Titan OS – widzieliśmy nowy system telewizorów Philipsa. Co dalej ze Smart TV?

Nowa platforma Smart TV w telewizorach Philips zwie się Titan OS. Rozwiązanie powstaje w oparciu o działania zewnętrznej firmy, niemniej w ścisłej współpracy z Philipsem. To nie będzie systemy tylko dla jednej, czy dwóch serii telewizorów – w 2024 roku zastąpi on Google TV w najpopularniejszej rodzinie ekranów Philips – The One. I gdy wydawało się, że to Google będzie królem telewizorów obserwujemy swoistą voltę. Voltę, która być może finalnie pozwoli skupić się producentom TV na tym co najważniejsze, czyli na obrazie.
Titan OS – widzieliśmy nowy system telewizorów Philipsa. Co dalej ze Smart TV?

Nowy system lekarstwem na problemy Google

Zdjęcia Arkadiusz Dziermański, CHIP.PL

O tym, że Google przeżywa kryzys w świecie swoich systemów na telewizory i w branży automotive pisałem parę miesięcy temu. Obecnie zbieramy kolejne tego dowody. Producenci niekoniecznie są skorzy oddać stery reklamowemu gigantowi. Jednocześnie był moment, kiedy Google był dla nich jedynym ratunkiem. Gdyby Google nie wszedł na rynek telewizorów ze swoim Android TV to wielce prawdopodobne, że mielibyśmy dziś duopol Samsunga i LG. Tymczasem sytuacja staje się bardzo dynamiczna, ale mam obawy co do finalnych skutków tych decyzji. Choć producenci mają świadomość, w co się pakują, ostatecznie może to wyglądać zupełnie inaczej i może dobrze. Wszak telewizory to nie smartfony czy komputery to bardziej sprzęty podobne do pralek, lodówek, a nawet samochodów – sprzęty, które mają być z nami w domu przez lata, a nie przez chwilę, w które inwestujemy i mają służyć latami.

Czytaj też: Tom Cruise wyłączy Ci telewizor, jeśli będziesz źle oglądać filmy

Smart TV miał trudne początki w czasach bez Netflixa

Cofnijmy się do 2012 roku. Ponad dekadę temu rynek Smart TV raczkował. W Polsce nie było Netfliksa, kablówki miały się dobrze, podobnie jak telewizja satelitarna. Rządziły dekodery, a telewizory wciąż miały niewielkie przekątne. Natomiast Smart TV to był nieźle wyglądający i dobrze wyglądający system Samsunga i długo, długo nic… Systemy, które widzieliśmy wtedy, zwłaszcza u japońskich producentów, raziły swoim interfejsem, powolnością, brakiem intuicyjności, skromną liczbą aplikacji.

W 2014 roku Philips zaczął swoją przygodę z zielonym robotem. Jeszcze bez oficjalnego wsparcia Android TV. To było ważne wydarzenie dla rynku, ważne wydarzenie dla Philipsa, a także dla Google’a. Philips TV właśnie stał się marką TP Vision i zaczęła się odbudowa jej pozycji. Udało się to zrobić naprawdę płynnie. W przeciwieństwie chociażby do Sharpa, który wtedy wypadł totalnie z gry i właściwie dopiero tegoroczne telewizory są naprawdę godne rekomendacji! JVC, Toshiba, ale też Panasonic, który bez Smart TV dopiero teraz będzie próbował wrócić do gry z Amazon Fire TV na pokładzie (wcześniej firma zaliczyła nieudany eksperyment z firefoxOS). Mariaż z Googlem uratował też telewizory Sony. Jedynymi silnymi graczami, którzy dali sobie radę bez Google’a to Samsung i LG z Tizenem i WebOS. Co więcej, oba systemy stały się na tyle mocne, że zaczęły być licencjonowane dla innych producentów. Po WebOS sięga chociażby Manta. Kryzys kultowych marek i możliwości Google TV zostały wykorzystane przez TCL. Za to już drugi chiński producent – Hisense zdecydował się na autorskie rozwiązanie system VIDAA.

W 2023 roku rynek telewizorów znacząco stopniał. Wielu mniejszych producentów zorientowało się, że nie jest to zbyt rentowny biznes i ciężko jest tu stworzyć sobie jakąś silną pozycję i markę. Gdzieś tam się plączą takie telewizory jak Xiaomi czy produkty Vestela, ale trudno jest sprawić, aby zainteresować nimi klientów. Zwłaszcza że duzi gracze robią to lepiej i w dodatku wcale nie drożej. Jak ktoś ma wybrać pewniaka to sięgnie po uznaną markę, która kojarzy się z telewizorami i tak często był tam ten sam system właśnie – Google TV.

