MiNT Rollei 35AF – ta tęsknota za vintage

Ostatnie lata przyniosły ogromny postęp w cyfrowej fotografii. Nowe aparaty potrafią rzeczy, o których 5 lat temu nikomu się w ogóle nie śniło. Im jednak dalej idzie postęp, tym częściej pojawiają się inicjatywy próbujące przywrócić fotografii analogowej odrobinę powabu. Firma MiNT znana jest z udanych prób renowacji starych aparatów oraz z własnych pomysłów na taki sprzęt. Najnowszym osiągnięciem jest nowa edycja prawdziwego klasyka – analogowy kompakt Rollei 35AF
MiNT Rollei 35AF – ta tęsknota za vintage

Rollei 35AF to będzie prawdziwe cacko

MiNT prace koncepcyjne prowadzi od ponad czterech lat, a zaawansowane prace konstrukcyjne nad nową edycją aparatu od ponad roku. Finalna wersja, która trafi do sprzedaży, ma być już właściwie gotowa i po testach, a dostępna będzie zapewne latem 2024 roku. Dzięki porozumieniu z firmą Rollei nowy aparat będzie nie tylko miał klasyczną formę, lecz także zachowa oryginalne logo i nazwę.

Rollei 35AF

Oryginalny aparat w momencie premiery w 1966 roku na targach Photokina był najmniejszym aparatem na film małoobrazkowy (typ 135). Przez ponad 30 lat wyprodukowano ponad dwa miliony aparatów i wciąż można kupić egzemplarze w dobrym stanie na rynku wtórnym, a najlepiej zachowane osiągają zupełnie nierozsądne ceny.

Najnowsza odsłona Rollei 35AF zachowa specyficzną formę oryginalnego aparatu, w tym rozmiary. Jednak firma MiNT jest świadoma tego, że dzisiejszym użytkownikom obsługa oryginalnego aparatu nie zawsze odpowiada, stąd jedną z najważniejszych spraw było dostosowanie Rollei 35AF do współczesnych wymagań. Projekt obudowy ma dodatkowe wycięcia, nieobecne w oryginale. Ich obecność związana będzie z układem autofocus, który, jak się przypuszcza, oparty będzie o technologię LiDAR.

Rollei 35AF

Vintage rośnie w siłę

Tęsknota za dawną fotografią widoczna na wielu płaszczyznach. W zalewie zdjęć wykonywanych smartfonem coraz większą popularność zyskuje fotografia natychmiastowa – aparaty Fujifilm Instax przynoszą firmie dochód wyższy, niż zaawansowane bezlusterkowce, a przecież Instax nie jest jedyny na rynku – z tego tortu chce ugryźć swój kęs także wielu innych. Dobrze się mają także odnawiane starsze modele Polaroidów.

Pentax od roku pracuje nad nowymi aparatami analogowymi – ich los wciąż nie jest przesądzony, niewiele o nich wiadomo, poza tym, że jeśli projekt zakończy się sukcesem, to najpierw zobaczymy kompakt, a później może także bardziej zaawansowany sprzęt. Na osłodę oczekującym Pentax zaprezentował cyfrową lustrzankę K-3 Monochrome, która, choć z analogowym światem nie ma niemal nic wspólnego, to pozwala przynajmniej trochę wrócić do czasu filmu czarno-białego.

Rollei 35AF

Rynek wtórny też ma się dobrze, a nawet coraz lepiej – a sprzedający nie czekają zwykle długo na chętnych kupców, a rosnące ceny za sprzęt niegdyś powszechnie dostępny za grosze nie jest przypadkiem – kwoty, jakie pojawiają się przy co rzadszych egzemplarzach, bywają zupełnie nieziemskie.

Powab analogu to nie jest tylko puste słowo – toż sam niedawno kupiłem za grosze czterdziestoletniego radzieckiego FED-a 5 – nieużywanego, w stanie fabrycznym. Miał być eksponatem do sesji zdjęciowych, tymczasem coraz częściej myślę o tym, by nakarmić go rolką jakiegoś Ilforda i przypomnieć sobie, jak to kiedyś było. Rollei 35AF nie będzie konkurencją dla aparatów cyfrowych, nie pokona smartfonów. Nie mam jednak wątpliwości, że jest potrzebny i znajdzie może małe, ale za to wierne grono wielbicieli.

Zobacz także: Smartfony nie pogrzebały mody na retro. Fotografia analogowa ma się dobrze i nie zamierza odejść (chip.pl)