę. Jest również wersja przeznaczona dla dorosłych borykających się z tą przypadłością. Autorka raportu sądzi, że rynek tzw. cyfrowych narzędzi terapeutycznych (DTx – Digital Therapeutics) będzie mógł być nawet stosowany w leczeniu bezsenności, a nawet nadużywania substancji psychoaktywnych.