Czytaj też: Telewizory w 2024 roku będą jasne, ale nudne

System Google nie jest dobry dla każdego

Jednocześnie implementacja Google TV to restrykcyjne umowy ze strony Google’a, utrudnienia w szybkim wprowadzeniu produktów na rynek, dodawaniu indywidualnych funkcji, rozwiązań, ale też wyróżnienia się na rynku. A system w dodatku wymaga drogich komponentów, aby działał szybko. W obliczu cięcia kosztów – pozbycie się drogich licencji i opcja stworzenia szybkiego systemu na tańszych podzespołach jest nadwyraz kusząca. I tak właśnie w 2024 roku będzie w przypadku telewizorów Philips, ale też po części Sharp, nie zdziwiłbym się nawet gdyby właśnie Sony dołączyło do tego grona w niedalekiej przyszłości zwłaszcza w niższych seriach, a TCL nie zdecydował się wejść szerzej z Roku, a może także Amazonem.

Tylko ten medal ma dwie strony. To, co świetnie wygląda w Excelu podsumowującym koszty produkcji, nie jest już tak kolorowe jeśli chodzi o aplikacje, a tym samym sprzedaż produktu. Klienci chcą mieć wybór wszystkich aplikacji VOD. Chcą mieć dostęp do ulubionych serwisów, serwisów za które opłacają abonament, często ten abonament mają też powiązany z inną usługą, więc pragną to wykorzystać. Brak aplikacji od razu dyskwalifikuje sprzęt. I to jest wyzwanie dla producentów, które na dziś nie jest w pełni rozwiązane, ani u Hisense, ani w Philipsie, ani wszędzie tam, gdzie mamy mniej popularne systemy.

Ja mam na to proste rozwiązanie, które myślę, że w dłuższej perspektywie rzeczywiście będzie jeszcze popularniejsze. Sam telewizor będzie oferował pod szyldem Smart TV przede wszystkim integracje z inteligentnym domem – automatyzacje, zarządzanie energią, łączność z innymi urządzeniami, możliwość szybkiego przesyłania obrazu i dźwięku z innych sprzętów etc. Natomiast aplikacje VOD staną się w pełni domeną przystawek od Amazona, Apple i Google’a.

I szczerze nie patrzcie się na to, jaki system Smart TV ma wasz przyszły telewizor już teraz. Patrzcie na jakość obrazu, jakość dźwięku (jeśli nie będzie użytkowane źródło zewnętrzne), no i design oraz wielkość ekranu (tu znów warto pamiętać o max. 3cm od kanapy na każdy cal ekranu). Wielkości i jakości łatwo nie poprawicie, smart tv jak najbardziej. Nie mniej trzymam kciuki by Titan OS w telewizorach Philips był użytecznym rozwiązaniem z bogatą ofertą aplikacji.

Czytaj też: Jakościowa granda! Miało być 8K, 4K, a jest coraz gorzej

Titan OS wygląda jak Google TV. Wszystko rozbije się o dostępność aplikacji

Arkadiusz Dziermański

Wróćmy teraz do samego Titan OS. Na pierwszy rzut oka – Google TV. Niemal identycznie wyglądający ekran główny do dowolnej konfiguracji oraz podział na trzy zakładki – Home, Kanały (telewizja) i aplikacje. Dzięki temu przesiadka na nowy system nie powinna być bolesna dla mniej zaawansowanych użytkowników. Szczególnie jeśli dodamy do tego bardzo zbliżony wygląd Ustawień.

Podczas krótkiej prezentacji mogliśmy zobaczyć, że Titan OS działa płynnie i nie każde czekać na realizację wydanych mu poleceń. Duży plus przy obsłudze należy się za nowy, bardzo ładny pilot z podświetlanymi przyciskami, który będzie personalizowany dla różnych krajach. Znajdą się na nich inne skróty do popularnych aplikacji.

Inną ciekawą opcją, podobno do tej, którą planuje wprowadzić Sharp jest coś, co możemy nazwać globalnym wyszukiwaniem. Wpisujemy w wyszukiwarkę interesujący nas tytuł, a telewizor pokaże nam, gdzie możemy go obejrzeć. Do czego oczywiście najlepiej jest mieć konta i abonamenty we wszystkich możliwych serwisach streamingowych, ale cóż… opcja jest. W podobny sposób możemy szukać np. filmy po gatunkach, również z różnych źródeł.

Philips zapewnia, że na starcie Titan OS będzie oferować obsługę popularnych serwisów streamingowych. Super, tego się wszyscy spodziewaliśmy, ale najważniejsza będzie dostępność aplikacji lokalnych. Serwisy takie jak TVP Sport, Player, TVN24 GO, czy wątpliwy co do legalności, ale nadal popularny CDA. Brak niektórych z nich to ogromna wada systemu VIDAA Hisensa i Philips, jeśli chce z nowością zaistnieć na rynku, nie może popełnić tego samego błędu.